Rząd Stanów Zjednoczonych broni się przed oskarżeniami o to, że stał się „Wielkim Bratem”. Przedstawiciele Białego Domu zapewniają, że analiza danych z bilingów telefonicznych firm telekomunikacyjnych nie jest inwigilacją obywateli.

Przedstawiciele Białego Domu twierdzą, że analiza bilingów telefonicznych milionów Amerykanów jest koniczna w walce z terroryzmem. By przekonać opinię publiczną, że rząd nie podsłuchuje rozmów telefonicznych obywateli odtajniono część informacji na temat programu, który realizuje Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Rząd USA nie zdementował informacji, że ma dostęp do serwerów firm internetowych takich firm jak Google, Apple, Facebook czy Yahoo. Szef Narodowej Rady do spraw Wywiadu James Clapper podkreślił jednak, że stałe monitorowanie komunikacji internetowej nie dotyczy obywateli amerykańskich i osób znajdujących się na terytorium USA.

Sprawa kontroli przez władze bilingów telefonicznych oraz monitoringu internetowego podzieliła Amerykanów, polityków i media. Dziennik New York Times napisał, ze Barack Obama całkowicie stracił wiarygodność. Z kolei Wall Street Journal swój komentarz zatytułował „Dziękujemy za analizę danych”.