Prezydent Czech nie przebierał w słowach. Powiedział, że działania Norwegów można nazwać uprowadzaniem dzieci, czyli swego rodzaju działalnością gangsterską. Dodał też, że w jego ocenie jest to najbardziej obrzydliwy gangsterski czyn. Te silne zarzuty padły właśnie pod adresem norweskiego urzędu ds. ochrony dzieci.
Od czterech lat Czechy żyją przypadkiem Evy Michalakowej, której na podstawie niepotwierdzonego donosu Barnevernet odebrał synów, następnie rozdzielił ich i przekazał do adopcji. Tymczasem w wigilię urząd odebrał dziesięciomiesięczną córkę kolejnej czeskiej matce żyjącej w Norwegii.
W rozwiązanie obu przypadków zaangażował się czeski rząd. Problem polega na tym, że norweskie prawo nie daje możliwości ani odwołania się od decyzji urzędu, ani sprawdzenia poprawności jego działania. Prezydent Milosz Zeman uważa, że czeski rząd ma prawo i obowiązek bronić dobra czeskich dzieci, dlatego zasugerował, że może w najbliższym czasie dojść do wezwania na konsultacje czeskiego ambasadora w Norwegii.