Mimo znacznego dobowego wzrostu zakażeń koronawirusem we Włoszech nie dojdzie do ponownego zamknięcia kraju i zamrożenia gospodarki - zapewnił w niedzielę minister zdrowia Roberto Speranza. W sobotę zanotowano ponad tysiąc nowych zakażeń, najwięcej od maja.

W wypowiedziach opublikowanych w niedzielę w dziennikach "La Repubblica", "La Stampa", "Il Messaggero" i "Il Mattino" szef resortu zdrowia zaapelował do obywateli, aby unikali "przesadnych reakcji".

Speranza podkreślił, że nie traci optymizmu, choć jest nadal "czujny i ostrożny".

"Nasz system ochrony zdrowia został bardzo wzmocniony. Sytuacja nie jest porównywalna z tą z lutego-marca, kiedy mieliśmy krzywą zakażeń wyrwaną spod kontroli i nie było mechanizmu poszukiwania i izolowania przypadków"- stwierdził Speranza.

Zauważył, że zmienił się też średni wiek zakażonych; spadł do około 30-32 lat. To zaś oznacza, wyjaśnił, "mniejszą presję" na krajową służbę zdrowia, gdyż wiele osób przechodzi zakażenie bez objawów.

Jak zauważył minister, obecnie nie rozważa się możliwości ponownego tzw. lockdownu, czyli zamrożenia gospodarki i narzucenia mieszkańcom rygorystycznych ograniczeń. Decyzja taką została podjęto w marcu - wyjaśnił, ponieważ istniały obawy, że dojdzie do załamania systemu służby zdrowia.

"Mieliśmy we Włoszech 5 tysięcy miejsc na intensywnej terapii, teraz jest ich dwa razy więcej. Według ocen moich i europejskich kolegów nie będziemy mieli takiego samego nawrotu, jeśli zdołamy uchronić osoby starsze i najsłabsze" - dodał minister Speranza.

"Aby utworzyć zamkniętą czerwoną strefę, musiałoby dojść do eksplozji epidemii. Ja tego nie widzę. Widzę szerzenie się wirusa, a nie wybuch"- oświadczył.

Zaapelował ponownie o większą czujność w indywidualnych zachowaniach oraz stosowanie reguł dystansu i noszenia maseczek.

Minister zdrowia wyraził przekonanie, że testem dla Włoch będzie otwarcie szkół 14 września, przy zachowaniu najwyższych środków bezpieczeństwa.

Trwa ładowanie wpisu