Mamy za sobą 100 inwestycji przez ostatnie 25 lat w obszarze nowych technologii. Trochę więc widzieliśmy. Są dwa podejścia. Nowe technologie mogą mieć dużą wartość biznesową, być pasją, czymś ciekawym, co chcemy poznać i czego chcemy się nauczyć. Drugie podejście jest takie, że się ich boimy. Chciałbym przedsiębiorców przekonać, żeby absolutnie nie bali się nowych technologii, tylko budowali kulturę organizacji zdolną do ich szybkiej absorpcji. Owszem, często ponosi się w związku z tym ryzyko lub wymaga to nowych umiejętności, ale technologie to przede wszystkim nowe możliwości rozwoju produktów i usług, sprzedaży lub poprawy efektywności.
Oczywiście nie trzeba iść jedynie za modą i hasłami głoszącymi, że wszyscy muszą mieć AI. Powinniśmy te rozwiązania traktować jako narzędzia, które muszą być dopasowane do realnych potrzeb naszej firmy. Niemniej świat przyspiesza. Trwa bardzo szybka rewolucja technologiczna. To być może jest największa rewolucja przemysłowa w historii ludzkości. Miejmy świadomość, że może się ona skończyć powstaniem maszyn i robotów o cechach ludzkiej inteligencji. Szacuje się, że technologie związane ze sztuczną inteligencją i chmurą obliczeniową przyniosą w perspektywie 20–30 lat skok produktywności gospodarki o ponad 30 proc., nieporównywalny z tym, co przyniósł Internet, bo on spowodował skok o ok. 10 proc. A strategia „poczekajmy, nie ma co zmieniać” może się skończyć bardzo źle, bo w pewnym momencie spotkamy się ze ścianą. Okaże się, że konkurenci są daleko przed nami, bo od lat inwestują w inny model biznesowy lub inne produkty oparte na nowoczesnych rozwiązaniach.
Ale warto wspomnieć, że nie zawsze musimy wykładać duże pieniądze na nowe technologie.
Czasami innowacje i technologie sprowadzają się do zmian w organizacji procesów, a oprogramowanie można kupować w modelu SaaS, czyli jako usługę. Płacimy wtedy tylko miesięczny abonament i nie musimy inwestować w zakup licencji i duże wdrożenie. Nie trzeba wielkich wydatków, utrzymywania infrastruktury. Wdrożenie tych technologii, przy niewielkim nakładzie finansowym, odbywa się bardzo szybko. Ale kluczem są kompetencje, jak to robić, i wiedza na temat tego, co warto robić, a czego nie. Lepiej się zawsze uczyć na czyichś błędach.
I to też jest wartość takich funduszy jak nasz. Bo my właśnie widzimy dużo projektów, widzimy też te, które się nie udały, i dzięki temu jesteśmy trochę lepiej w stanie wspierać firmy w dokonywaniu dobrych wyborów.
Uważam, że ta rewolucja technologiczna wywróci nasz sposób życia, zmieni życie społeczne, rynek pracy i sposób prowadzenia biznesu. Oczywiście to się nie stanie w przyszłym roku. Zgadzam się z twierdzeniem, że przeceniamy znaczenie technologii takich jak sztuczna inteligencja w krótkim okresie, ale nie doceniamy, jaki będzie ich wpływ w perspektywie 15–20 lat. Siła obliczeniowa, ilość danych, którymi sztuczna inteligencja będzie karmiona, i możliwości zastosowania będą rosły przez cały czas wykładniczo. Zgodnie z prawem Moore'a siła obliczeniowa podwaja się szybciej niż co dwa lata. Powstanie superinteligencji nie jest już tylko scenariuszem filmu fantastycznego. Pytanie, jak zapewnić bezpieczny rozwój takich technologii? Tej rewolucji nie można lekceważyć. To jest potężny trend. Niestety Polska jest w tyle, jeżeli chodzi w ogóle o poziom cyfryzacji. Jesteśmy na 24. miejscu w Unii Europejskiej.
Słabo wypadamy w dwóch kluczowych parametrach. Jeden to analityka danych, która w biznesie jest szalenie istotna. Drugi to adopcja sztucznej inteligencji. Głównym wyzwaniem są niskie inwestycje prywatnych małych i średnich firm. A to właśnie dla nich nowe technologie zmniejszą bariery ekspansji. Mamy dwukrotnie niższe wskaźniki niż średnie dla Unii Europejskiej, więc musimy przyspieszyć.
Europa przespała rozwój chmury obliczeniowej i e-commerce. W przypadku AI politycy i regulatorzy przestraszyli się jej szybkiego rozwoju. W rezultacie nowe regulacje spowolnią rozwój branży sztucznej inteligencji w Europie. Jednocześnie strony czynią ten rozwój bezpieczniejszym. Może pozwoli to zbudować firmy europejskie, które mają w tej dziedzinie kompetencje, bo dzisiaj dominują jednak firmy amerykańskie. Niestety znam przykłady projektów i firm, które uciekają do Stanów Zjednoczonych ze względu na regulacje. To jest trudny obszar, bo rzeczywiście sztuczna inteligencja niesie za sobą wiele ryzyk. Wyobraźmy sobie superinteligentne algorytmy, które nagle mają dostęp do gigantycznych danych bez ograniczeń. Już dzisiaj mamy w social mediach różnego typu deep fake newsy, więc trzeba nad tym zapanować, ale w mądry sposób, tak żeby nie spowolnić procesu transformacji.
Te korzyści to np. e-commerce, który sprawia, że możemy sprzedawać online praktycznie na całym świecie. To chmura obliczeniowa, która sprawia, że nie musimy inwestować w zaawansowaną infrastrukturę. Dostępne w takim modelu oprogramowanie, serwis oraz sztuczna inteligencja otwierają nowe, gigantyczne możliwości właśnie przed małymi i średnimi firmami. A to one są podstawą polskiej gospodarki. Problemem jest to, że w tych firmach często brakuje kompetencji, aby adaptować nowe technologie. Takie kompetencje mają duże firmy. Tutaj też jest przestrzeń dla polityki gospodarczej państwa, czyli programów edukacyjnych oraz zmiany kwalifikacji osób już aktywnych zawodowo.
Chodzi o jedno i drugie. Wszystkie statystyki pokazują, że w Polsce mamy ponad 700 tys. specjalistów IT, dobre kompetencje programistyczne, ale słabe umiejętności biznesowe. Potrzeba zaś tego i tego. Potrzeba otwartości na nowe technologie i umiejętności uczenia się. Gotowości, żeby powiedzieć sobie: Pracuję 10 czy 15 lat, ale nie boję się pójść na jakiś kurs i podnieść czy zmienić kwalifikacje. W Polsce nie mamy problemu bezrobocia, ale mamy rosnący problem niedopasowania kwalifikacji do potrzeb współczesnego rynku pracy, który jest pod wpływem tych nowych technologii.
Wydaje mi się, że pieniądze nie są tutaj podstawową barierą. Jeżeli mówimy o sektorze publicznym, to wykonaliśmy w ostatnich latach naprawdę duży skok, jeśli chodzi o administrację, Internetowe Konto Pacjenta, mObywatela. Szybko idziemy do przodu w sferze cyfrowych usług publicznych. Chociaż uważam, że można zrobić jeszcze większy skok. Potrzebujemy jednak zaangażowania i rozwoju prywatnego rynku kapitałowego – funduszy venture capital i private equity. Tych, którzy chcą inwestować w młode, szybko rozwijające się firmy.
Ale tak naprawdę cyfrowa gospodarka jest oparta na kompetencjach. Tradycyjny kapitał jest potrzebny, ale jednak trochę wtórny. Proszę mi wierzyć, gdy jest dobry projekt, to znajdzie finansowanie.
Krok po kroku budujemy coraz większą i bardziej zaawansowaną gospodarkę. Ważne, aby powstał dojrzały ekosystem innowacji. Rynek kapitałowy wymaga po prostu dobrych zespołów zarządzających, umiejętności biznesowych w spółkach czy współpracy ze światem nauki oraz otwartych na lokalne innowacje zamówień publicznych. Potrzebni są liderzy, którzy potrafią w firmach przygotować ciekawe projekty czy firmę do pozyskania kapitału. Potrzeba więcej umiejętności po stronie politechnik, uniwersytetów, więcej współpracy z biznesem. To tworzy dojrzały ekosystem.
A państwo powinno przyjmować aktywną rolę. W Stanach Zjednoczonych czy w Europie polityki publiczne stymulują rozwój nowoczesnych branż głównie jako podmiot zamawiający lub poprzez bodźce podatkowe i przyjazne otoczenie biznesu. We Francji np. lokalne firmy są zachęcane do kupowania lokalnych technologii od młodych, rozwijających się firm. ©℗
Szacuje się, że technologie związane ze sztuczną inteligencją i chmurą obliczeniową przyniosą w perspektywie 20–30 lat skok produktywności gospodarki o ponad 30 proc., nieporównywalny z tym, co przyniósł internet, bo on spowodował skok o ok. 10 proc.