Z zachowaniem wszelkich proporcji o kraju gospodarzu też trudno powiedzieć, że jest spokojny. Zawody odbędą w państwie, które właśnie wybrało parlament, ale nie ma jeszcze nowego premiera, i w którym spór polityczny sięgnął zenitu. Tyle że po punkcie kulminacyjnym nie przyszło uspokojenie. Przeciwnie, trwa wyczekiwanie na ruch prezydenta, który powinien wyznaczyć nowego szefa rządu. Jak na razie ledwie udało się wybrać przewodniczącą parlamentu – została nią ponownie Yaël Braun-Pivet z prezydenckiego ugrupowania Renaissance.
Potrzebowała do tego trzech tur głosowania – w ostatniej pokonała komunistę André Chassaigne’a zaledwie 17 głosami. Ten ostatni uznał, że Braun-Pivet ukradła mu fotel, bo została powołana na stanowisko dzięki „nienaturalnej koalicji macronii z prawicą”. To już pokazuje, jak będzie wyglądała współpraca w Zgromadzeniu Narodowym – jakakolwiek koalicja (choćby w konkretnych sprawach) będzie kontestowana przez pozostających poza nią, zaś każda decyzja – podważana i uznawana przez niezadowolonych w najlepszym razie za nieuprawnioną.
Emmanuel Macron przełączył się już jednak na tryb olimpijski i od poniedziałku – przynajmniej oficjalnie – zajmuje się tylko igrzyskami. – Jesteśmy gotowi i będziemy gotowi przez całe igrzyska – stwierdził prezydent podczas wizyty w wiosce olimpijskiej w podparyskim Saint-Denis. Wioskę odwiedził w poniedziałek. Zaczął od komisariatu, potem obejrzał budynki z kwaterami sportowców. Atletów będzie 9 tys., do tego ok. 5,5 tys. innych osób z ekip narodowych (4,5 tys. już w wiosce zamieszkało). Do ich obsługi zatrudniono 4 tys. osób.
Prezydent pogratulował ustępującemu wraz z całym rządem ministrowi spraw wewnętrznych przygotowania igrzysk (ze szczególnym uwzględnieniem ceremonii otwarcia) od strony bezpieczeństwa. Podziękował prefektom policji – stołecznemu i regionalnemu – i wszystkim siłom bezpieczeństwa za „ogrom wykonanej pracy”. No i ogłosił „rozejm olimpijski” – inny niż tradycyjnie, bo kiedyś odnosił się on do stosunków między państwami. W naszych czasach nie można liczyć na zawieszenie działań wojennych na świecie, więc może przynajmniej na spokój w świecie francuskiej polityki? „Rozejm” zinterpretowano tak, że do końca igrzysk nie należy się spodziewać desygnowania premiera.
Prezydent zapewnił, że jego czerwcowa decyzja o rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego nie będzie miała wpływu na organizację imprezy. – To igrzyska będą w centrum życia kraju, a dzięki nim świat będzie we Francji – podkreślił. Podczas obiadu z francuskimi sportowcami przypomniał o planie minimum: mają zdobyć tyle złota, by być w pierwszej piątce klasyfikacji medalowej. Następnie spotkał się z zagranicznymi dziennikarzami, by na koniec dnia dotrzeć na otwarcie sesji MKOl, na której organizacja ma m.in. zaaprobować lokalizację zimowych igrzysk 2030 r. w Alpach francuskich.
Bezpieczeństwo ponad wszystko
Organizatorzy spodziewają się 15,3 mln gości podczas całych igrzysk. Na piątkowej ceremonii otwarcia nad Sekwaną – ma mieć formę parady na rzece – ponad 300 tys. W tym 110 głów państw. Swoją obecność zapowiedział m.in. prezydent Izraela Jicchak Herzog. Zapewnienie bezpieczeństwa jest oczywiście na szczycie listy priorytetów.
Ceremonia ma się zacząć o 19.30. Od godz. 17.30 z paryskich lotnisk nie będzie można startować ani na nich lądować. Godzinę później zacznie obowiązywać całkowity zakaz lotów nad stolicą, niezależnie od wysokości. – Przestrzeń powietrzna zostanie zamknięta w promieniu 150 km wokół Paryża od godz. 18.30 do północy – wyjaśnia płk Baverey, w Dowództwie Obrony Powietrznej i Operacji Powietrznych odpowiedzialny za ochronę igrzysk olimpijskich. Od godz. 13 obowiązuje całkowity zakaz ruchu pojazdów w strefie ceremonii z wyjątkiem służb bezpieczeństwa i ratownictwa oraz sytuacji kryzysowych. Od 18 lipca dostęp do strefy bezpieczeństwa wokół miejsca ceremonii otwarcia mieli wyłącznie mieszkańcy, pracownicy oraz goście z rezerwacją (hotelu, restauracji itp.). Zamknięto stacje metra, a linie autobusowe zostały skierowane na objazdy. Bezpieczeństwo ma codziennie zapewniać średnio 18 tys. prywatnych agentów ochrony, co najmniej 35 tys. policjantów i 18 tys. żołnierzy.
Paryżanie nie są pewni, czy to wystarczy. Zwłaszcza od lutego 2024 r., gdy Krajowy Fundusz Ubezpieczeń Emerytalnych i agencja pracy France Travail rozpoczęły wśród emerytów kampanię zachęcającą ich do zostania prywatnymi ochroniarzami na czas igrzysk. Szkolenie trwało trzy tygodnie.
– 90 proc. przypadków interwencji wymaga dialogu, a nie siły fizycznej, a moi kursanci mają w tym doświadczenie wyniesione z pracy – uspokaja Tariq Ben Rabeh, instruktor w jednej z takich klas. – Kiedy ma pan naprzeciwko siebie starszą osobę, reakcja jest inna, niż gdyby był to napakowany młody człowiek – dodaje. A Jean-Luc Giacometti, 65-letni kursant Tariqa, dorzuca, że czuje się przygotowany na ewentualne wyzwania. Wie, jak zareagować w przypadku próby zamachu.
Według prefektury Paryża od rozpoczęcia kampanii udało się zatrudnić ok. 9,5 tys. osób. Wcześniej podobne kampanie kierowano do bezrobotnych i studentów.
Co z czystością
Stolica Francji nie słynie z tego i na co dzień. Nawet bez strajków służb oczyszczania czystość ulic jest tu bolączką – trudną do pogodzenia ze stereotypem „najbardziej romantycznego miasta świata”. Rozprute worki ze śmieciami na chodnikach straszą nawet w centrum. Skalę problemu pokazał strajk śmieciarzy z 2023 r. – na ulicach zalegało ponad 10 tys. t odpadów. Nic dziwnego, że dostrzeżono problem wizerunkowy.
Odpowiedzialny za sprawy czystości w ratuszu Paryża Antoine Guillou tłumaczy nowy system: na pierwszej linii pojawią się pracownicy na rowerach. Będą odpowiedzialni za zbieranie odpadów na traktach pieszych w pobliżu obiektów olimpijskich – tam, dokąd nie mogą już dojechać śmieciarki. Wspierać ich będzie ok. 150 osób podzielonych na „drużyny olimpijskie” i pojawiających się w miejscach zaplanowanych zgodnie z harmonogramem wydarzeń. Na dodatkowe wynagrodzenia dla pracowników zakładu oczyszczania przeznaczono 4 mln euro, a oprócz zatrudnionych w Paryżu mają się tu pojawić na nadgodziny także pracownicy z innych miast.
Wstydliwy temat szczurów (są skwery, na które nie da się wejść po zmroku) przestał być tabu. Anne-Claire Boux, odpowiedzialna w ratuszu za sprawy zdrowia, przyznała, że „nie ma możliwości eksterminacji szczurów w Paryżu. Jedyne, co można uzyskać, to że pozostaną w kanałach ściekowych”. W tym celu zainstalowano siatki na studzienkach kanalizacyjnych. Ratusz umieścił też w parkach i ogrodach zamykane kosze na śmieci. „W ostateczności, na obszarach rzeczywiście zaatakowanych” będą montowane pułapki zawierające biocyd. Według Boux „wszystkie obiekty olimpijskie i obszary uroczystości zostały poddane diagnozie”, w szczególności pod kątem „ustawiania pojemników na śmieci, które nie przyciągają szczurów” i konieczności przeprowadzania gruntownego czyszczenia.
Okazuje się, że nawet ten temat może być przedmiotem walki politycznej. Geoffroy Boulard, wywodzący się z Partii Republikańskiej burmistrz XVII dzielnicy, nie omieszkał przy okazji przygotowań wypomnieć socjalistce Anne Hidalgo, mer Paryża, że zrobiła w sprawie szczurów za mało.
Byłe groźby strajków
Paryżowi – dzięki dodatkowym pieniądzom dla pracowników służb oczyszczania miasta – przynajmniej nie grozi teraz ich strajk. A był możliwy. Francuscy zatrudnieni, którzy z prawa do protestu korzystają chętnie, szykowali się na czas igrzysk. Zgodnie z prawem, aby strajk był legalny, musi zostać zawczasu zgłoszony. Związki zawodowe zrobiły to – i w większości uzyskały to, czego żądały. Pracownicy komunikacji miejskiej, w tym metra, dostali premię za pracę w czasie igrzysk (nie mogli wziąć urlopów w tradycyjnym okresie wyjazdów wakacyjnych). Podobnie konduktorzy pociągów i członkowie administracji publicznej. Maszyniści pociągów SNCF pokazali, co potrafią, w maju, kiedy w związku ze strajkiem zredukowano bardzo liczbę połączeń, co wywołało chaos na dworcach. Valérie Pécresse, prezydent regionu Île-de-France, mówiła wtedy o szantażu strajkowym, ale doszło do porozumienia. Premię za gotowość do obsłużenia większego ruchu obiecano także pracownikom szpitali.
Strajkowali również pracownicy mennic odpowiedzialnych za produkcję medali olimpijskich. Po miesiącu konfliktu robotnicy wygrali. 5084 medale, które mają zostać rozdane, są już gotowe (w każdym z nich znajduje się fragmencik z wieży Eiffla).
W ostatniej chwili pojawił się problem, którego nikt nie przewidział. Na początku tygodnia gotowość strajkową zgłosił reprezentujący tancerzy zatrudnionych na ceremonię otwarcia igrzysk związek CGT Spectacle. Strajk ma się odbyć między 26 a 28 lipca. Powód: znaczące różnice w wynagrodzeniach. „60 euro dla pracowników zatrudnionych na czas nieokreślony w branży rozrywkowej – do tej pory wykluczonych z negocjacji zbiorowych – do 1610 euro dla pracowników, którzy mogli skorzystać z udanych rokowań zbiorowych” – podaje związek. Zwraca także uwagę na nierówne traktowanie artystów – niektórzy zostali bezpłatnie zakwaterowani, a inni nie.
Lista postulatów strajkowych obejmuje „rzeczywiste wynagrodzenie za przeniesienie praw pokrewnych dla zaangażowanych artystów, pokrycie wydatków dla wszystkich artystów zamieszkałych w odległości większej niż 40 km od miejsca ceremonii i prób oraz zapewnienie takiego samego wynagrodzenia tancerzom zatrudnionym ad hoc i etatowym”. W momencie pisania tego tekstu nie doszło (jeszcze?) do porozumienia.
Koszta rosną
Igrzyska miały kosztować Francję ok. 4,4 mld euro. Według Tony’ego Estangueta, przewodniczącego komitetu organizacyjnego, suma ta wzrosła do ok. 8,8 mld. Mowa o budowie specjalnych obiektów (w tym wioski olimpijskiej i aren w samym Paryżu), a do tego kosztów organizacyjnych (połowa deklarowanej sumy). Opinię publiczną zaszokowały spektakularne – a bardzo kosztowne – porażki, jak budowa kompleksu sportów wodnych w Saint-Denis. Planowano wydanie 70 mln euro, ostatecznie wydano 175 mln. Kompleks otwarto (z wielką pompą i przy udziale prezydenta Macrona) w kwietniu. Miał gościć skoczków do wody, graczy w piłkę wodną i pływaczki synchroniczne, ale nie będzie, bo już po oddaniu go do użytku okazało się, że nie spełnia wymogów dotyczących liczby widzów. Jest 5 tys. miejsc, a dla zawodów międzynarodowych wymagane jest 15 tys. Rywalizacja została przeniesiona do innych obiektów.
Igrzyska miały być ekologiczne. Ta zasada miała przyświecać tworzeniu nowego środka transportu. W 2023 r. zainaugurowano budowę Vertiportu, stacji powietrznych taksówek – działających na energię słoneczną i mających w założeniu przewozić do ośmiu osób jednocześnie na trasie lotnisko Roissy – most Austerlitz. Minihelikoptery miały latać sześć razy dziennie, a więc w założeniu każda maszyna miała przewieźć 48 osób. Najpierw okazało się, że ze względów bezpieczeństwa liczba pasażerów została zredukowana do jednej osoby. A następnie, że proces homologacji maszyn przez Agencję Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego skończy się jesienią. Region Île-de-France zainwestował w projekt ok. 1 mln euro, choć przy wpadce z zawodami w sportach wodnych wydaje się to niezbyt wiele.
Portal Yougov.fr podaje wyniki sondaży opinii Francuzów o igrzyskach. Co drugi badany uważa, że państwo może (lub raczej może) zapewnić bezpieczeństwo w pobliżu aren sportowych i na nich samych. 81 proc. boi się kradzieży lub aktów wandalizmu. Zamachów obawia się „zaledwie” 64 proc. 75 proc. uważa, że bezpieczeństwo może zapewnić obecność żołnierzy. Na policjantów liczy tylko 43 proc. Według badania Ipsos 47 proc. badanych ma pewność, że Francja jest w stanie zapewnić sprawny przebieg igrzysk. Miejmy nadzieję, że się nie mylą. ©Ⓟ