Gościem Marcina Cichońskiego w podcaście "DGPtalk: Po stronie kultury" jest Krzysztof Sokołowski, wokalista kompozytor, autor tekstów.
Na tej płycie przestałeś być zabawny
Tak jak powiedziałeś przed chwilą, wielu ludzi, tak sobie pewnie pomyślało, odtwarzając ten album, że coś tu się nie zgadza. Też mi się trochę nie do końca zgadzało. To znaczy, nie zgadzał mi się taki mój obraz, był trochę niekompletny. To jak byłem postrzegany przez odbiorców Nocnego Kochanka. Nie to, że miałbym z tym problem, bo tak naprawdę przez te wszystkie lata sobie na to zapracowałem, bardzo dobrze czuję się w tym śmieszkowaniu. To nie jest tak, że od niego stronie albo że to robię na siłę. Natomiast nie jest to kompletny obraz – mówi Krzysztof Sokołowski.
Jak to jest być rozpoznawalnym?
Wydaje mi się, że jeśli ktoś rozpoznaje mnie, że jeśli kojarzy Nocnego Kochanka, no to nie oszukujmy się, że zawsze jest z górki. Jak jest coś do załatwienia, to nawet wystarczy, że ktoś kojarzy nazwę Nocny Kochanek, a ten zespół albo już sama nazwa budzi jakieś takie pozytywne skojarzenia. To rzeczywiście jest tak z górki. Nawet nie tak dawno byłem w urzędzie dzielnicy załatwiać tam jakieś sprawy papierkowe i usłyszałem, a to ja pana pamiętam Nocny Kochanek. Pan u mnie też firmę zakładał, od razu tak jakoś przyjemnie się rozmawiało – opowiada wokalista.
Minusem tego jest taki luz na głowie. Nie do końca człowiek czuje się swobodnie. Z jednej strony, jestem sobą i nie przeszkadza mi, co sobie ktoś pomyśli. Z drugiej strony masz świadomość, że na przykład wsiądziesz w pociąg i wiesz, że patrz ten z kochanka, patrz, nie pije teraz, a nie jednak pije. No patrz z dziewczyną chyba, a może to chłopak. To są takie momenty, że z jednej strony nie przeszkadza mi to, bo jestem sobą, ale z drugiej strony jak cały czas, ktoś patrzy ci na ręce, to tak się człowiek czuje nie do końca komfortowo – dodaje Sokołowski.
Taki jak ja
Trochę tak jest, że ta płyta pokazuje, że chciałbym być przede wszystkim sobą. Tylko jeszcze raz podkreślę, to nie jest tak, że tutaj jest on w 100 procentach Krzyśkiem Sokołowskim, a na Nocnym Kochanku to jestem innym zupełnie człowiekiem. I odwrotnie, to nie jest tak, że na Nocnym Kochanku jest Krzysiek, taki stuprocentowy, a tutaj to jest jakiś podrabianiec. Tylko tak naprawdę, żeby mnie poznać, trzeba byłoby posłuchać i płyt Nocnego Kochanka i tego albumu. Przez wiele, wiele lat odkładałem sobie do szuflady swoje poważne numery. Niewielu ludzi o tym wiedziało, że stać mnie w ogóle na coś takiego, że coś takiego mnie kręci, że w ogóle potrafię coś takiego zrobić. Akurat grając z Polish Metal Alliance, czyli w polskim stowarzyszeniom metalowców, mam okazję pokazywać się w poważnych numerach, ale wiadomo, jak jest, jeśli śpiewa się po angielsku, jeśli śpiewa się czyjeś numery. Jeśli to interpretacja jakiś tam tuzów muzyki rockowej i metalowej. Ludzie trochę inaczej to postrzegają. Postrzegają, że to jest taki skok w bok. To nie jest do końca twoje, no bo wykonujesz czyjś numer i jeszcze po angielsku śpiewasz, więc nie ma od razu takiego strzału, jaki jest na tym albumie, to znaczy, jakiego można doświadczyć, słuchając tej płyty. Czyli ktoś słucha i, to jak to nie będzie żadnego żartu, nie będzie żadnej śmiesznej puenty – wyjaśnia Krzysztof Sokołowski.