Nowy Cal Newport wcale nie jest nowy. To jedna z jego starszych (z 2012 r.) książek. Mimo to jej polski przekład powinien ucieszyć fanów tego amerykańskiego twórcy poradników.
Nowy Cal Newport wcale nie jest nowy. To jedna z jego starszych (z 2012 r.) książek. Mimo to jej polski przekład powinien ucieszyć fanów tego amerykańskiego twórcy poradników.
Newport nie ma jeszcze czterdziestki, ale już dawno wyrobił sobie markę. I to międzynarodową. Po polsku mieliśmy w ostatnich latach zarówno jego „Pracę głęboką” (2018) jak i „Cyfrowy minimalizm” (2019), w których Newport rozwija swoją koncepcję najskuteczniejszej drogi do kariery. A recepta jest mieszanką kreatywności i autonomii. Zwłaszcza tej drugiej nam w dzisiejszym świecie brakuje. Winni są jednak nie tyle ludzie, ile otaczające nas zewsząd technologie komunikacyjne. Ten – jak to określa Newport – hiperaktywny umysłowy rój. I to z niego trzeba się wyzwolić. Wtedy o karierę będzie łatwiej. „A World Without Email” (Świat bez e-maila) – to tytuł jego najnowszej (wydanej w tym roku) książki. Jeszcze na polski nieprzełożonej.
Wróćmy jednak do „Mojej pracy, mojej pasji”, którą dostajemy teraz od wydawnictwa Emka w ramach autorskiej serii (nawet graficznie przypominającej poprzednie książki). Jest to zestaw kilku rozbudowanych pomysłów na życie zawodowe. Jak to u Newporta bywa, na pierwszy rzut oka zdają się one mocno ekstrawaganckie i nieintuicyjne. Przy dokładniejszej analizie mocno jednak zyskują i na koniec człowiek pyta sam siebie: „Czemu w sumie wcześniej o tym nie pomyślałem?”. A Newport się cieszy. W końcu to na tym ożywczym i pobudzającym do myślenia schemacie zbudowane jest całe jego pisarstwo.
Zasada nr 1 głosi, by nigdy i pod żadnym pozorem nie kierować się przy wyborze drogi zawodowej swoją pasją. Czymkolwiek owa pasja jest. Oczywiście współczesny świat krzyczy coś przeciwnego. Podpowiada, by swoją pasję odkryć, rozwijać i się dla niej poświęcać. Zdaniem Newporta to nie droga, to kanał. Zamiast tego podejmij próbę (i to jest zasada nr 2) bycia dobrym w swojej dziedzinie. Bardzo ci to pomoże i da wielkie poczucie satysfakcji. Może nawet spełnienia. Zwłaszcza jeśli dostrzegą to inni. Tak dochodzimy do zasady nr 3. Głosi ona, by zrezygnować z awansu. Czy autor oszalał? Otóż nie, broni swojej tezy bardzo sprawnie. Powiada, że wraz ze wspinaniem się po szczeblach kariery tracimy coś bardzo ważnego. Awans sprawia, że coraz trudniej zachować konieczną dozę kontroli i autonomii. Oczywiście kontrola też ma swoje pułapki i Newport nawet je szczegółowo opisuje; chodzi o to, by umieć ich unikać. Brak kontroli może jednak być jeszcze większą pułapką i doprowadzić do tego, że nawet pozornie najbardziej udana kariera wcale tak wspaniała nie jest. Może nawet jest wręcz nieudana.
I wreszcie zasada nr 4, czyli potrzeba misji. Autor znów przełamuje oczekiwania, bo… wraca niespodziewanie na ziemię. Pisze, że każda misja potrzebuje reklamy i kapitału, żeby mogła przemienić się w rzeczywistość.
Wystarczy na zachętę? Moim zdaniem tak. W wiecznym rozdarciu pomiędzy „a co mi ktoś będzie mówił, jak mam pracować” a czytaniem każdego poradnika, jakby to była księga prawd objawionych, Cal Newport wydaje się rozsądnym kompromisem.
Pozostało
70%
treści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama