Szef FARC Rodrigo Londono, znany również pod wojennym pseudonimem Timoleon Jimenez albo Timoszenko, powiedział w poniedziałek, że jest gotów poprawić porozumienie pokojowe z rządem Kolumbii, niespodziewanie odrzucone w niedzielnym referendum.

"Jesteśmy w trakcie analizowania w spokoju rezultatów tak, żeby kontynuować. To nie oznacza, że batalia o pokój została przegrana" - powiedział o wyniku referendum Londono stacji W Radio w Hawanie, gdzie ponad cztery lata trwały negocjacje pokojowe między Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC) a kolumbijskim rządem.

Zapewnił, że FARC jest gotów "zobaczyć, gdzie trzeba naprawić" porozumienie.

Z kolei sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun ogłosił w Genewie, że wysyła do Hawany swojego specjalnego wysłannika, Francuza Jeana Arnault. Przyznał, że wolałby "inny rezultat" referendum w Kolumbii.

Ku ogólnemu zaskoczeniu w niedzielę 50,21 proc. głosujących wypowiedziało się przeciwko porozumieniu pokojowemu z lewicowymi rebeliantami z FARC. Frekwencja wyniosła 37,28 proc.

Natychmiast po ogłoszeniu wyników referendum zarówno prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos, jak i Londono zgłosili wolę utrzymania obowiązującego od 29 sierpnia rozejmu. Zapowiedzieli podjęcie działań mających ożywić proces pokojowy.

Santos i przywódca FARC 26 września podpisali w Cartagenie układ pokojowy, który został wynegocjowany pod auspicjami Norwegii i Kuby. Aby wzmocnić jego prawowitość, porozumienie musiało jeszcze zostać zatwierdzone w niezobowiązującym referendum. Układ przewidywał m.in., że FARC przekształci się w partię polityczną po przekazaniu broni ONZ. Organizacja w sobotę potwierdziła zniszczenie 620 kg materiałów wybuchowych. Przeciwnicy porozumienia krytykowali przede wszystkim "pobłażliwe" kary przewidziane dla sprawców najpoważniejszych zbrodni i udział zdemobilizowanych bojówek w życiu politycznym.

W wyniku konfliktu w Kolumbii, w który zaangażowane były skrajnie lewicowe bojówki, skrajnie prawicowe oddziały paramilitarne i siły zbrojne, od 1964 roku zginęło 260 tys. ludzi, za zaginionych uznano 45 tys., a 6,9 mln musiało opuścić swoje domy.

Wynik referendum postrzegany jest jako zwycięstwo byłego prezydenta i obecnego lidera opozycji oraz prawicowego senatora Alvaro Uribe, który jest zaciekłym przeciwnikiem umowy. Nazywa on Santosa, który negocjował z FARC, zdrajcą.(PAP)

kot/ mc/