Premier Shinzo Abe ogłosił natomiast środki ochrony członków swojego gabinetu przed infekcją, która mogłaby utrudnić walkę kraju z epidemią. Zgodnie z zapowiedzią wicepremier Taro Aso ze względów bezpieczeństwa nie będzie uczestniczył w posiedzeniach, w których bierze udział Abe – przekazał rzecznik rządu.
Według dziennika „Mainichi Shimbun” premier zaprzeczył jednak doniesieniom, że zamierza wprowadzić w kraju stan wyjątkowy i zakazać mieszkańcom wychodzenia z domów. Na poniedziałkowym zebraniu zarządu swojej partii Abe miał nazwać te informacje „fake newsem” - podała we wtorek gazeta.
Minister gospodarki Yasutoshi Nishimura oświadczył tego samego dnia, że Japonia nie znalazła się jeszcze w sytuacji wymagającej wprowadzenia stanu wyjątkowego. Dodał jednak, że sytuacja jest niepewna. „Gdybyśmy choć trochę poluźnili kontrolę, wzrost (liczby zachorowań) nie byłby zaskakujący” - powiedział.
Wcześniej spekulacje o ogólnokrajowym stanie wyjątkowym dementował główny sekretarz rządu Yoshihide Suga. „Nie ma w tym prawdy. Zaprzeczam temu kategorycznie. Nie jest też prawdą, że rozpoczęliśmy proces, aby to ogłosić” - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej, cytowany przez "Mainichi Shimbun".
Agencja Reutera zwraca uwagę, że ewentualna blokada w Japonii nie przypominałaby zakazów wprowadzonych w niektórych krajach Europy czy w USA. Zgodnie z japońskim prawem władze mogą jedynie poprosić ludzi o pozostanie w domach, ale nie jest to wiążące - wyjaśniła agencja.
Tymczasem 7,1 proc. respondentów ankiety przeprowadzonej w Tokio i sąsiednich prefekturach przez firmę zarządzającą komunikatorem internetowym Line we współpracy z japońskim ministerstwem zdrowia zadeklarowało, że ma co najmniej jeden objaw zakażenia koronawirusem – podała we wtorek agencja Reutera.
Według oficjalnych danych w Tokio wykryto dotychczas 443 infekcje groźnym patogenem. Gubernator miasta Yuriko Koike apelowała do mieszkańców, aby w miarę możliwości pracowali zdalnie i nie wychodzili z domów, o ile nie jest to konieczne.
W ankiecie Line Corp. wzięło udział w dniach 27-30 marca prawie 64 tys. osób, a co najmniej jeden objaw zgłosiło ok. 4,5 tys. z nich. Posiadanie objawów, takich jak gorączka czy kaszel, nie potwierdza jednak zakażenia koronawirusem.