- Zakładam, że najwyżej 5 proc. wyborców skorzysta z korespondencyjnej formy głosowania. Samorządowcy otrzymają od rządu wszystkie środki ochrony – zapewnia Łukasz Schreiber, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Co z tymi wyborami?
Robimy wszystko, aby odbyły się w konstytucyjnym terminie i Polacy mogli skorzystać ze swojego podstawowego prawa, jakim jest prawo wyborcze. Jedna z partii opozycyjnych stara się tego Polaków pozbawić. Choć nasi oponenci mają wypisane „konstytucja” na koszulkach i szalikach, to kolejny raz sabotują ten absolutnie fundamentalny element demokracji, jakim są wybory. Wszystko po to, aby jak najbardziej przesunąć termin głosowania i zwiększyć szanse swojego kandydata. Są nawet gotowi doprowadzić do głębokiego kryzysu konstytucyjnego, w którym Polska nie będzie mieć prezydenta. Grają nie fair, ale ta strategia nie przyniesie rezultatów.
PiS też meandrował w sprawie wyborów. W ciągu dwóch miesięcy zmienialiście kodeks wyborczy już kilkakrotnie.
Różnica jest taka, że my robiliśmy wszystko, aby Polakom dać wybór, a nasi oponenci – wszystko, aby wybory się nie odbyły. To swoją drogą naprawdę niespotykana sytuacja, że opozycja nie chce wyborów. Jak bowiem chce przeprowadzić zmiany? Puczem, przewrotem? Nie wiem, co siedzi w głowie polityków PO. Wiem, że na początku epidemii sytuacja była dynamiczna. Nikt nie wiedział, jak się rozwinie, dziś wiemy, że udało się ją dość sprawnie opanować. Podobnie nie spełniły się czarne scenariusze dotyczące rynku pracy – owszem, mamy 100 tys. ludzi, którzy stracili pracę, ale były szacunki, że może ich być nawet milion. Z dzisiejszej perspektywy można uznać, że w sprawie wyborów najlepiej byłoby nie robić absolutnie nic.
To znaczy?
Zorganizować tradycyjne wybory 10 maja. Ale to widzimy dopiero dziś, na podstawie aktualnej wiedzy. Myśmy od początku robili wszystko, by wybory mogły się odbyć w konstytucyjnym terminie.
Czyli kiedy?
Muszą się odbyć zanim dojdzie do opróżnienia urzędu prezydenta. Z tego względu ostatnią możliwą datą wydaje się 28 czerwca.
A 5 lipca?
Osobiście bym go nie rekomendował, ale ostateczną decyzję podejmie pani marszałek Elżbieta Witek.
Czy znów nie brniemy w ślepy zaułek? Samorządy już podnoszą wątpliwości, czy zdążą organizacyjnie na 28 czerwca.
Samorządy czy może raczej politycy PO z Rafałem Trzaskowskim na czele? W Polsce jest blisko 2500 gmin, a problemy zgłasza zawsze ta sama grupa kilkunastu prezydentów największych miast. Dysponują potężnym zapleczem i kadrami, a nie potrafią sprawnie przekazać potrzebującym przedsiębiorcom pieniędzy z tarczy antykryzysowej. Wyborów też nie potrafią zorganizować? Mam świadomość, że to jest pewne wyzwanie organizacyjne, ale trzeba zrobić wszystko, by prezydent został zaprzysiężony przed 6 sierpnia. Mieliśmy już dwa spotkania z przedstawicielami samorządów. Dopiero na konferencji prasowej po drugim podnieśli larum. Trudno nie uznać tego za jakąś grę, która ma pomóc Rafałowi Trzaskowskiemu i całej Platformie, która nakazuje swoim samorządowcom takie działania. Środowisko to proponuje np. wybory na przełomie lipca i sierpnia, w środku sezonu urlopowego. Zaraz się okaże, że prezydent Sopotu wyjdzie i powie, że pojawiły się nowe problemy. Propozycja takiego terminu to granie na to, by obniżyć frekwencję w tych wyborach.
Ale może się okazać, że to elektorat Rafała Trzaskowskiego będzie wtedy na urlopie i nie zagłosuje. Dla was to chyba nie najgorsza perspektywa.
Dlatego taka gra może się okazać dla nich zgubna. Podobnie jak to, co robi Senat. Przedłużając prace nad ustawą wyborczą, skraca czas na zebranie podpisów i działa na szkodę kandydatów opozycji. My zadeklarowaliśmy poprawkę, zgodnie z którą jedna trzecia nowego kalendarza wyborczego będzie poświęcona na zebranie podpisów pod nowymi kandydaturami. Dlatego im później wybory zostaną zarządzone, tym mniej będzie czasu na zbiórkę. Rozumiem, że sprzymierzeńcy Rafała Trzaskowskiego zbierają podpisy od jakiegoś czasu w sposób nielegalny i dlatego może dla nich ten okres wynikający z kalendarza wyborczego nie jest istotny.
Na pewno obawy samorządowców mają tylko polityczny kontekst? W końcu muszą zorganizować komisje wyborcze, przygotować lokale wyborcze, zabezpieczyć je sanitarnie, a to wszystko kosztuje.
Środki ochrony rząd jest w stanie dostarczyć.
Ale wciąż nie wiadomo, jakie będą konkretne wymogi sanitarne dla lokali wyborczych. Minister zdrowia nie wydał rozporządzenia w tej sprawie, bez tego trudno w ogóle oszacować koszty przygotowań.
Minister wyda je, kiedy wybory zostaną ogłoszone. Dziś nie ma ku temu podstawy prawnej. Nie ma tu złej woli z naszej strony, ustawa wychodzi naprzeciw wszystkim postulatom opozycji, a spór może dotyczyć jedynie kwestii technicznych.
Podobno samorządowcy w rozmowach z panem i panią wicepremier Emilewicz wstępnie ocenili, że wybory będą kosztować dwukrotnie więcej niż rezerwa budżetowa licząca dziś ok. 320 mln zł?
Moim zdaniem to zawyżony szacunek. Samorządowcy otrzymają od rządu wszystkie środki ochrony, np. maseczki, płyny dezynfekujące. Być może urzędnicy będą mieli trochę więcej pracy w związku z obsługą przez nich głosowania korespondencyjnego na większą skalę. Nie bardzo wierzę, zresztą nie wynika to też z badań, by np. 50 proc. osób uprawnionych chciało w ten sposób zagłosować.
Podobno roboczo założyliście 25 proc.?
Ja zakładam, że to będzie najwyżej 5 proc. Polacy są przyzwyczajeni do tradycyjnego sposobu głosowania, jeśli jest on możliwy. Sytuacja epidemiczna też się poprawia. Tak więc z głosowaniem korespondencyjnym być może samorządy nie będą miały aż tyle pracy. Ale oczywiście dmuchamy na zimne. Ustawa uprawnia wojewodę, aby, na uzasadniony wniosek gminy lub z urzędu, mógł udzielić wsparcia osobowego albo organizacyjnego. Czyli będzie mógł np. oddelegować swoich urzędników do pomocy. Na dziś wydaje się, że największa liczba chętnych do głosowania korespondencyjnego może być na Śląsku.
Poczta Polska domaga się pokrycia kosztów, jakie poniosła w związku z przygotowaniami do majowych wyborów, które się nie odbyły. Chodzi o kwotę ok. 70 mln zł. Mówi się, że płatnikiem może być kancelaria premiera, bo Poczta działała na podstawie pisemnego polecenia premiera Morawieckiego.
Nie uczestniczę w tych rozmowach, więc nie znam konkretnych ustaleń, ale na pewno znajdziemy rozwiązanie tej sytuacji.
A nie obawiacie się politycznych rozliczeń za majowe wybory widmo?
Spójrzmy uczciwie na sytuację. Robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, aby wybory odbyły się w konstytucyjnym terminie. Dobrze wiemy, że wszystkie działania opozycji były podyktowane chęcią zmiany kandydata, a nie troską o bezpieczeństwo Polaków. Kogo zatem należy rozliczyć? Tych, którzy podjęli wszelkie działania, aby przeprowadzić bezpieczne wybory zgodnie z kalendarzem wyborczym, czy tych, którzy interes własnej partii przedłożyli nad interes państwa?
Część opozycji i prawników twierdzi, że jedynym konstytucyjnym rozwiązaniem byłyby wybory po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy.
Absolutnie się z nimi nie zgadzam. Jest konstytucyjne rozwiązanie zaproponowane przez PKW i należy z niego skorzystać. Opozycja chce za wszelką cenę przesunięcia terminu wyborów, bo liczy, że kryzys gospodarczy będzie mocniej odczuwalny, a w związku z tym trudniej będzie o reelekcję dla Andrzeja Dudy. Realizując taki scenariusz, nie będziemy mieli prezydenta i doprowadzimy do kryzysu konstytucyjnego, ale dla Platformy liczy się tylko wynik wyborów. Do tego ten żenujący sposób wymiany kandydata…
Sami im to umożliwiliście. Ogłoszenie stanu nadzwyczajnego mogło to zablokować.
Gdyby kierowały nami motywacje czysto polityczne, to być może należało wprowadzić stan klęski żywiołowej. Ale z punktu widzenia interesów Polski musieliśmy zrobić wszystko, by właśnie do tego nie doprowadzić, bo odbiłoby się to dodatkowo na naszej gospodarce.
Co jeszcze nie znaczy, że nie macie swoich politycznych interesów. Dążycie przecież do tego, by wybory odbyły się jak najszybciej.
PiS jest pierwszą i chyba jedyną na świecie partią krytykowaną za to, że chce zorganizować terminowo i zgodnie z konstytucją wybory. Opozycja i media mówią, że „PiS prze do wyborów”. A przecież to podstawowy obowiązek każdej władzy! To oczywiste, że w interesie Polski jest to, by nie było wakatu na stanowisku prezydenta. To byłaby sytuacja, która ośmieszyłaby nas na skalę międzynarodową.
A te „niewybory” majowe już nas nie ośmieszyły?
W wielu państwach zaplanowane wcześniej wybory nie odbyły się przez pandemię.
Bo zostały przesunięte. My zorganizowaliśmy wybory, w których nie było jak zagłosować.
Powtarzam. Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, aby wybory się odbyły. Oczywiście nie będę udawał, że nic się stało, ale konsekwencje tej sytuacji trzeba niwelować, a nie eskalować.
A jeśli jednak nie uda się wybrać prezydenta przed 6 sierpnia, to kto będzie pełnił tymczasowo funkcję głowy państwa – marszałek Sejmu czy Senatu?
Nie zamierzam wdawać się w takie dywagacje. Konstytucja nie przewiduje takiego rozwiązania dla sytuacji, w której się znaleźliśmy. Wierzę, że nie staniemy przed takim problemem. Zrobimy wszystko, by wybory się odbyły.
Jakie jest pole do korekt ustawy na poziomie Senatu?
Pojawiają się różnego rodzaju techniczne poprawki. Możemy np. zgodzić się na to, by wpisać do ustawy, że to państwo dostarczy środki ochrony do lokali wyborczych.
Jesteście skłonni do kompromisu w kwestiach finansowych i podniesienia limitu wydatków na kampanię dla nowych kandydatów?
Nie widzę takiej potrzeby, tym bardziej że ta kampania będzie krótka.
Opozycja zgłasza także wątpliwości do specjalnych uprawnień ministra zdrowia do decydowania o wyborach wyłącznie korespondencyjnych w przypadku zagrożenia epidemicznego w danej gminie.
To przepis wprowadzony na prośbę ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby był przez niego nadużywany. W imię czego, jakie zresztą byłyby z tego korzyści? To naprawdę nadzwyczajne uprawnienie, które nie powinno budzić niczyich oporów w obecnej sytuacji.
Jakie są najbliższe plany legislacyjne rządu? Co będzie na agendzie? Budżet?
Na pewno czeka nas nowelizacja budżetu, jest korekta ustawy o stabilizującej regule wydatkowej. Prezydent zapowiedział, a znany jest z dotrzymywania słowa, ustawę o dodatku solidarnościowym oraz zwiększeniu zasiłku dla bezrobotnych.
A to nie będzie nieco spóźnione rozwiązanie? Kiedy zaczną się wypłaty?
Natychmiast po tym, jak wejdzie w życie. Mam nadzieję, że w tym przypadku Senat nie będzie czekał 30 dni.
A jak nie będzie zwlekał, ale zaproponuje, by zasiłek był dwa razy większy?
Myślę, że ostatecznie będzie zdroworozsądkowy i taki, jak będzie wynikało z konsultacji prezydenta. Andrzej Duda prowadzi w tej chwili rozmowy, nie wykluczam, że zasiłek będzie wyższy niż to, co do tej pory zadeklarował prezydent. Nie może być jednak tak, że osoby bez pracy otrzymają więcej pieniędzy z zasiłków niż ci, którzy pracują i zarabiają minimalną pensję. To zniszczy rynek pracy.