W Petersburgu po wybuchu w metrze, w którym zginęło według oficjalnych danych 11 osób, mieszkańcy składali w poniedziałek kwiaty przy wejściu na stację metra Spasskaja. Na dworcach i w centrach handlowych policja wprowadziła wzmożone kontrole.

Dostęp do stacji metra Siennaja Płoszczad wciąż był odgrodzony przez policję, petersburżanie przychodzili więc oddać hołd zabitym pod inną stację metra - Spasskaja. Składali tam czerwone goździki, zapalali znicze, niektórzy żegnali się znakiem krzyża. Grupy ludzi stały w milczeniu przed leżącymi przy szklanych drzwiach metra wiązankach kwiatów.

W Moskwie upamiętniono ofiary wybuchu w dwóch miejscach związanych z Petersburgiem: przy pomniku Leningradu - miasta-bohatera nieopodal Kremla oraz przy gmachu, gdzie mieści się przedstawicielstwo miasta Petersburga.

W miejscach Petersburga, gdzie przebywa dużo ludzi, policja prowadziła w poniedziałek po południu wzmożone kontrole. Według portalu Fontanka.ru uwagę przyciągały osoby o "niesłowiańskim wyglądzie". Poszukiwane są co najmniej dwie osoby, w związku z ładunkiem, który wybuchł w wagonie między stacjami Siennaja Płoszczad i Technologiczeskij Institut, oraz ładunkiem, który nie eksplodował, znalezionym na stacji Płoszczad Wosstanija.

Późnym popołudniem trzy linie metra w Petersburgu wznowiły kursowanie, jednak zanim to nastąpiło, ruch w centrum miasta był sparaliżowany. Mieszkańcy przesiedli się do naziemnych środków transportu miejskiego, władze ogłosiły, że przejazd jest bezpłatny.

Po południu w mieście ogłoszono trzydniową żałobę. Program nadawania zmieniły również ogólnokrajowe kanały telewizyjne, odwołując zaplanowane na poniedziałek programy rozrywkowe.

Późnym wieczorem minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Władimir Puczkow poinformował, że prace poszukiwawczo-ratunkowe na miejscu wybuchu zostały zakończone. Wszystkie służby ratunkowe w Petersburgu pracują nadal w trybie stanu wyjątkowego.