W czasie świąt Poczta Polska codziennie dostarcza ok. 10 mln listów, zatem wysłanie do 30 mln kart wyborczych jest w zasięgu jej możliwości - zapewnił w piątek podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Paweł Jabłoński w rozmowie z radiem "Siódma9".

Jabłoński wskazał, że wybory korespondencyjne to przedsięwzięcie na miarę możliwości Poczty Polskiej, którą określił jako "duże przedsiębiorstwo".

Przypomniał, że w Bawarii 29 marca przeprowadzono wybory samorządowe w formie wyłącznie korespondencyjnej. "Przepisy umożliwiające ich przeprowadzenie wprowadzono na cztery dni przed samym głosowaniem. W Bawarii również były potężne obawy, czy to się powiedzie - gazety jak +Sueddeutche Zeitung+ zastanawiały się czy nie będzie problemów z dostarczeniem, odbiorem i zasadą tajności. Jak wiemy - wybory się odbyły, frekwencja była większa niż kiedykolwiek wcześniej, eksperyment się zatem powiódł" - zaznaczył.

Wiceminister zapytany o to, co będzie się działo w przypadku osób z małych miejscowości, które nie posiadają skrzynek pocztowych oraz mają generalnie utrudniony dostęp do poczty i mogą przez to nie zdążyć się zgłosić do spisu wyborców, odpowiedział że mogą to zrobić za pomocą systemu ePUAP. "Poza tym osoby nie posiadające skrzynek pocztowych otrzymają przesyłkę od listonoszy. Poczta ma sposoby na dostarczanie listów w mniej dostępne miejsca. Należy też wspomnieć, że listonosze nie będą bardziej narażeni podczas wręczania kart do rąk własnych niż każdy z nas podczas codziennej wizyty w sklepie. Zostaną oczywiście wyposażeni w środki ochrony osobistej" - powiedział.

Zapytany o ewentualne przeniesienie wyborów na sierpień, Jabłoński odpowiedział, że "nie ma prawnej możliwości", żeby przełożyć je o trzy miesiące. "Jest to możliwe w przypadku stanu nadzwyczajnego, czyli instrumentalnego wykorzystania środka, który nigdy nie powinien być nadużywany. (...) To jest niebezpieczne rozwiązanie, bo wprowadza stan ciągłego niepokoju - nie wiadomo przecież, czy wybory odbędą się w takiej sytuacji za trzy miesiące czy dwa lata. (...) Póki co wybory muszą się odbyć do 23 maja, tak wynika z konstytucji" - podkreślił minister.

Jabłoński odniósł się również do zapowiedzi marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, że izba wyższa wykorzystania 30 dni na zajęcie stanowiska w sprawie ustawy o wyborach korespondencyjnych. Powiedział, że w wypadku "przetrzymania" dokumentu do terminu ostatecznego, rząd "znajdzie sposób, by sobie z tym poradzić". "Liczymy jednak, że zachowa się w sposób odpowiedzialny. Mamy bardzo liczne wypowiedzi marszałka Senatu, że nie zgadza się z tą ustawą i ją odrzuca. Skoro faktycznie tak jest, powinni to zrobić od razu, a nie utrudniać Poczcie Polskiej organizację wyborów, bo to przede wszystkim zagraża zwykłym Polakom, którzy chcą oddać głos" - stwierdził.

Wiceminister MSZ zapewnił, że jeśli jednak ustawa wejdzie w życie na początku maja, rząd będzie w oparciu o działające przepisy zbierał zgłoszenia od osób, które chcą wziąć udział w wyborach. "Na razie nie ma przepisu o wyborach przeprowadzanych drogą korespondencyjną. Będziemy natomiast starali się przyjąć taką interpretację, zgodnie z którą zgłoszenia oddane już w tym momencie będą traktowane jako korespondencyjne - zachowają swoją skuteczność. Przeprowadzimy to tak, żeby osoba, która się zgłosi w przyszłym tygodniu, nie musiała tego ponawiać w maju - to byłoby nadmiernym obowiązkiem. Trwają analizy na ten temat, ale chcemy to maksymalnie ułatwić" - zaznaczył.

Sejm 6 kwietnia br. uchwalił ustawę zgodnie, z którą wybory prezydenckie w 2020 r. mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. Nowy termin wyborów musi odpowiadać terminom przeprowadzenia tegorocznych wyborów wypływających z przepisów konstytucji.