Sejmowa komisja ds. służb specjalnych nie zajęła się sprawą nielegalnego podsłuchu w restauracji "Różana". Urządzenie znalazła tydzień temu SKW tuż przed obiadem, który szef MON wydawał tam na cześć holenderskiej minister obrony.

Wicepremier Tomasz Siemoniak nie zgłosił jednak zawiadomienia do prokuratury, bo uznał, że skoro nie doszło do podsłuchu, to nie ma poszkodowanych.
Przewodniczący speckomisji Marek Biernacki uważa, że sprawa musi być omówiona. Stanie się to za dwa tygodnie, gdy do Sejmu będzie mógł przyjść szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Dziś nie ma go w kraju.


Zdaniem Marka Biernackiego - mimi iż szef MON nie czuje się w tej sprawie pokrzywdzony - komisja powinna się nad tą kwestią pochylić. Poseł uważa, że trzeba ustalić, kto założył podsłuch, kogo chciał nagrywać i czy urządzenie nie nagrało już kogoś w przeszłości. "Nielegalne podsłuchy to może nie moda, ale w ostatnich miesiącach jakaś plaga i trzeba się temu przyjrzeć" - podkreślił przewodniczący speckomisji.

Również za dwa tygodnie członkowie komisji zdecydują, czy rozpatrzyć wniosek PiS, jaki w imieniu partii złożył Marek Opioła. Poseł chce, żeby szefowie służb specjalnych przekazali informację, czy po katastrofie smoleńskiej dostawali jakiekolwiek dane na jej temat od obcych wywiadów. Polityka interesuje, czy nasze tajne służby miały wiadomości na przykład od wywiadów amerykańskiego, brytyjskiego, duńskiego i niemieckiego oraz ukraińskiego.

Wniosek posła Opioły ma związek z ostatnią publikacją na temat katastrofy smoleńskiej, jaka ukazała się w Niemczech. Autor książki twierdzi - powołując się na niemieckie specsłużby - że istniała grupa terrorystów, także z członkami na terenie Polski, która mogła zdalnie odpalić ładunek wybuchowy i doprowadzić do katastrofy rządowego Tupolewa.