Roman Giertych trafił w czwartek po południu do szpitala. Adwokat stracił przytomność podczas przeszukania swojej willi w podwarszawskim Józefowie. Giertych został zatrzymany na polecenie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu i jeżeli jego stan zdrowia na to pozwoli, zostanie przewieziony w piątek na przesłuchanie w charakterze podejrzanego.

Roman Giertych miał w piątek 16 października reprezentować biznesmena Leszka Czarneckiego podczas rozpoznania wniosku Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Prokuratora chce aresztowania Czarneckiego, któremu postawiono zarzuty w związku z tzw. aferą GetBack.

Wiadomo, że Giertych na posiedzeniu w warszawskim sądzie się nie pojawi, bo w czwartek znalazł się w grupie osób zatrzymanych w czwartek przez CBA na polecenie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu. Został ujęty przed gmachem Sądu Okręgowego w Warszawie przez nieumundurowanych funkcjonariuszy. Świadek tego zdarzenia w rozmowie z PAP przekazał, że zatrzymanie adwokata przebiegło bardzo szybko. Agenci założyli Giertychowi kajdanki dopiero w samochodzie.

Po zatrzymaniu adwokat został przewieziony do domu w Józefowie, gdzie rozpoczęło się przeszukanie. Przeszukiwana była też kancelaria adwokacka na Nowym Świecie w Warszawie. Podczas przeszukania w willi adwokat zasłabł. Na miejsce przyjechała karetka pogotowia. Giertych został przewieziony najpierw do szpitala w Otwocku, a potem w Warszawie.

Po zasłabnięciu Giertycha do dziennikarzy zgromadzonych przed jego domem w Józefowie wyszli adwokaci, mec. Jakub Wende i mec. Paweł Pietkiewicz. Według Wende, do tej sytuacji by nie doszło, "gdyby nie to, że od wielu godzin prowadzone są przeszukania, naszym zdaniem w sposób bezprawny, bez obecności pana mecenasa Giertycha także w jego kancelarii". "Nie rozumiemy, dlaczego tak poważnemu adwokatowi, po prostu jeżeli prokurator chciał go przesłuchać, nie wysłano zaproszenia. Na pewno by się stawił" - powiedział jeden z obrońców.

Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn podał w czwartek, że zatrzymanych zostało w sumie 12 osób. Poinformował, że materiał dowodowy zgromadzony przez CBA wskazuje na udział zatrzymanych w procederze wyprowadzania środków ze spółki giełdowej, przywłaszczania tych środków, a także prania pieniędzy. Chodzi o 92 mln zł.

Zdaniem Giertycha, celem jego zatrzymania jest - jak napisał na Twitterze - "przykrycie katastrofy epidemicznej rządu PiS". Żaryn zaznaczył, że sprawa jest prowadzona od kilkunastu miesięcy, a "materiał dowodowy w tej sprawie jest mocny".

Prok. Anna Marszałek, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, poinformowała, że po doprowadzeniu do siedziby Prokuratury Regionalnej w Poznaniu podejrzani usłyszą zarzuty przywłaszczenia środków spółki i wyrządzenia jej szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. "Zarzucanych czynów mieli dopuścić się w latach 2010-2014" – wskazała.

Wśród zatrzymanych 12 osób, poza Giertychem, jest biznesmen Ryszard K. Po przesłuchaniach podejrzanych zostaną podjęte decyzje ws. ewentualnego zastosowania wobec nich środków zapobiegawczych. Prok. Marszałek powiedziała, że wszystkie zatrzymane osoby przebywały na terenie Polski i nie wykluczyła, że jeszcze w czwartek zostaną przewiezione do Poznania. Wiadomo jednak, że Roman Giertych nie został przewieziony i nie wiadomo czy jego stan zdrowia pozwoli na wykonanie z nim czynności procesowych w piątek.

Zgodnie z art. 248 p. 1 kodeksu postępowania karnego prokuratura ma 48 godzin na przedstawienie podejrzanej osobie zarzutów i przekazanie do sądu wniosku o zastosowanie ewentualnych środków zapobiegawczych. Artykuł ten stanowi również, że po przekroczeniu terminu 48-godzin podejrzanego należy "natychmiast zwolnić". Paragraf 3. Tego samego artykułu stanowi natomiast, że "ponowne zatrzymanie osoby podejrzanej na podstawie tych samych faktów i dowodów jest niedopuszczalne".

Z nieoficjalnych informacji wynika, że Roman Giertych przebywał ostatnio we Włoszech, w okolicach Rzymu, dokąd rzekomo planował się wkrótce wyprowadzić. Pytana przez PAP prok. Marszałek nie chciała powiedzieć, jaką rolę w sprawie wyprowadzenia pieniędzy ze spółki giełdowej mieli zatrzymani Ryszard K. i Roman Giertych. Odmówiła też odpowiedzi na pytanie, od kiedy prowadzone jest w tej sprawie śledztwo.

Roman Giertych, pełnomocnik m.in. Donalda Tuska i adwokat jego syna Michała, a w przeszłości polityk, poseł, wicepremier i minister edukacji w rządzie koalicji PiS-LPR-Samoobrona (2006-2007), napisał na Twitterze, że został zatrzymany "pod zarzutem działania na szkodę jakiejś spółki". "Skuto mnie kajdankami w przeddzień sprawy aresztowej L. Czarneckiego, którego jestem jedynym obrońcą. Nie pozwólcie, żeby moje zatrzymanie przykryło katastrofę epidemiczną rządu PiS, bo taki jest tego cel" - napisał.

Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do śledztwa, adwokat miał pomóc w wyprowadzeniu pieniędzy z jednej spółki Ryszarda K. do drugiej, a w rezultacie w ukryciu ich w spółkach zarejestrowanych na Cyprze. Miał zarobić na tym "ogromną kwotę pieniędzy"

Portal tvp.info napisał w czwartek, że - aby poznać tło sprawy - "musimy cofnąć się o kilka lat, do konfliktu między K. a miastem stołecznym Warszawa". "Co ciekawe, przedmiotem sporu biznesmena z rządzonym przez Platformę Obywatelską miastem było Miasteczko Wilanów" - czytamy.

Portal przywołał fragment z "Gazety Wyborczej" z 2014 r., w którym napisano, że: "grunty Prokomu (kontrolowanego w przeszłości przez K. - PAP) na Polach Wilanowskich należą do Polnordu, spółki z tej samej grupy kapitałowej co Prokom. Odkupiła je w 2006 roku. Prokom sprzedał też Polnordowi infrastrukturę kanalizacyjną, którą wcześniej obiecał oddać za darmo miastu. Teraz Polnord domaga się od stołecznego samorządu, by odkupił kanalizację. Jej wartość wyliczył na 57 mln zł, z odsetkami to już prawie 70 mln zł".

Jak podaje tvp.info, "warszawski ratusz uważał, że – zgodnie z umowami z Prokomem – inwestycje miały być przekazane stolicy bezpłatnie, a roszczenia spółki nie wynikały z umowy. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji odmawiało wyłożenia kilkudziesięciu milionów złotych, powołując się na deklarację firmy Ryszarda K. z 1999 r.". "Te roszczenia K. nie miały żadnego tytułu faktycznego" - powiedziała portalowi osoba, która ma być poinformowana w śledztwie.

"Jak wynika z ustaleń śledczych, do których dotarł portal tvp.info – prezes K. mając pełną wiedzę o bezprawności roszczeń zaczął część z fikcyjnych wierzytelności przerzucać przez swoje, bądź związane ze sobą spółki. W działaniach mających na celu wyprowadzenie pieniędzy miał brać udział Giertych, który skonstruował cały łańcuszek spółek, dzięki którym – kosztem spółki Polnord – bogacił się Prokom K." - czytamy w tvp.info.

Informator portalu wyjaśniał, że na rzeczoną kwotę 92 mln zł, "składają się bezpodstawne wierzytelności m. st. Warszawy oraz pieniądze uzyskane poprzez manewrowanie przy nieruchomościach". "Malwersacje te były skomplikowane, polegały m. in. na kupowaniu nieruchomości po zaniżonej cenie i sprzedawanie ich drożej spółkom, które miały zostać dokapitalizowane" - dodał rozmówca portalu.