Manifestację pod siedzibą PiS w Łodzi 13 grudnia w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego - zapowiedział w czwartek łódzki Komitet Obrony Demokracji. Do pikiety przeciwko działaniom rządu dołączyły się m.in. lokalne struktury PO, Nowoczesnej i SLD.

"13 grudnia to w Polsce wielki symbol, który wydawał się być już tylko symbolem pamięci o ofiarach stanu wojennego. Ostatnie poczynania władzy, wpisują się jednak ciąg, który można nazwać +pełzającym stanem wojennym z narodem+. To m.in. zamach na wolność zgromadzeń, które są podstawą wolności słowa i praw obywatelskich. Przeciwko temu chcemy wyraźnie zaprotestować przed siedzibą łódzkiego PiS" - powiedział w czwartek podczas spotkania z dziennikarzami rzecznik prasowy łódzkiego KOD Jarosław Płuciennik.

To stowarzyszenie jest organizatorem zaplanowanej 13 grudnia w Dniu Pamięci Ofiar Stanu Wojennego demonstracji pod hasłem "Pełzający stan wojenny". Jak podkreślił koordynator łódzkiego oddziału KOD Mirosław Michalski, po raz pierwszy przyłączenie się do pikiety zapowiedziały partie polityczne - PO, Nowoczesna i SLD oraz organizacje obywatelskie, m.in. Dziewuchy Dziewuchom.

Przewodniczący SLD w Łodzi Tomasz Trela tłumaczył, że "biorąc pod uwagę konsekwencję i upór w zawłaszczeniu państwa, ograniczaniu swobód obywatelskich, zamachu na edukację, nie ma innego wyjścia, jak bycie razem na ulicach polskich miast i wyrażanie społecznego sprzeciwu".

Szef klubu radnych miejskich PO Mateusz Walasek zwrócił uwagę, że protest będzie dotyczył m.in. ignorowania głosów odnośnie poszanowania praw obywatelskich, samorządu oraz rodziców i nauczycieli. "Bądźmy wszyscy razem i pokażmy, że na taką wojnę z narodem nie ma zgody" – zaapelował.

Michalski zachęcał łodzian, by we wtorek po południu pod siedzibę PiS przy ul. Piotrkowskiej przyszli z flagami, transparentami, napisami na kartkach oraz latarkami. Jak tłumaczył, politycy rządzącej partii mają symbolicznie zobaczyć tłum, który zagląda do ich biurek, dokumentów i sumienia.

Płuciennik dodał, że łódzki KOD otrzymał pozwolenie na manifestację, ale jak zaznaczył "nawet gdyby okazało się, że to zgromadzenie stało się nielegalne, apelujemy o nieposłuszeństwo obywatelskie i prosimy o gromadzenie się". "Ta władza boi się zgromadzeń i wydawało się, że je lekceważy. Okazuje się jednak, że jest to jedno z jej poważniejszych zagrożeń" – podkreślił.