- Gdy coś zacznie się „sypać”, to z pierwszej osoby popierającej Putina, może przemienić się w krytyka Kremla i flirtować z innymi krajami – mówi Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej.

Niezależność Czeczenii ( o co walczono zwłaszcza w I wojnie czeczeńskiej) nie była do zaakceptowania dla Kremla. Należało wypracować model wasalizacji tej republiki, co udało się m.in. dlatego, że przekupiono część dowódców czeczeńskich i skaptowano ich na stronę Rosji. Moskwa wiedziała, że ten region w każdej chwili może być rozsadnikiem destabilizacji dla całej federacji.

Jak zrobić woltę i z wroga stać się sojusznikiem?

- Oferta ze strony Rosji musiała być satysfakcjonująca, bo zapadła konkretna decyzja polityczna. Kadyrowowie mieli zasoby wojskowe i finansowe, by ją implementować na grunt czeczeński. Władzę skonsolidowali i nie musieli się z podjętych decyzji tłumaczyć. W późniejszych latach, walka z rebelią fundamentalistyczną, przyniosła jej umocnienie i wręcz „pompowanie” do Czeczenii miliardów dolarów, żeby uspokoić północny Kaukaz. Większość pieniędzy trafiała na konta klanu Kadyrowa… Stąd pałace, drogie samochody, spektakularne przedsięwzięcia. Nie ma w tym geniuszu biznesowego Kadyrowa. On te pieniądze zwyczajnie kradnie. Obie strony czerpią z tego układu korzyści. Putinowi udało się zakończyć dzięki temu wojnę i uspokoić region, a Kadyrow buduje swój system władzy w Czeczenii – tłumaczy Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej.

Ale – dodaje Parafianowicz – Czeczenia, rządzona za pomocą terroru, jest też głęboko podzielona na wyznawców islamu sufickiego (reprezentują go oficjalni duchowni i Kadyrowowie) oraz salafickiego, który Kadyrow zwalcza. - Ta polaryzacja pokazuje, że stabilizacja, o której marzy Kreml, jest pozorna. Póki są pieniądze z Rosji, jest spokój, a jeśli się skończą, konflikt się odmrozi. Będziemy świadkami brutalnych procesów zachodzących na północnym Kaukazie. A że pieniądze mogą przestać płynąć, to jest do przewidzenia z powodu objęcia Rosji sankcjami. Pierwsze odczują kryzys uboższe regiony.

Zobaczymy jak Kadyrow będzie sobie radzić, ale można podejrzewać, że gdy coś zacznie się „sypać”, to z pierwszej osoby popierającej, może przemienić się w krytyka Putina i flirtować z innymi krajami. Będzie się orientować na perspektywiczny ośrodek władzy, a nie uznany za skompromitowany. Sentymenty nie mają tu znaczenia. Achmad Kadyrow mawiał, że bojownik, walczący w wojnie czeczeńskiej, staje się męczennikiem i idzie do nieba, gdy zabije 150 Rosjan. Potem tę wypowiedź chciano wymazać, by nie było takiej antyrosyjskiej jednoznaczności, ale to pokazuje jak w przypadku klanu Kadyrowów jest umowne, kto jest sojusznikiem, a kto przeciwnikiem Rosji.

Całej rozmowy na temat Ramzana Kadyrowa i kadyrowców słuchaj w podkaście: "DGPTalk: Dzieje się świat".

Pobierz aplikację upday z Google Play lub App Store!