Platforma Obywatelska boi się, że po ewentualnej wygranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich władzę w stolicy przejmie PiS. Działacze partii już rozpatrują potencjalne scenariusze.
Partia rządząca odpowiada, że to przedwczesne dywagacje, bo kandydat PO najpierw musiałby wygrać.
Ze startem prezydenta stolicy w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego wiążą się co najmniej dwa ryzyka dla PO. Pierwsze wiąże się z wystawieniem nowego kandydata w momencie, gdy nie jest przesądzone, jak ułoży się nowy kalendarz wyborczy, a zwłaszcza ile będzie czasu na dopełnienie formalności (np. zbiórkę podpisów) i ile potrwa kampania. Drugie ryzyko dotyczy tego, co po ewentualnej wygranej Trzaskowskiego może się wydarzyć w Warszawie.
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym wygaśnięcie mandatu prezydenta miasta jest równoznaczne z odwołaniem jego zastępców. Niezbędne staje się zatem przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Zanim to się jednak stanie, obowiązki prezydenta miasta przejmuje osoba wyznaczona przez premiera. Ustawa o samorządzie gminnym nie określa jednak wprost, w jakim czasie to następuje. – Należy przyjąć, że powinno to nastąpić „niezwłocznie”, zastrzegając jednocześnie, że objęcie obowiązków komisarza trwa do czasu wybrania nowego prezydenta miasta. W kwestii przeprowadzenia przedterminowych wyborów ustawodawca jest bardziej precyzyjny i jednoznacznie wskazuje, że zarządzenie i przeprowadzenie wyborów następuje w ciągu 90 dni od daty wystąpienia przyczyny – tłumaczy mec. Maciej Kiełbus z kancelarii prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners. Jak dodaje, osoba wyznaczona przez premiera, pełniąc funkcję prezydenta miasta, przejmuje wszystkie jego zadania i kompetencje, w granicach wynikających z przepisów prawa oraz uchwał rady miasta. – System prawa samorządowego przewiduje w tym zakresie ciągłość rozwiązań prawnych – precyzuje mec. Kiełbus.
Główna obawa polityków PO dotyczy tego, że PiS znajdzie sposób, by wprowadzić komisarza do stolicy na dłużej niż trzy miesiące – albo po to, by mieć więcej czasu na wypromowanie takiej osoby jako kandydata na przedterminowe wybory w stolicy, albo w skrajnym przypadku aż do końca kadencji (czyli do 2023 r.).
Nasi rozmówcy przywołują w tym kontekście sytuację sprzed kilkunastu lat. W grudniu 2005 r. ówczesny prezydent miasta Lech Kaczyński po wygranych wyborach przeniósł się do Pałacu Prezydenckiego. Aż do lutego 2006 r. urząd prezydenta miasta pozostawał nieobsadzony, bo dopiero wtedy rada (zdominowana przez PiS) stwierdziła wygaśnięcie jego samorządowego mandatu. Następnie do lipca 2006 r. obowiązki prezydenta miasta pełnił pełnomocnik Lecha Kaczyńskiego Mirosław Kochalski. Z kolei od 20 lipca do grudnia 2006 r. (czyli do końca kadencji) prezydentem-komisarzem był Kazimierz Marcinkiewicz. Ogółem wyszło więc tak, że komisarze z nadania PiS rządzili stolicą przez cały rok. Jak to możliwe? W styczniu 2006 r. uchwalono nowelizację ustawy o samorządzie gminnym. Zmiana przewidywała m.in., że wyborów przedterminowych na prezydenta miasta (wójta, burmistrza) nie przeprowadza się, jeśli data elekcji miałaby przypaść w okresie dłuższym niż sześć, a krótszym niż 12 miesięcy przed zakończeniem kadencji oraz jeśli radni, w terminie 30 dni od dnia podjęcia uchwały stwierdzającej wygaśnięcie mandatu wójta, podejmą uchwałę o nieprzeprowadzaniu wyborów. Mimo starań kandydat PiS przegrał jesienne wybory w 2006 r., a prezydentem Warszawy została wówczas Hanna Gronkiewicz-Waltz.
– Teraz PiS może sięgnąć po podobne sztuczki prawne. I mógłby je przeprowadzić przez parlament jeszcze za kadencji Andrzeja Dudy, by mieć pewność, że ustawa zostanie podpisana – twierdzi osoba zbliżona do Platformy.
Wprost mówiła o tym w zeszłym tygodniu Hanna Gronkiewicz-Waltz. – Nie wolno oddać Warszawy komisarzowi z PiS, opamiętajcie się – zaapelowała kilka dni temu, dodając, że lepszym kandydatem z ramienia PO byłby Radosław Sikorski.
Od jednego z naszych rozmówców słyszymy, że także w stołecznym ratuszu i podległych mu jednostkach zapanowała atmosfera niepewności. – Jest trochę popłochu, ale uspokajamy, że wybory prezydenckie są jednak priorytetem. Nie sądzę, by PiS był na tyle bezczelny, by próbować wstawiać komisarza na dłużej niż trzy miesiące. Zresztą taki komisarz nie będzie miał łatwo, bo PiS ma burmistrza tylko w jednej dzielnicy, poza tym nie ma większości w radzie miasta – twierdzi.
Kto mógłby być komisarzem? Nasz rozmówca związany z Platformą sugeruje, że na miejscu premiera Morawieckiego wyznaczyłby Michała Dworczyka. – To polityk raczej niekonfliktowy, ma potencjał wygrać wybory przedterminowe w Warszawie – ocenia.
PiS jednak ucina spekulacje dotyczące przyszłości Warszawy. – Na razie nikt u nas nie rozważa takich scenariuszy z prostego powodu – nie zakładamy, że Rafał Trzaskowski w ogóle zostanie prezydentem RP – przekonuje jeden z polityków. Za to Platformie jest na rękę powtarzanie, że Trzaskowski zmierza po prezydenturę. Temu może służyć suflowanie obaw przed PiS-owskim komisarzem.
Sam Trzaskowski zapowiedział wczoraj, że na potrzeby zadań w kampanii wyborczej weźmie w ratuszu urlop. Z jego bliskiego otoczenia słyszymy, że obowiązki prezydenta w tym czasie może przejąć pierwszy zastępca Paweł Rabiej lub inny wiceprezydent Michał Olszewski, który ma najdłuższy staż w urzędzie.
PO jest na rękę powtarzanie, że jej kandydat zmierza po prezydenturę