Jak mądrze wykorzystać szansę, jaką jest smart city – o tym m.in. rozmawiali uczestnicy panelu poświęconego tej koncepcji w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni

Co to jest smart city? – O tej idei mówi się już od ok. 20 lat. Definicja tego terminu ewoluowała w czasie. W skrócie można jednak uznać, że są to te rozwiązania i technologie, które poprawiają jakość życia mieszkańców – mówiła Małgorzata Jarosińska-Jedynak, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Jak zauważyła, dziś miasta w coraz większym stopniu są współtworzone przez mieszkańców. Wprowadzane są rozwiązania, które usprawniają ich funkcjonowanie, są dostępne dla każdego, niezależnie od stopnia sprawności. Jak przypomniała, jej resort odpowiada za program „Dostępność Plus”, skierowany m.in. do osób z niepełnosprawnościami czy seniorów. Postulowała też o realizowanie wspólnych projektów z obszaru smart city. Zwróciła uwagę, że dużo środków w nowej perspektywie finansowej UE trafi m.in. na poprawę cyfryzacji, ale też inne działania z zakresu smart city. Jak mówiła, ważne, by projekty te wzajemnie się widziały i ze sobą współdziałały.
– Na każde rozwiązanie powinniśmy patrzeć przez pryzmat tego, czy podwyższa ono jakość życia lub czy pozwala oszczędzić pieniądze, dzięki czemu możemy wydać je na inne potrzebne cele – wskazał natomiast Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni ds. jakości życia. I podkreślił: – Dla nas w Gdyni smart city to bezwzględnie jakość życia.
Również on akcentował wagę włączania mieszkańców w procesy decyzyjne. Przekonywał, że ta współpraca musi być ciągła, gdyż wybory, które odbywają się raz na cztery lata, to zdecydowanie zbyt mało, by umożliwić mieszkańcom ocenę samorządów. Zwracał też uwagę na rolę mobilności i ochrony środowiska, a także cyfryzacji. – Z badań wynika, że te miasta, które angażują się w cyfryzację, potrafią zapewnić swoim mieszkańcom trzy tygodnie więcej wolnego w roku. Warto więc korzystać z cyfryzacji, jednak to nie ona jest celem, lecz jakość życia – przekonywał.
– Zgodzę się z panem prezydentem, że technologia jest tylko środkiem do osiągania celu, a nie celem samym w sobie. Nie chodzi o to, byśmy kupowali najnowsze technologie po to, aby je mieć, tylko żebyśmy osiągali efekty dzięki ich wykorzystaniu – podkreślał Michał Łakomski, dyrektor biura cyfryzacji i cyberbezpieczeństwa, pełnomocnik prezydenta Miasta Poznania ds. smart city.
On również postulował włączanie mieszkańców w procesy decyzyjne, ale też kształtowanie ich postaw, np. proekologicznych.
Jak mówił, samorządy muszą się przygotować na to, że będą miały mniej pieniędzy. – Patrząc w przyszłość z perspektywy osoby odpowiedzialnej za cyfryzację, cyberbezpieczeństwo, mam na uwadze przede wszystkim utrzymanie kadr odpowiedzialnych za te obszary. Chodzi o zapewnienie im odpowiednich wynagrodzeń tak, aby nie wysysał ich sektor prywatny – opisywał. Jak dodał, część zadań należy więc zautomatyzować, zcyfryzować, co przyczyni się do oszczędności. – Coraz więcej wniosków, dokumentów trafia do nas drogą elektroniczną. To też pozwala nam na poprawę jakości życia mieszkańców i oszczędność ich czasu – mówił Michał Łakomski.
– Czy to rzeczywiście cyfryzacja jest receptą na poprawę jakości życia mieszkańców? Tak, jeżeli jest mądrze prowadzona – odpowiedział Krzysztof Izdebski, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. Jak zaznaczył, możliwość skontaktowania się z urzędem przez 24 godziny na pewno jest dużym ułatwieniem, jednak to, że kontaktujemy się z robotem, wywołuje w nas pewien niepokój. – Budowanie relacji i zaufania ma szczególne znaczenie właśnie na poziomie samorządu. To wyzwanie będzie rosło wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, stosowania algorytmów – przewidywał ekspert.
Co należy zatem zrobić? – Wspólnie z mieszkańcami zastanawiać się, jakie technologie są potrzebne, jakie niosą korzyści, ale też ryzyka. Chodzi o to, by rzeczywiście czuli oni, że stosowanie danej technologii to odpowiedź na ich potrzeby – wskazywał Krzysztof Izdebski. – Nie lubię pojęcia smart city, wolę smart citizens. Chodzi o rozwiązania, które mają służyć mieszkańcom, a nie zawsze są wygodne dla lokalnych włodarzy, np. otwieranie danych dotyczących wydatków – zaznaczył. A Wojciech Łachowski z Obserwatorium Polityki Miejskiej Instytutu Rozwoju Miast i Regionów przekonywał, że smart city to nie tylko dbałość o jakość życia z zastosowaniem technologii, lecz także wykorzystanie technologii do optymalizacji pracy czy minimalizacji strat i maksymalizacji korzyści, także ekologicznych. W jego ocenie w działaniach polskich samorządów przeważa to drugie podejście. Wymienił w tym kontekście rozwiązania na rzecz redukcji ubytków ciepła w Warszawie czy zużycia wody we Wrocławiu. – Tak naprawdę na palcach jednej ręki możemy wymienić miasta, które mają kompleksowo opisane strategie rozwoju smart city, a na palcach rąk i nóg te, które w swoich strategicznych dokumentach choćby zdawkowo nawiązują do tej idei. To stanowczo za mało, jeżeli chcemy budować nowoczesne społeczeństwo. Kompleksowe podejście jeszcze w polskich miastach kuleje – uważa.
– Jestem przeciwnikiem przyjmowania strategii smart city dlatego, że koncepcja ta jest powiązana z szeroko rozumianym zrównoważonym miastem, które rozwija się w każdym obszarze. Na początku była próba mocnego łączenia tego pojęcia z cyfryzacją, jednak dziś się od tego odchodzi i uznaje za smart city także edukację, polityki włączające etc. – komentował Bartosz Bartoszewicz. – Niestety edukacja koordynowana na poziomie centralnym jest w tej chwili antysmart city.
Z kolei Dionizy Smoleń, dyrektor obszaru sektora publicznego w PwC Polska, postulował holistyczne podejście do tej koncepcji. Jak mówił, jest to sposób myślenia, nośne hasło i ważne, by przekształcać je na konkretne działania. – Samorządy właśnie to robią, co daje nam powody do optymizmu. Wyzwanie wiąże się z przełamaniem silosów i umiejętnością rozmowy i współpracy także w ramach jednego urzędu – podkreślał Dionizy Smoleń. Przykładem tego, jak można interpretować smart city, jest tzw. miasto 15-minuowe. Łączy się tym idea tzw. zdrowego miasta, w którym można wypocząć, korzystając z dostępu do parków czy infrastruktury rekreacyjnej. Ekspert zwrócił uwagę, że wpisuje się to w trend rozwoju „zielonego miasta”. W jego ocenie polskie miasta już dużo robią w tym obszarze. ©℗
SOB