Dopóki Trybunał Konstytucyjny nie stwierdzi niezgodności z ustawą zasadniczą przepisów wprowadzanych przez ministra zdrowia w związku z pandemią COVID-19, dopóty sąd cywilny nie ma podstaw do tego, aby zasądzić odszkodowanie od Skarbu Państwa na rzecz przedsiębiorcy, który na skutek tych przepisów został zmuszony zawiesić swoją działalność. Do takich wniosków doszedł Sąd Okręgowy w Warszawie w wyroku, którego uzasadnienie opublikowano w poniedziałek.

Sprawa została zainicjowana pozwem złożonym przez przedsiębiorcę, który prowadzi działalność związaną ze sportem, w tym przede wszystkim kluby fitness. Domagał się on odszkodowania w wysokości 100 tys. zł od Skarbu Państwa z tytułu uniemożliwienia mu prowadzenia działalności gospodarczej w okresie od 14 marca do 5 czerwca 2020 r. W tym czasie kluby fitness zostały zamknięte na mocy przepisów zawartych w rozporządzeniach wydanych przez ministra zdrowia, a mających związek z epidemią COVID-19.

Sąd oddalił jednak powództwo, a jednym z powodów takiej decyzji było to, że niekonstytucyjności przepisów wydanych przez MZ nie stwierdził jak dotąd TK. SO przywołał art. 4171 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym naprawienia szkody wyrządzonej przez wydanie aktu normatywnego można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą. Zdaniem sądu kluczowe znaczenie ma użyte w tym przepisie sformułowanie „we właściwym postępowaniu”.

SO uważa, że za takowe można uznać jedynie postępowanie przeprowadzone przed TK. Bo choć sądy powszechne mają kompetencje do przeprowadzania rozproszonej kontroli konstytucyjności norm, to jednak ich wyroki mają zupełnie inne skutki niż te wydawane przez trybunał. Jak bowiem czytamy w opublikowanym 5 maja br. uzasadnieniu orzeczenia warszawskiego sądu, tylko „wyrok Trybunału Konstytucyjnego ma skutek erga omnes powodujący powszechne uchylenie mocy wiążącej określonego przepisu w zakresie wynikającym z sentencji wyroku Trybunału Konstytucyjnego”. Natomiast przeprowadzana przez sąd powszechny rozproszona kontrola konstytucyjności norm prowadzi do niezastosowania danego przepisu w określonym stanie faktycznym. Takie rozstrzygnięcie rodzi więc skutki prawne ograniczone wyłącznie w konkretnej rozpoznawanej przez ten sąd sprawie.

Zdaniem sądu już sama wykładnia literalna wspomnianego przepisu k.p.c. prowadzi do jednoznacznego wniosku, że przesłanką odszkodowawczą jest uprzednie wydanie przez TK stosowanego orzeczenia. Jak bowiem podkreśla, ustawodawca nie bez powodu użył w tej regulacji sformułowania „we właściwym postępowaniu”. Warszawski SO uważa, że gdyby przesłanką odpowiedzialności odszkodowawczej miało być stwierdzenie niezgodności przepisu przez sąd cywilny rozpoznający pozew o odszkodowanie, to zastosowanie takiego sformułowania byłoby po prostu zbyteczne, a art. 4171 par. 1 k.p.c. miałby zapewne treść: „jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu niezgodności tego aktu z konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą”.

SO nie dał się również przekonać argumentom powoda, które odwoływały się do „obecnych realiów politycznych i ustrojowych”. Przedsiębiorca wskazywał, że TK w sposób dowolny decyduje o doborze spraw poddanych pod rozpoznanie. Podnosił również, że trybunał ma spore zaległości orzecznicze sięgające aż 2015 r.

„Okoliczności te nie mogą jednak powodować rozszerzenia kompetencji sądu powszechnego badającego sprawę o odszkodowanie i nie dają temu sądowi prawa do oceny konstytucyjności danego aktu prawnego” – skwitował krótko w uzasadnieniu wyroku.©℗

orzecznictwo