Czy Wiktar Babaryka, były szef Biełhazprambanku, zostanie zarejestrowany jako kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi, czy trafi do więzienia – zastanawiają się eksperci. Według władz „są dowody, że Babaryka był zaangażowany w nielegalną działalność”.

„To wygląda na bardzo brutalny czarny PR” – ocenił publicysta Jury Drakachrust zarzuty wobec potencjalnego rywala Alaksanra Łukaszenki w wyborach. "Nie sądzę, by jutro go mieli wsadzić za kratki” - powiedział w rozmowie z portalem Naviny.by. „To bardziej skomplikowana gra; na razie. Po wyborach mogą i wsadzić” – dodał.

Komentator Wital Cyhankou ocenił na portalu, że niezarejestrowanie Babaryki jako kandydata i wysłanie go do więzienia w obecnej sytuacji jest mało prawdopodobne, bo dla prezydenta Łukaszenki „byłoby to zbyt oczywiste przyznanie swojej słabości”.

Z kolei politolog Waler Karbalewicz ocenił, że „nawet dla elektoratu Łukaszenki jest oczywiste, że atak na jego głównego oponenta przy użyciu struktur siłowych to niesprawiedliwość”.

Od czwartku na Białorusi głównym tematem politycznym jest tzw. sprawa Biełhazprambanku. Komitet Kontroli Państwowej (KGK) ogłosił, że prowadzi dochodzenie w związku z unikaniem płacenia podatków i praniem pieniędzy przez wysokich menadżerów Biełhazprambanku w czasie, gdy kierował nim Babaryka, obecnie starający się o możliwość startu w wyborach prezydenckich 9 sierpnia.

Do siedziby banku i kilku związanych z nim firm wkroczyła w czwartek milicja finansowa. Dzień później szef KGK Iwan Cierciel powiedział, że zatrzymano 15 osób, skonfiskowano 4 mln dol. i „są dowody na udział Wiktara Babaryki w nielegalnej działalności”.

O tym, że Babaryka nie mógł nic nie wiedzieć o przestępczej działalności swoich zastępców i współpracowników, mówił jeszcze przed wystąpieniem szefa KGK prezydent Łukaszenka. Jego zdaniem była to „jedna szajka”, którą organy ścigania obserwowały od 2016 r.

W niedzielę rzeczniczka prezydenta Natalla Ejsmant powiedziała, że „zatrzymani składają zeznania obciążające Babarykę”.

Sam Babaryka nazwał wcześniej sprawę „zamówieniem politycznym” i brutalnym przejęciem banku. Przekonywał, że nie łamał prawa, a działania władzy świadczą jego zdaniem o strachu. Jak powiedział w wywiadzie dla rosyjskiego portalu RBK, jego sztab jest przygotowany nawet na scenariusz, gdy on „będzie niedostępny”. M.in. przygotowano szereg wystąpień wideo.

Według Juryja Drakachursta dalsze losy Babaryki będą zależeć od tego, „jaka będzie dynamika jego popularności”. Jego zdaniem władze liczą, że uda się go zdyskredytować i mało kto na niego zagłosuje. „Jeśli jednak czarny PR nie zadziała (…), mogą być użyte bardziej prymitywne metody, np. zdjęcie z wyborów za złamanie przepisów o agitacji wyborczej” – ocenił publicysta.

Babaryka zebrał już ponad 300 tys. podpisów poparcia (potrzebnych jest 100 tys.). „Usunąć takiego mocnego pretendenta na etapie rejestracji niezbyt wypada” – oceniły Naviny.by.

Władze przekonują, że były menadżer Biełhazprambanku (który w ponad 99 proc. należy do Gazpromu i Gazprombanku), to projekt polityczny, za którym stoi Moskwa.

12 czerwca rosyjskie Gazprom i Gazprombank oceniły zwolnienia menadżerów i nominowanie nowych władz (taka informacja pojawiła się w mediach, lecz nie została oficjalnie potwierdzona) jako działania, które łamią przepisy białoruskie i umowę o Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej.

W areszcie przebywa obecnie wideobloger Siarhiej Cichanouski, nazwany przez Naviny.by nowym liderem białoruskiej ulicy. Pochodzący z Homla na wschodzie Białorusi aktywista nie zdołał nawet zgłosić się do udziału w kampanii prezydenckiej, ponieważ siedział w areszcie za spotkania ze swoimi zwolennikami, które zostały uznane za nielegalne zgromadzenia.

Cichanouski najpierw wyszedł na wolność (przed odsiedzeniem kilku zasądzonych kar), jednak został ponownie zatrzymany 29 maja podczas pikiety komitetu wyborczego Swiatłany Cichanouskiej.Żona blogera zarejestrowała swój komitet, gdy okazało się, że nie może tego zrobić mąż.

Pikiety Cichanouskiej gromadziły dotąd najwięcej wyborców, jednak w ostatnich dniach ograniczyła ona aktywność, w obawie przed prowokacjami, jak tłumaczyła. Od początku kampanii zatrzymano już około stu aktywistów, w tym członków komitetów wyborczych. Zarzucono im głównie udział w nielegalnych akcjach.

Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 9 sierpnia. Zbieranie podpisów poparcia trwa do 19 czerwca.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)