Koronawirus znacznie ograniczył dochody chińskich firm w Nowym Jorku. Spadła ona od 30 do 80 proc., z powodu obaw klientów przed zakażeniem.

Szczególnie ucierpieli handlowcy w dzielnicy Chinatown na Manhattanie. Od połowy lutego odnotowali spadek sprzedaży od 30 do 80 proc. Drugie duże skupisko chińskich firm na Flushing w dzielnicy Queens także nawiedziły kłopoty. Spadek wyniósł tam ok 30 proc.

„W niektórych dzielnicach zauważymy znaczący wpływ (wirusa) na gospodarkę. Jeśli będzie to trwało przez następne trzy do pięciu miesięcy, jestem pewien, że niektóre firmy, będą musiały zwolnić część swoich pracowników” – powiedział w wywiadzie dla CNN komisarz miejskiego Departamentu Usług dla Małych Firm, Gregg Bishop.

W opinii lokalnych liderów biznesowych w chińskich dzielnicach wirus dotknął mocno przede wszystkim ośrodki medyczne, restauracje i sale bankietowe. Tracą one coraz więcej potencjalnych klientów.

Duże spustoszenie wywołał m.in. w sali bankietowej Royal Queen na Flushing. Szefowa placówki Connie Zhang powiedziała, że sprzedaż w firmie, zatrudniającej blisko 200 pracowników, spadła od stycznia o ok. 70-80 proc. Musiała w związku z tym skrócić personelowi tydzień pracy do trzech, czy czterech dni, z zarazem okroić zarobki.

Znaczny ubytek klientów odczuwa zwykle zapełniona restauracja Dim Sum na Manhattanie. Od stycznia znacznie mniej ludzi pojawia się w Spy C Cuisine, w Forest Hills na Queensie, a także w dzielnicy Sunset Park na Brooklynie.

Załamanie w biznesie restauracyjnym wpływa też na inne sektory. Spadek sprzedaży nastąpił na rynku rybnym, w sklepach, a także dotknął dostawców żywności. Pojawiają się skargi na taksówkarzy. Odmawiają oni przewożenia pasażerów do dzielnic ze skupiskami ludności chińskiej.

Ograniczenia w podróżach zagranicznych turystów uderzyły w hotele prowadzone przez Chińczykow oraz w przewoźników czarterowych. Jak wyjaśniał Wellington Chen, dyrektor wykonawczy nowojorskiej Chinatown Partnership Local Development Corporation chińscy klienci zwykle wydają najwięcej pieniędzy. Należą do podróżnych najdłużej pozostających w mieście.

Według mediów amerykańskich lęk przed chorobą odstrasza ludzi od dzielnic wschodnioazjatyckich. Liderzy biznesu zauważyli, że turyści i nowojorczycy unikają chińskich restauracji, sklepów i innych firm już od grudnia, kiedy po raz pierwszy pojawiły się informacje o wybuchu koronawirusa w Wuhan. Szczególnie ucierpiała Chinatown na Manhattanie.

Sprawę komplikują sprzeczne doniesienia w środkach masowego przekazu. Jeśli prezydent Donald Trump, a także gubernator Nowego Jorku Mario Cuomo i burmistrz miasta usiłują uspokoić społeczeństwo, towarzyszą temu oświadczenia budzące niepokój.

Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom powiadomiło, że jest tylko kwestią czasu, zanim wirus rozprzestrzeni się po całych Stanach Zjednoczonych. Panikę mogą zrodzić także wypowiedzi płynące od ludzi reprezentujących polityków.

Z zespołu jednej z reprezentantek Zgromadzenia Stanowego Nowego Jorku, Mathylde Frontus wyszło ostrzeżenie przed odwiedzaniem chińskich biznesów. „Większość właścicieli pojechała do Chin, aby świętować obchody chińskiego Nowego Roku.(…) Wracają, a niektórzy przwożą ze sobą koronawirusa. Raczej bądź bezpieczny niż masz żałować” – głosiła jej przestroga zamieszczona na Facebooku.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)