Wszczęto śledztwo w sprawie zatonięcia statku "Cemfjord" u północnych wybrzeży Szkocji. Dotąd nie było żadnego sygnału od zaginionych członków załogi - 7 Polaków i Filipińczyka.

Ich poszukiwania z udziałem łodzi, helikopterów i straży przybrzeżnej zostały zakończone wczoraj wieczorem. Śledztwo w sprawie zatonięcia "Cemfjordu" wszczął Szkocki Wydział Badania Wypadków Morskich. Straż przybrzeżna będzie teraz nadawać komunikaty do przepływających jednostek z prośbą o informowanie o ewentualnym zauważeniu na wodzie elementów statku lub jego wyposażenia.

Brytyjska Agencja Morska i Ratownicza podała, że do zapadnięcia zmroku w niedzielę nie natrafiono na żaden ślad 7 Polaków i Filipińczyka. Wrak, którego dziób unosił się pionowo nad wodą, zatonął ostatecznie w niedzielę po południu "Cemfjord" został zauważony w sobotę przepływający obok prom z Aberdeen na Orkady. Unosił się dziobem pionowo do góry na wzburzonych wodach tej samej cieśniny Pentland Firth, na których po raz ostatni widziano "Cemfjord" w piątek około 13:00. Nie wiadomo jednak nawet kiedy doszło do katastrofy, bo statek nie nadał sygnału SOS.

"Cemfjord" przewoził cement z Danii do zachodniej Anglii. Statek był zarejestrowany na Cyprze. Jak powiedziała Radiu Gdańsk polska konsul z Edynburga Anna Dzięciołowska, Szkoci zamierzają wydobyć statek na powierzchnię - ale dopiero wtedy, gdy poprawi się pogoda. Muszą też sprowadzić na miejsce zatonięcia statku specjalistyczny sprzęt. Potwierdziła, że czterech członków załogi statku, w tym kapitan, pochodzą z Trójmiasta, dwóch z województwa zachodniopomorskiego, a jedna z centralnej Polski.

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Herald Scotland/The Guardian/johnogroat-journal.co.uk/wcześn./kd/dyd