Coraz bliżej do chwili, gdy platformy internetowe zaczną płacić za kopiowane powszechnie artykuły prasowe czy też nawet ich fragmenty. Połowa wpływów trafi w ręce dziennikarzy.

Na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawiła się nowa wersja projektu nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz niektórych innych ustaw (nr z wykazu UC103). Uwzględnia liczne uwagi, jakie pojawiły się w toku konsultacji publicznych. Przypomnijmy, że przepisy mają na celu implementację dyrektywy Digital Single Market (DSM) oraz dyrektywy satelitarno-kablowej II (SATCAB II). Termin na to upłynął już w czerwcu 2021 r., ale rząd polski czekał z wdrożeniem dyrektyw do czasu rozstrzygnięcia swej skargi na jeden z jej przepisów.

Prawo pokrewne dla wydawców

Nowelizacja ma wreszcie przyznać prawa pokrewne wydawcom prasy, o co rynek wydawniczy zabiega od lat. Treści dziennikarskie są bowiem masowo powielane przez różnego rodzaju serwisy internetowe czy agregatory treści. Takie portale czerpią zyski np. z wyświetlanych reklam. Tymczasem redakcje ponoszące koszty związane z pozyskiwaniem tematów nie dostają nic z tego tortu. Dzięki planowanym przepisom, jeżeli jakikolwiek serwis internetowy będzie chciał wykorzystać artykuły prasowe czy nawet tylko ich fragmenty, to będzie musiał za to zapłacić redakcji, która odpowiada za materiały.
Na łamach DGP Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy, komentował już, że to rozwiązanie długo oczekiwane przez środowisko wydawców prasy, bo zrównuje ich prawa z producentami muzyki, filmów, gier i programów komputerowych. Prawo pokrewne ma przysługiwać przez okres dwóch lat od daty publikacji. Co istotne, połowa wpływów, jakie będą osiągane z tego tytułu przez wydawców, będzie przekazywana dziennikarzom.
Warto zaznaczyć, że prawo pokrewne - wbrew wypowiedziom niektórych krytyków - nie ma stanowić podatku od linków. Zarówno dyrektywa, jak i polski projekt wprost wyłączają hiperłącza spod regulacji. Nie będą nią też objęte materiały na użytek własny, niezwiązany z prowadzeniem działalności gospodarczej, jak również przytaczane pojedynczo słowa i bardzo krótkie fragmenty publikacji prasowych.

Nie tylko do szuflady

Nowa wersja projektu zawiera odmienne od pierwotnej propozycji zmiany w art. 57 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1062; ost.zm. Dz.U. z 2022 r. poz. 655). Chodzi o sytuacje, gdy firma (lub inny podmiot) nabywająca autorskie prawa majątkowe lub wykupująca licencję nie decyduje się rozpowszechnić utworu w uzgodnionym terminie. Twórca będzie mógł wówczas wyznaczyć dodatkowy termin na rozpowszechnienie utworu, nie krótszy niż sześć miesięcy, a następnie odstąpić od umowy bądź ją wypowiedzieć, ewentualnie udzielić licencji niewyłącznej innym osobom.
- Projektodawca zrezygnował z kontrowersyjnego pomysłu wprowadzenia możliwości rozwiązania przez twórcę umowy nawet w sytuacji, gdy nabywca praw lub licencji do utworu nie był zobowiązany do jego rozpowszechniania - zauważa Michał Sałajczyk, associate w kancelarii Baker McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy sp.k.
Propozycja nowelizacji pozostawia rozwiązanie pozwalające twórcom domagać się naprawienia szkody lub wypłacenia podwójnego wynagrodzenia - w stosunku do określonego w umowie o rozpowszechnianie utworu - od nabywcy lub licencjobiorcy, któremu udzielono licencji wyłącznej, a który nie rozpowszechni utworu z przyczyn leżących po jego stronie.
Dodatkowo twórcy zyskają prawo do regularnego otrzymywania od firmy czy osoby, na którą przenieśli prawa majątkowe lub udzielili licencji, aktualnej informacji o przychodach z korzystania ze swojego utworu oraz wynagrodzeniu należnym w związku z tym korzystaniem. Informacja ta ma być przekazywana z regularnością adekwatną do specyfiki danego sektora i sposobu korzystania z utworu, ale nie rzadziej niż raz do roku i nie częściej niż raz na kwartał.

Pliki będą filtrowane

Część zmian w projekcie dotyczy obowiązku blokowania treści naruszających przepisy przez właścicieli umożliwiających zamieszczanie materiałów przez użytkowników. Polska toczyła o to bój przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wskazując, że obowiązek filtrowania treści rodzi ryzyko cenzury internetu. Przegrała, choć jednocześnie to dzięki polskiej skardze trybunał doprecyzował, jak należy interpretować nowe regulacje (wyrok TSUE z 26 marca 2022 r. w sprawie C-401/19).
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Ostatecznie portale mają podejmować adekwatne działania w celu ograniczenia publikowania nielegalnych treści, ale tylko pod warunkiem że uprawnione podmioty przekażą im niezbędne informacje do ich wyszukiwania. Przy czym oprócz funkcjonującej już procedury „notice and take down” (zablokuj po zgłoszeniu), zostanie wprowadzona również inna o nazwie „notice and stay down” (zablokuj raz zgłoszoną treść). Zakłada ona, że portal będzie blokował klony nielegalnych plików (o ile będzie dysponował informacjami, które pozwolą na ich zlokalizowanie).
Pewnym zaskoczeniem jest dodanie do projektu ustawowego prawa do wynagrodzenia dla artystów wykonawców, których wykonania utworów są udostępnianie w serwisach streamingowych. Stało się tak na skutek postulatów wykonawców, czyli nie samych twórców (kompozytorów i autorów tekstów), tylko artystów wykonujących utwory. Wynagrodzenie z tytułu publicznego udostępniania utrwalenia artystycznego ma być wypłacane „za pośrednictwem właściwej organizacji zbiorowego zarządzania, analogicznie jak dodatkowe wynagrodzenie za eksploatację utworów audiowizualnych”. I tak samo ma być prawem niezbywalnym, niezrzekalnym i niepodlegającym egzekucji.
Na czym będzie polegać zmiana? Dziś pieniądze z tytułu udostępnienia utworu w serwisie streamingowym pobiera najczęściej wytwórnia muzyczna, która dysponuje licencją na rozporządzanie materiałem.
- Nowy przepis zakłada osobne wynagrodzenie dla faktycznych wykonawców utworu - tłumaczy mecenas Michał Sałajczyk. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt po uzgodnieniach i konsultacjach publicznych