W kwietniu Francuzi zakazali krajowych połączeń lotniczych, dla których istnieje alternatywa w postaci transportu koleją krótszego niż 2,5 godziny. Przy okazji dokapitalizowali też narodowego przewoźnika lotniczego Air France 4 mld euro, co zatwierdziła Bruksela. Ta niekonsekwencja może dziwić, ale tylko na pierwszy rzut oka.
Jeszcze przed przyjęciem zakazu przewoźnik ograniczył sieć lotów krajowych, co było jednym z warunków przyznania pomocy publicznej. By nie konkurować z szybką koleją TGV, Air France zlikwidowało m.in. loty z Paryża do Bordeaux i Lyonu.
Francuzi nie są w tych działaniach odosobnieni. Już w zeszłym roku Austrian Airlines zrezygnował z części lotów krajowych. Sytuacja była wręcz bliźniacza, gdyż również w tym alpejskim kraju decyzja została niejako wymuszona przez rząd, który przyznał w zamian firmie gwarancje kredytowe (600 mln euro). Austriacy wprowadzili też minimalną cenę biletu lotniczego (40 euro), by uniemożliwić tanim liniom lotniczym wejście w miejsce, które opustoszało po AA.
Pozostało
93%
treści
Reklama