Szef klubu PO Rafał Grupiński ostrożny w komentowaniu zeznań kelnerów. Fragmenty opisała dzisiejsza "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, latem 2014 roku nielegalne nagrania ważnych osób w państwie miały obalić rząd, a sprawcy mieli dostać "nagrodę od PiS", gdy dojdzie on do władzy. Tak twierdzą kelnerzy, którzy nagrywali polityków i biznesmenów - czytamy w gazecie.

Ostrożnie do tych rewelacji podchodzi Rafał Grupiński. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, lubię twardo trzymać się ziemi - mówi szef klubu PO. Dodał, że jeśli doniesienia prasowe okazałyby się prawdą, to osoby stojące za takim scenariuszem - obalenia rządu poprzez podsłuchy - miałby poważne kłopoty. Ponieważ jesteśmy w sferze teorii, przypuszczeń, przecieków, wycieków, to wolę zachować w tej kwestii ostrożność - powiedział.
Grupiński przypomina, że sprawę wyjaśnia prokuratura. Lepiej z końcowymi wnioskami się powstrzymać. Przewodniczący był też pytany o wiarygodność zeznających w sprawie podsłuchów kelnerów. Zwraca uwagę, że mamy do czynienia z osobami, przeciwko którym toczy się postępowanie i zależy im, by wypaść jak najkorzystniej. W tej sytuacji ta wiarygodność powinna być brana lekko w nawias - mówi Grupiński.


Afera podsłuchowa wybuchła w ubiegłym roku, po opublikowaniu przez tygodnik "Wprost" stenogramów z nielegalnie podsłuchanych rozmów różnych polityków w kilku warszawskich restauracjach. Wśród podsłuchiwanych byli między innymi ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, były minister finansów Jacek Rostowski i szef NBP Marek Belka.