Na rok i dwa miesiące bezwzględnego więzienia skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku 25-latka za chuligański atak na nastolatka w dniu Marszu Równości, zorganizowanego w mieście 20 lipca ubiegłego roku. Wyrok jest prawomocny.

Kara łączna jest niższa o pół roku więzienia niż w pierwszej instancji, ale jedynie dlatego, że sąd uniewinnił oskarżonego od pobocznego zarzutu ukrywania dowodu osobistego innej osoby, czyli dokumentu, którym nie miał on prawa rozporządzać.

Atak na nastolatka miał miejsce w centrum miasta, na ulicy Suraskiej. Zarejestrowany został przez jedną z osób postronnych, nagranie wideo opublikowano w internecie. Wykorzystali je policjanci przeglądający materiały umieszczone w sieci po marszu. W zarzucie przyjęto, iż atak był występkiem chuligańskim, a sprawca działał umyślnie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego. Zaatakowany chłopak po silnym kopnięciu miał złamany obojczyk.

Sąd pierwszej instancji skazał 25-latka na rok i osiem miesięcy więzienia oraz 5 tys. zł nawiązki; dokładnie takiej kary chciała prokuratura. Obrona wnosiła o łagodniejszą, tzw. mieszaną karę za chuligański atak, tzn. o 3-miesięczne więzienie, a potem 2-letnie ograniczenie wolności poprzez 40 godzin prac społecznych miesięcznie.

Białostocki sąd okręgowy rozpatrywał apelację obrońcy i częściowo ją uwzględnił, uniewinnił bowiem 25-latka od zarzutu ukrywania cudzego dowodu osobistego. Nie znalazł jednak żadnych okoliczności łagodzących, które mogłyby wpłynąć na obniżenie i ewentualne zawieszenie wykonania kary za napaść. Za takie okoliczności sąd okręgowy nie uznał ani przyznania się przez sprawcę, ani chęci polubownego załatwienia sprawy w mediacji ani również tego, iż cios był tylko jeden, co - w ocenie obrońcy - miało świadczyć o niezbyt dużym stopniu agresji.

W uzasadnieniu sędzia Dariusz Niezabitowski zwracał uwagę m.in. na fakt, że incydent został nagrany telefonem komórkowym, byli też jego świadkowie, więc nie powinno się "przeceniać wagi przyznania się sprawcy do czynu". Mówił też, że oskarżony przyznawał się początkowo jedynie do kopnięcia i kwestionował wówczas spowodowanie urazu; sąd ocenił też, że sam fakt jednego kopnięcia, nie świadczy o niskim poziomie agresji i nie może być argumentem za łagodniejszą karą.

Sąd przyjął, że czyn miał znaczną społeczną szkodliwość z powodu brutalności działania, oraz fizycznych i psychicznych urazów nastolatka "zaatakowanego bez żadnego powodu". Podkreślał, że Marsz Równości był legalnym zgromadzeniem publicznym, a oskarżony nie znalazł się tam przypadkowo, jak to deklarował.

"Można z niewielkim marginesem pomyłki założyć, że udał się on w okolice miejsca zdarzenia nie przypadkowo z tzw. ciekawości, ale w celu zamanifestowania swojej niechęci i sprzeciwu wobec owego zdarzenia (Marszu Równości - PAP)" - mówił Niezabitowski przywołując m.in. zapisy monitoringu i informacje z przeszukania miejsca zamieszkania 25-latka.

Sąd zwracał uwagę, że napadnięty chłopak bezpośrednio w marszu nie uczestniczył, a był jego obserwatorem wraz z grupą znajomych. Wyróżniał się strojem, a zwłaszcza kolorem włosów (zielono-fioletowym) i w ten sposób "odpowiadał kanonowi wyobrażenia oskarżonego o osobach biorących udział w - nie akceptowanym przez niego - wydarzeniu bądź mogących sympatyzować z jego uczestnikami".

Sędzia Niezabitowski podkreślał, że napaść była "swoistym atakiem na konstytucyjnie zagwarantowane prawo każdego obywatela do określonych przekonań, wyznawanych wartości, również w sferze orientacji seksualnej".

"Czy też - do pewnego stopnia upraszczając - zamach na prawo do odmienności wyglądu zewnętrznego, choćby ubioru" - mówił sędzia. I zaznaczył, że z tego powodu orzeczenie w tej sprawie ma szerszy aspekt. "Winno stanowić czytelny sygnał dla potencjalnych naśladowców, którzy za pomocą tzw. argumentów siły będą próbowali kwestionować prawo innych osób do bycia współobywatelami demokratycznego państwa" - mówił.

Zaznaczył też, że każdy obywatel bez względu na wartości, którymi się w życiu kieruje (również te ze sfery orientacji seksualnej) ma "zagwarantowane prawo do uczestniczenia w legalnych zgromadzeniach bądź też do utożsamiania się z głoszonymi na nich poglądami, prawo do poszanowania swojej ludzkiej godności, zaś owo gwarantowane konstytucyjnie prawo winno być powszechnie szanowane i akceptowane również przez osoby wyznające inny system wartości".

Podkreślał, że to "fundamentalna" zasada ustroju państwa prawa, której zanegowanie może doprowadzić np. do takich niepożądanych skutków, jak wykluczenie osób lub nawet całych grup społecznych.