Nie ma nadziei na to, by ktokolwiek przeżył katastrofę Airbusa linii Germanwings we francuskich Alpach. Jak podała policja w mieście Le Vernet, obok miejsca wypadku, nie ma potrzeby prowadzenia akcji ratunkowej, bo wszyscy, którzy byli na pokładzie zginęli.

Te informacje oparła na doniesieniach grupy, która jako pierwsza śmigłowcem wylądowała obok miejsca tragedii. Udało się to mimo trudno dostępnego rejonu oraz pogarszającej się w górach pogody. Cała okolica została "odizolowana", by możliwe było prowadzenie śledztwa w sprawie wypadku. Premier Francji potwierdził, że załoga śmigłowca, jaki dotarł na miejsce, poinformowała, że nikt się nie uratował.
Jeszcze dziś w rejon ten ma przybyć minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve.

W rejon katastrofy skierowano siedem policyjnych i ratunkowych śmigłowców, utworzono także regionalne centrum kontroli lotów, które ma kierować ruchem lotniczym podczas akcji. Na miejscu jest około 360 strażaków z okolicznych regionów, by pomóc siłom lokalnym. Sprowadzono też specjalistyczny sprzęt, m.in. oświetleniowy, by było możliwe prowadzenie poszukiwań w nocy.
Na pokładzie Aibusa było 150 osób - 144 pasażerów i 6 członków załogi.