Szkoccy separatyści dostrzegli nową furtkę do niepodległości.

Lider Szkockiej Partii Narodowej Alex Salmond mówił po przegranym we wrześniu referendum, że była to ostatnia taka szansa "może wręcz raz na zawsze". Ale jego zastępczyni, Nicola Sturgeon sugeruje możliwą powtórkę już za trzy lata przy okazji zapowiadanego referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Nicola Sturgeon powołuje się na wyniki badań, wskazujące, że Szkoci są bardziej prounijni niż Anglicy, i proponuje wbudować w unijne referendum wymóg podwójnej większości - w skali całego Zjednoczonego Królestwa i w każdym z czterech jego krajów. Jak mówi, jest to rozwiązanie stosowane w takich federacjach jak Kanada czy Australia.

"Myślę, że to jest słuszne i rozsądne. I zgadzałoby się z tym, o czym zapewniały partie probrytyjskie podczas szkockiego referendum, że Zjednoczone Królestwo jest rodziną narodów, partnerstwem równych" - powiedziała Nicola Sturgeon szkockiej rozgłośni BBC, ale nie wyjaśniła, czy ewentualne weto Szkotów miałoby zablokować wystapienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czy też pozostanie samej Szkocji w Unii. Te machinacje SNP rozgniewały szkockiego europosła z ramienia UKIP, Davida Coburna: "To śmieszne. Mieliśmy referendum, czy pozostać w Zjednoczonym Królestwie, i to miało zadecydować raz na zawsze. Teraz wydaje się, że Nicola Sturgeon chce to zmienić. Sęk w tym, że nie jesteśmy państwem federacyjnym" - dodał europoseł UKIP.