Prezydent Warszawy rzadko której sprawy broniła z takim przekonaniem, jak pomnika "Czterech Śpiących" na warszawskiej Pradze - podkreśla "Nasz Dziennik". Pomnik został zdemontowany w związku z budową drugiej linii metra i teraz ma wrócić. Ma być jedynie przesunięty o kilka metrów, ale protestują mieszkańcy.

"Nasz Dziennik" przypomina, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zgadzała się jednocześnie na postawienie w Warszawie pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I tu i tam wspierała się sondażami przeprowadzonymi wśród mieszkańców. Wynika z nich, że 72 procent z nich opowiada się za powrotem Czterech Śpiących.

Wynik 72 procent - jak podkreśla "Nasz Dziennik"- wydaje się mało wiarygodny, świadczyłby bowiem o kompletnej niewiedzy warszawiaków na temat najnowszej historii ich miasta. "Ale jeśli nawet tak by było, to nie zwalnia to prezydent Warszawy z edukowania społeczeństwa, a przede wszystkim z przestrzegania prawa. Prawo zaś stanowi, iż w Polsce jest zakazane gloryfikowanie symboli komunistycznych" - pisze gazeta.

Jeśli pomnik wróci na dawne miejsce, będzie to nie tylko złamanie prawa, ale i dowodem na to, że władze stolicy "nie uznają fałszowania historii i gloryfikowania Armii Czerwonej, która zniewoliła Polskę, jako czegoś niestosownego".