Szef administracji prezydenta Rosji Siergiej Iwanow powiedział w sobotę, że naruszeniem umów z Rosją jest zapowiedziany przez NATO rotacyjny tryb rozmieszczenia sił sojuszu w pobliżu jej granic. Jego zdaniem gotowość bojowa sił NATO jest stała, pomimo rotacji.

"Jaka to różnica, czy jeden oddział stacjonuje na stałe, czy zmienia się co pół roku? Byli, dajmy na to, Hiszpanie, a przyjechali Portugalczycy - na drugi dzień po tym, gdy Hiszpanie wyjechali. Gotowość bojowa nie zmienia się" - powiedział szef administracji Kremla w wywiadzie dla telewizji państwowej Rossija.

Wicesekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Jewgienij Łukjanow powiedział agencji RIA Nowosti, że Moskwa odpowie w sposób symetryczny na wszelkie działania NATO dotyczące wzmocnienia wschodnich granic sojuszu. Określił tę odpowiedź jako "adekwatną, skuteczną i tanią" i zauważył: "tak więc, nie ma się czym martwić".

W sobotę w centrum Moskwy odbył się wiec protestacyjny przeciwko NATO zorganizowany przez Komunistyczną Partię Federacji Rosyjskiej (KPRF). Jej lider Giennadij Ziuganow zaapelował, by "nie dopuszczać do dalszej agresji" NATO. Wskazał przy tym na decyzję o rozmieszczeniu batalionów Sojuszu w krajach bałtyckich.

Ministrowie obrony państw NATO potwierdzili 14 lipca decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu i rozmieszczeniu czterech batalionów w Polsce i krajach bałtyckich. Ostateczne decyzje mają zostać ogłoszone na szczycie NATO 8 i 9 lipca w Warszawie. Cztery bataliony trafią do Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.

Władze Rosji powołują się na Akt Założycielski NATO-Rosja z 1997 roku, w którym Zachód zapowiedział, że nie będzie rozmieszczał na stałej zasadzie znaczących sił w nowych krajach członkowskich.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)