Putin przejął kolejne kraje – taki przekaz popłynął w świat po wyborach prezydenckich, które wygrali lokalni socjaliści.
W Bułgarii, państwie należącym do NATO i Unii Europejskiej, niespodziewanie wysoko wygrał emerytowany generał Rumen Radew. W Mołdawii zaskoczenia nie było – nowym szefem państwa zostanie Igor Dodon. Rzeczywistość jest jednak bardziej zniuansowana, a obaj kandydaci szermowali prorosyjskimi hasłami raczej ze względu na ich społeczną popularność, a nie bezpośrednie związki z Kremlem.
W drugiej turze w Mołdawii socjalista Dodon otrzymał 52 proc. głosów i pokonał kandydatkę opozycji Maię Sandu. Teoretycznie sam Dodon także przedstawia siłę stojącą w kontrze do nominalnie proeuropejskiego rządu Pavla Filipa z Demokratycznej Partii Mołdawii (DPM). W rzeczywistości jednak jest człowiekiem bliskim faktycznemu władcy Mołdawii, oligarsze Vladowi Plahotniucowi. Plahotniuc formalnie jest tylko członkiem DPM, jednak jego ludzie kontrolują najważniejsze urzędy państwowe, służby, media i branże gospodarki. Dodon zaś jest jego dawnym wspólnikiem biznesowym.
Co ciekawe, tuż przed pierwszą turą wyborów oficjalny kandydat DPM Marian Lupu wycofał się z wyścigu i poparł Maię Sandu. Według naszych źródeł Lupu zrobił tak po to, by skompromitować ją wrażeniem, że także ona jest w jakiś sposób powiązana z Plahotniukiem, i pośrednio wesprzeć Dodona. Plahotniucowi nie ufa bowiem 90 proc. Mołdawian. Sandu, 44-letnia prozachodnia ekonomistka i była minister edukacji, zapowiadała rozmontowanie korupcyjnego układu pasożytującego na państwie pod pozorem integracji z Europą. Igor Dodon prezentował się w kampanii jako kandydat promoskiewski. Wprost określił Krym częścią Rosji, co wywołało gwałtowne protesty Ukrainy. Jednak Rosjanie tym razem nie wspierali jego kampanii tak, jak to miało miejsce podczas wyborów parlamentarnych w 2014 r. Kreml zdał sobie sprawę, że Dodon jest w większym stopniu kandydatem Plahotniuca niż Moskwy.
O ile takich wyników w Mołdawii spodziewali się wszyscy analitycy, o tyle zwycięstwo gen. Radewa w Bułgarii jest pewnym zaskoczeniem. Zwłaszcza jeśli chodzi o jego rozmiary; według wstępnych danych Radew pokonał kandydatkę rządzącej centroprawicy Ceckę Caczewą stosunkiem głosów 59:36. Reszta wyborców zaznaczyła świeżo wprowadzoną opcję „przeciw wszystkim”. W sukcesie Radewowi pomogła retoryka zakładająca normalizację relacji z Rosją. Były dowódca bułgarskich sił powietrznych, absolwent Squadron Officer School w Stanach Zjednoczonych, zwyciężył w sytuacji niezadowolenia Bułgarów z postępów rządu w walce z korupcją i wzrostu nastrojów eurosceptycznych, wynikających z obaw przed masową imigracją (Bułgaria jest państwem granicznym Unii Europejskiej). Po ogłoszeniu wyników exit polls dymisję zapowiedział polityczny mentor Caczewej, kontrowersyjny premier Bojko Borisow.
– Podczas swojej kampanii wyborczej Donald Trump jasno zapowiedział starania o lepszy dialog z Rosją. Daje nam to wielką nadzieję na pokojowe rozwiązanie konfliktów w Syrii i na Ukrainie oraz na osłabnięcie konfrontacji (Zachodu z Rosją – red.) – mówił Rudew w niedzielę na swoim wieczorze wyborczym. W kampanii generał zapowiadał też postawienie tamy nielegalnej imigracji i działania na rzecz zniesienia wzajemnych sankcji unijno-rosyjskich, wprowadzonych po aneksji Krymu oraz rozpętaniu wojny w Zagłębiu Donieckim. Wcześniej nawet premier Borisow skarżył się, że Sofia należy do stolic najsilniej dotkniętych ograniczeniami handlowymi w relacjach z Rosją.