"Staram się pływać nogami pod wodą w granicach 15 metrów i na tym się głównie skupiam. Podpatrywałem nawroty Michaela Phelpsa i teraz uczę się tak pływać. Oglądam materiały wideo z podobnych treningów, ale na większe efekty trzeba będzie poczekać. Małymi kroczkami dojdę jednak do perfekcji. Wiadomo, że do tej pory sporo traciłem właśnie na nawrotach i trzeba to poprawić. Pierwsze oznaki poprawy są już widoczne, choć brakuje sił" - wyjaśnił w rozmowie z PAP mistrz Europy.

W trakcie piątkowej Grand Prix Warszawy było to widać - udało mu się płynąć nową techniką, ale na mecie zameldował się drugi, ze słabym jak na niego czasem 1.57,62. Wygrał Marcin Babuchowski (1.54,34).

"Paweł wszystkie nawroty wykonał nieźle - na każdym płynął pod wodą około 10 metrów, a to właśnie ćwiczymy. Odbija się to jednak na prędkości, a poza tym nie jest jeszcze wydolnościowo przygotowany do pływania 200 m delfinem na swoim poziomie. To jednak przyjdzie z czasem" - ocenił jego trener Paweł Słomiński.

Sam zawodnik wyjaśnia, że dopiero od kilku tygodni bierze udział w treningach i na chwilę obecną są one raczej spokojne. Co więcej w najbliższych miesiącach pływak stołecznej AZS AWF zamierza skupiać się głównie na technice, pływalności pod wodą, a nie szybkości.

"Mimo wyników, jakie uzyskują w tym roku najlepsi na świecie wierzę, że nadal należę do czołówki. Nie ma co się załamywać, składać broni - będę walczył. W mistrzostwach świata w Rzymie na pewno wystartuję, ale nie będę się do tego startu specjalnie przygotowywał" - powiedział.

Korzeniowski ocenił, że najbardziej brakuje mu odpowiedniego treningu lądowego - siłowni, biegania. Te elementy są naturalną składową zajęć najlepszych pływaków.

"Samodzielnie ćwiczę na siłowni - głównie brzuch. Być może od stycznia zajmie się nami szkoleniowiec przygotowania fizycznego. Myślę, że musimy jak najwięcej ćwiczyć na lądzie, bo tego nam bardzo brakuje. Przez ostatnie lata pracujemy głównie w wodzie, a cały świat dużo uwagi poświęca treningowi siłowemu. Musimy się dogadać w tej kwestii z trenerem Słomińskim" - ocenił.

"Do takiego treningu po części namawia mnie też Marta (Domachowska, czołowa tenisistka w Polsce - przyp. PAP) - jej zdaniem to bardzo ważny element pracy i dziwi się, czemu nie mamy przygotowania fizycznego w polskim pływaniu. Ona w swoim treningu bardzo z tego korzysta - nie spędza całego czasu na korcie z rakietą w ręku. My raczej tylko pływamy. Ciężko jednak powiedzieć jak procentowo się te treningi powinny rozkładać, ale zajęcia w wodzie powinny być powiązane z tymi na lądzie" - dodał.

Inaczej na sprawę patrzy jednak trener Słomiński.

"Trzy razy w tygodniu Paweł nie chodzi na poranne treningi - w tym czasie, jak mówi, trenuje na siłowni. Nie chciał jednak pomocy przy ułożeniu programu. Nie sygnalizował mi, że jest w tej kwestii jakiś problem. Musi się wreszcie określić, co chce robić. Ja jestem do jego dyspozycji na każdych zajęciach. Jeżeli mówi, że nie przyjdzie na trening, bo robi siłę, ale nie pyta o program zajęć - to znaczy, że ma na to własny pomysł. Nie jest to do końca w porządku. Wiem też, że często na tę siłownię nie chodzi - uważa, że jeszcze jest grudzień i ma dużo czasu przed ważnymi zawodami" - skomentował szkoleniowiec.

Poza kwestiami treningu siłowego głównego problemu polskich pływaków Korzeniowski dopatruje się w nieodpowiedniej bazie szkoleniowej.

"Kilka miesięcy wypoczynku dobrze mi zrobiło - nabrałem chęci do pływania. Przestałem też odczuwać presję. Nie ma co w najbliższym czasie za dużo wyjeżdżać na zgrupowania - będziemy trenować w Warszawie. Nie mamy tu jednak dobrych warunków - nie sądzę, bym jako zawodnik doczekał się odpowiedniej, 50-metrowej pływalni w stolicy. Niestety, nie mamy się co porównywać do krajów ze światowej czołówki" - podkreślił.

"Więcej wyjazdów będzie pewnie przed igrzyskami w Londynie, ale jeśli wszyscy oczekują, że na kolejnej olimpiadzie będzie lepiej - to się mylą. Bez odpowiedniej bazy nie da się przygotować do tak ważnych imprez" - zakończył były mistrz świata.