Liczba odmów przyłączenia do sieci elektroenergetycznej osiągnęła rekordowy poziom. Urząd Regulacji Energetyki podaje, że wzrosła ona o niecałe 6 proc. z roku na rok; powagę problemu pokazuje jednak to, że łączna moc projektów, które ostatecznie nie powstały przez brak zgody na przyłączenie do sieci, zwiększyła się w ciągu roku o niemal 40 proc. i była wyższa niż łącznie w latach 2020–2022. Znaczną większość tych instalacji stanowią odnawialne źródła energii.

Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) pod koniec 2023 r. moc zainstalowana OZE w Polsce wyniosła ok. 27,2 GW. Gdyby wszystkie projekty otrzymały zgodę na przyłączenie do sieci, mogłoby być dużo więcej. Jednak już teraz w wietrzne i słoneczne dni o niskim zapotrzebowaniu operator wyłącza część zielonych mocy, mając na względzie stabilność krajowego systemu. To właśnie niesterowalność OZE jest przyczyną tak dużej liczby odmów.

Ekspertyzy bez weryfikacji

Co roku główną przyczyną odmowy zawarcia umowy o przyłączenie do sieci elektroenergetycznej jest wskazywany przez przedsiębiorstwa energetyczne brak warunków technicznych. Problem w tym, że trudno to zweryfikować. Przedsiębiorstwo powołuje się na tę przyczynę na podstawie zamówionej przez siebie ekspertyzy. Prezes URE może się z nią zapoznać i wymóc na firmie przygotowanie drugiej ekspertyzy, ale nadal zamawiającym będzie przedsiębiorstwo energetyczne.

Jak informuje w sprawozdaniu za 2023 r. prezes URE, interweniując, wykorzystuje swoje „miękkie kompetencje”, żądając od przedsiębiorstwa dokumentów i informacji pod groźbą kary pieniężnej. I, jak czytamy w sprawozdaniu, „w wielu przypadkach dochodzi do zmiany wcześniejszego stanowiska przedsiębiorstwa, głębszego zbadania zgłaszanego tematu lub udzielenia wyjaśnień kwestii pozostawianych wcześniej przez przedsiębiorstwo bez odpowiedzi”. Co nasuwa podejrzenia, że zarzuty inwestorów o niejasnych zasadach podejmowania decyzji o przyłączeniu lub jego odmowie nie są pozbawione podstaw.

– Ekspertyzy zamawia przedsiębiorstwo energetyczne, a metodologie ich wykonywania są różne, co otwiera potencjalnie drogę do uznaniowości. W wypadku odmowy przyłączenia inwestor nie ma wglądu w założenia ekspertyzy, dostaje tylko ogólną informację, że jej wyniki wskazują na brak warunków technicznych przyłączenia. W branży krążą anegdotyczne przykłady odmów przyłączenia z powodu przeciążenia linii położonych nawet kilkadziesiąt kilometrów od wnioskowanego miejsca przyłączenia, podczas gdy moc wnioskowanej instalacji była relatywnie niewielka i wedle fachowych założeń nie powinna wpływać na system aż w takiej skali – mówi Dariusz Mańka, dyrektor ds. legislacji w Polskim Stowarzyszeniu Fotowoltaiki.

Ekspert wskazuje na potrzebę większej transparentności procedur przyłączeniowych oraz digitalizację procesu przyłączeniowego. I w tym kierunku idą postulowane przez prezesa URE zmiany. Popiera on digitalizację i umieszczanie na stronie operatora jawnej listy procedowanych wniosków. A także wprowadzenie aukcji na dostępne moce przyłączeniowe, jak też przyjęcie rozwiązań prawnych określających tzw. kamienie milowe realizacji poszczególnych etapów inwestycji danych instalacji OZE.

Potrzebne są też jednak instrumenty dyscyplinujące przedsiębiorstwa energetyczne, bo zdarza się nawet, że pozostawiają bez rozpoznania wnioski o wydanie warunków przyłączenia. Prezes URE chciałby też móc przeznaczać część przychodów pochodzących z opłat koncesyjnych na zlecanie własnych ekspertyz, by zweryfikować te opłacane przez firmy energetyczne.

Producenci zielonej energii podpowiadają dodatkowe rozwiązania.

– Apelujemy o ujednolicenie metodyki wyznaczania możliwości przyłączenia źródeł do sieci i opublikowanie jej w dokumencie rangi rozporządzenia. Proponujemy też ujednolicenie systemu informowania zainteresowanych podmiotów o aktualnie dostępnych zdolnościach przyłączeniowych. Dzięki czemu inwestor nie działałby po omacku – mówi Piotr Czopek, dyrektor ds. regulacji Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

– Przedsiębiorca, który chce w Polsce wybudować farmę fotowoltaiczną lub wiatrową, musi mieć najpierw prawo do gruntu, następnie przejść procedurę środowiskową, planistyczną, a potem dopiero może się starać o przyłącze. Przy tej skali odmów oznacza to oczywiście poważne ryzyko i konieczność zaangażowania dużych środków. Warto byłoby rozważyć odwrócenie tej kolejności, jak ma to miejsce w wielu krajach UE, aby przedsiębiorca najpierw mógł ubiegać się o przyznanie dostępnej mocy i kiedy będzie miał zagwarantowane przyłącze, dopiero kupować czy dzierżawić grunt pod instalacje – dodaje dyrektor Mańka.

Konieczna większa elastyczność

Ministerstwo Klimatu i Środowiska tłumaczy w odpowiedzi na pytania DGP, że wraz z dalszym rozwojem odnawialnych źródeł energii należy się spodziewać, że coraz częściej może dochodzić do sytuacji, w której przy zwiększonej podaży energii elektrycznej spowodowanej korzystnymi warunkami pogodowymi i przy ograniczonym zapotrzebowaniu odbiorców PSE podejmą decyzję o redukcji generacji z instalacji OZE. – Należy jednak podkreślić, że PSE sięgają po ograniczenia produkcji OZE w ostateczności, korzystając wcześniej z innych dostępnych narzędzi, w tym m.in. redukcji mocy elektrowni konwencjonalnych – podaje resort.

W zeszłym roku źródła odnawialne odpowiadały za ok. 22 proc. produkcji prądu w Polsce. Według projektu Krajowego planu na rzecz energii i klimatu (KPEiK) w 2030 r. może to już być ponad 50 proc. Jak więc maksymalnie wykorzystać moce, które już mamy, i znaleźć zbyt na jeszcze więcej zielonych megawatogodzin? Zdaniem MKiŚ kluczową kwestią jest zwiększenie elastyczności systemu elektroenergetycznego i zagospodarowanie nadwyżek energii generowanej w instalacjach OZE, np. elektryfikacji kolejnych gałęzi gospodarki, produkcji zielonego wodoru czy rozwoju magazynowania energii. ©℗

ikona lupy />
Odmowy przyłączenia do sieci elektroenergetycznej w latach 2020-2023 / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe