Senat odrzucił ustawę o zasadach udzielania przez Skarb Państwa gwarancji za zobowiązania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Senatorowie uznali, że bezpieczeństwo jest ważne, ale nie można go zapewniać kosztem portfeli odbiorców.

Koncernom energetycznym ciążą należące do nich elektrownie węglowe. Banki nie chcą finansować przedsięwzięć, które mają związek z węglem. Uwolnić je od tego obciążenia ma właśnie ustawa o NABE, która przewiduje, że SP odkupi od spółek PGE, ENEA, Tauron i Energa elektrownie węglowe, a następnie utworzy z nich NABE.

– Uwolniony w ten sposób potencjał inwestycyjny koncerny energetyczne wykorzystają na rozwój nowych mocy wytwórczych (z OZE – red.), zwiększą możliwości magazynowania i dystrybucji – tłumaczył senatorom Karol Rabenda, wiceminister aktywów państwowych.

Według planów rządu NABE ma skupić w sumie 72 bloki węglowe o łącznej mocy 30 GW, co stanowi 62 proc. wszystkich mocy w polskim systemie. SP ma najpierw wykupić spółki zależne zajmujące się wytwarzaniem energii elektrycznej w konwencjonalnych elektrowniach węglowych: PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Elektrownia Połaniec oraz Energa Elektrownie Ostrołęka. W dalszej kolejności spółki te wejdą w skład PGE GiEK. Miałoby to zapewnić stabilizację cen. Z przygotowanej dla Senatu przez prof. Michała Romanowskiego, adwokata w kancelarii Romanowski i Wspólnicy oraz wykładowcy UW, opinii wynika coś przeciwnego.

– W związku z bardzo prawdopodobną słabą i pogarszającą się w czasie sytuacją finansową NABE, która będzie skupiać praktycznie całość wytwarzania energii elektrycznej z węgla, mając najdroższe źródła wytwarzania, będzie ona starała się utrzymać płynność przez podnoszenie cen – uważa prof. Romanowski.

Jego zdaniem posłowie zasiadający w parlamencie tej kadencji chcą doprowadzić do sytuacji, w której jeden państwowy podmiot będzie decydował o wszystkim na rynku energii pochodzącej z węgla. Co może się odbić na konsumentach.

Podobnie uważa Grzegorz Onichimowski, ekspert związany z Koalicją Obywatelską Instytutu Obywatelskiego.

NABE będzie odpowiedzialna za ok. 70 proc. produkcji energii elektrycznej w Polsce. W tej sprawie postępowanie powinien przeprowadzić UOKiK – ocenia. Przypomina, że suma państwowych gwarancji finansowych dla NABE ma sięgnąć 70 mld zł. – Komisja Europejska może uznać to za pomoc publiczną – mówi DGP.

Ministerstwo Aktywów Państwowych argumentuje jednak, że skoro każde uczestniczące w koncentracji przedsiębiorstwo osiąga w Polsce więcej niż dwie trzecie łącznych obrotów, KE nie będzie mogła ingerować w ten proces. Ponadto, zdaniem resortu, NABE będzie bilansować system, a na rynku energii będzie funkcjonować na takich samych zasadach jak inni wytwórcy. Z tego powodu ustawa znosi obowiązek zgłoszenia prezesowi UOKiK zamiaru koncentracji wytwórczych aktywów węglowych.

KO deklaruje, że po ewentualnym zdobyciu większości w parlamencie będzie sprzeciwiać się łączeniu „trujących” aktywów węglowych. Z kolei Lewica popiera samo wydzielenie aktywów węglowych ze spółek energetycznym, ponieważ w innym przypadku będzie utrudnione pozyskiwanie finansowania na zielone projekty. – Nasz sprzeciw w głosowaniu wynikał z tego, że SP w ciemno daje 70 mld zł gwarancji. Kiedy pytaliśmy o wyceny poszczególnych kopalń i elektrowni, nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi – tłumaczy poseł Lewicy Dariusz Wieczorek.

Poproszony przez DGP o ocenę ustawy Janusz Steinhoff, ekspert BCC i wicepremier w rządzie Jerzego Buzka, pomysł powołania NABE ocenia jako racjonalny.

– Musimy coś zrobić, by przyspieszyć transformację i zapewnić ciągłość dostaw energii. Aktywa węglowe będą nam jeszcze potrzebne, a niewątpliwie ciążą dziś spółkom energetycznym. Ważne jest jednak, jak NABE byłaby zarządzana. Konieczne byłoby stworzenie wewnątrz niej mechanizmu konkurencji, który eliminowałby produkujące najdroższą energię bloki – ocenia dr Janusz Steinhoff.

Rządowi na ustawie bardzo zależy, dlatego nie jest wykluczone zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu, który odrzuciłby weto Senatu.©℗