Podczas antyrasistowskich protestów w Richmond w stanie Wirginia demonstranci obalili w środę późnym wieczorem pomnik Jeffersona Davisa, prezydenta Skonfederowanych Stanów Ameryki, czyli państwa, które istniało w latach 1861-1865 w wyniku secesji części południowych stanów USA.

Pomnik, który stał przy Monument Avenue, został przewrócony przy pomocy lin, a jego szczątki znalazły się na pobliskim skrzyżowaniu, wstrzymując chwilo ruch drogowy.

Do podobnych wydarzeń doszło także w Portsmouth w stanie New Tampshire. Tam ścięto głowy czterem pomnikom konfederatów, po czym przewrócono je na ziemię. Protestujący przy cokołach rozpalili także ogień i palili amerykańskie flagi.

Wcześniej we środę w Bostonie ucięto głowę pomnikowi Krzysztofa Kolumba. To był kolejny taki incydent, bowiem dzień wcześniej zniszczono pomnik tego włoskiego podróżnika, odkrywcy i kolonizatora w Richmond. Monument został zrzucony z cokołu przy użyciu lin, podpalony i wrzucony do jeziora w parku. Na postumencie protestujący napisali sprayem: "Kolumb reprezentuje ludobójstwo".

W środę demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi wezwała Kongres do natychmiastowego podjęcia działań w celu usunięcia z Kapitolu 11 posągów przedstawiających przywódców i żołnierzy Konfederacji. "Ich posągi celebrują nienawiść, a nie nasze dziedzictwo. Muszą zostać usunięte" - podkreśliła Pelosi.

List Pelosi został opublikowany kilka godzin po tym, jak prezydent USA Donald Trump zapewnił, że "nawet nie rozważy" zmiany nazw baz wojskowych, nazwanych na cześć przywódców konfederatów. Dwa dni wcześniej szef Pentagonu Mark Esper i wiceminister obrony ds. armii lądowej Ryan McCarthy poinformowali, że nie mają zastrzeżeń do projektu zmiany nazw baz.

Amerykańska prasa podkreśla, że gotowość najwyższych rangą amerykańskich dowódców wojskowych do ewentualnej zmiany tych nazw to efekt fali protestów przeciw brutalności policji i rasowej niesprawiedliwości, które wybuchły po zabiciu przez policjanta Afroamerykanina George'a Floyda.