Trudno powiedzieć, czy i w jakim stopniu polityka Donalda Trumpa wpłynie na gospodarkę świata - mówi PAP szefowa PTE prof. Elżbieta Mączyńska. Dodaje, że nowy prezydent USA nie ma doświadczenia politycznego i to właśnie sprawia, że jest wiele niepewności.

"W przypadku Trumpa mamy do czynienia z dość rewolucyjnymi zapowiedziami, ale aby one weszły w życie, muszą przejść przez całą procedurę parlamentarną, a Kongres, jak cała Ameryka, jest bardzo podzielony. Trzeba też pamiętać o tym, że Trump nie ma doświadczenia politycznego i to właśnie sprawia, że jest wiele niepewności. Dlatego trudno powiedzieć, czy i w jakim stopniu polityka Trumpa będzie wpływała na sytuację gospodarczą świata" - powiedziała szefowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Elżbieta Mączyńska.

Jak podkreśliła, niepokojące są jego zapowiedzi dot. obłożenia cłami importu z Chin, czy Meksyku, gdyż oznaczałoby to przejście na protekcjonizm i osłabienie globalizacji.

Przypomniała, że "w listopadzie, po amerykańskich wyborach, alarmowano, jak wielkie są zagrożenia ze strony Trumpa: protekcjonizm, wprowadzanie ceł, izolacjonizm, wojny handlowe, polityka antyimigracyjna, zamiar wycofywania się z niektórych porozumień międzynarodowych, w tym z porozumienia klimatycznego z Paryża dot. ograniczenia emisji zanieczyszczeń itd.". Jak dodała, Trump zapowiadał też anulowanie porozumienia NAFTA (Północnoamerykańskie Porozumienie o Wolnym Handlu), bo uważał, że przez ten pakt przedsiębiorcy zamiast w USA, inwestują gdzie indziej.

I kontynuowała: "Na ogół eksperci wypowiadali się wówczas w tonie alarmistycznym, ale, jak zawsze w polityce, okazuje się, że prezydent musi się liczyć z ograniczeniami społecznymi i politycznymi. Jak wiadomo, partia, którą reprezentuje Trump, w okresie wyborów prezydenckich była bardzo podzielona. W związku z tym teraz, przy głosowaniu w Kongresie różnych ustaw i regulacji, Trump musi się liczyć z tym, że ci, którzy mu nie sprzyjali w okresie wyborów, mogą być nieprzychylni wobec jego propozycji. Musi się zatem liczyć z koniecznością pozyskiwania sobie poparcia w Kongresie. Siłą rzeczy będzie więc musiał łagodzić niektóre swoje zapędy".

W ocenie ekspertki Trump z jednej strony słusznie zapowiada wielkie nakłady na infrastrukturę, gdyż w USA są olbrzymie zaniedbania infrastrukturalne. "A z drugiej strony zapowiada obniżanie podatków i to drastyczne - dla korporacji z 35 proc. do 15 proc., co jest nakierunkowane na to, by przedsiębiorstwa amerykańskie, które ulokowały się zagranicą, wróciły do kraju" - wskazała.

Dla osób fizycznych - mówiła - Trump zapowiada z kolei spłaszczenie progresji podatkowej. "Obecnie skala podatkowa w USA rozciąga się między 10 proc. a ponad 39 proc. Trump chce zaś wprowadzić skalę od 12,5 proc. do 33 proc. To oznacza, że bardziej będzie się poprawiała sytuacja najbogatszych w stosunku do najbiedniejszych i klasy średniej. Może to budzić wątpliwości, bo rosnące rozwarstwienie dochodów wywołuje lukę popytową - rośnie produkcja, a nie ma chętnych do kupowania - popyt tworzą bowiem masy" - opisywała.

Zdaniem Elżbiety Mączyńskiej takie projekty mogą napotykać na opór regulacyjny i społeczny. "Także z ekonomicznego punktu widzenia są one wątpliwe, bo sprzeczne z tym, co proponuje większość ekonomistów świata" - zaznaczyła.

"Propozycje Trumpa odbiegają od najbardziej dominujących ocen ekonomistów na temat zagrożeń. Jeżeli przyjmiemy, że najważniejszym zagrożeniem są narastające nierówności, to rozwiązania polegające na tym, że wspierać się będzie korzystniejsze warunki dla najbogatszych, nie sprzyjają łagodzeniu tej polaryzacji. Inny rozkład bogactwa i dochodów ożywiłby gospodarkę, a Trump idzie w przeciwnym kierunku, paradoksalnie popierany przez ofiary polaryzacji dochodów" - argumentowała, zastrzegając, że "tu nie chodzi o żadne socjalistyczne rozwiązania".

Z naszego punktu widzenia, jak powiedziała, zagrożeniem może być inflacja w USA wywołana przez politykę Trumpa, w efekcie której wzrosną stopy procentowe, a to z kolei doprowadzi do wzrostu światowego zapotrzebowania na dolary, co będzie umacniało kurs tej waluty. "To wpłynie na wszystkie kraje, które mają zadłużenie dolarowe, w tym Polskę" - mówiła.

Zwróciła ponadto uwagę, że Trump wyraża zadowolenie z Brexitu, co więcej nawołuje kolejne kraje do pójścia w ślady Brytyjczyków, co nie sprzyja Wspólnocie. "Jeśli więc chodzi o wpływ na Polskę, to my - jako nieduży kraj pomiędzy Niemcami a Rosją - powinniśmy być bardzo zainteresowani umacnianiem Unii, a nie jej osłabianiem" - konkludowała. (PAP)