Przed wieloma wydarzeniami ważnymi dla przyszłości kontynentu polityka dwóch największych państw Wspólnoty rozchodzi się w różnych kierunkach.
Na głębokość podziałów częściowo wskazuje dokument, który był wczoraj omawiany w Brukseli podczas spotkania ministrów ds. europejskich. Francuski rząd na pięciu stronach rozrysował nowe zasady ewentualnego rozszerzenia UE. Paryż dążył do spotkania, by unijne stolice jak najszybciej mogły z nim się zapoznać.

Spór o Bałkany

Ten krok to konsekwencja weta francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona sprzed miesiąca, gdy podczas spotkania Rady Europejskiej osobiście zablokował rozpoczęcie negocjacji dotyczących wstąpienia Macedonii Północnej i Albanii do UE. Wtedy Macron uzasadniał, że tak jak wiele innych sfer, zasady dalszego rozszerzenia Unii należy zreformować. I dopiero wtedy rozmawiać z zainteresowanymi krajami.
W przedstawionym dokumencie Francuzi tworzą dla państw z unijnymi aspiracjami ścieżkę złożoną z siedmiu poziomów. Spełnienie części wymagań daje dostęp do pewnych benefitów przypisanych dla danego poziomu, jak na przykład dostęp do Erasmusa – programu wymiany studentów, częściowy dostęp do funduszy unijnych czy wejście do unii celnej UE. „Skuteczne, konkretne, rygorystyczne” – nowe rozwiązania chwaliła wczoraj w Brukseli Amélie de Montchalin, francuska minister ds. europejskich.
Jednak de facto regulacje zaproponowane przez Paryż przede wszystkim znacznie utrudniają wejście do Unii.
Francuski wniosek został wczoraj tylko wstępnie przedyskutowany, ale debata będzie się z czasem zaostrzać. Po sprzeciwie Macrona unijni przywódcy przesunęli ewentualną decyzję w sprawie Macedonii Północnej i Albanii na maj 2020 r., kiedy w Zagrzebiu odbędzie się unijny szczyt dotyczący Bałkanów Zachodnich.
Francuskiej dyplomacji będzie trudno o zmianę stanowiska Niemiec. Weto Macrona krytykowali nawet najbardziej frankofońscy członkowie niemieckiego rządu. Ze względu na potencjalne znaczenie gospodarcze, ale i chęć osiągnięcia politycznej stabilizacji w regionie, Berlin dąży do integracji z UE kolejnych państw bałkańskich.

Inaczej o NATO

W Berlinie nie milkną także krytyczne komentarze na temat wypowiedzi Macrona o NATO. W wywiadzie dla angielskiego tygodnika „The Economist” francuski prezydent stwierdził, że Sojusz Północnoatlantycki znajduje się w stanie „śmierci mózgu”. Zwracał uwagę, że ostatnie działania wojskowe USA i Turcji na terenie Syrii nie były koordynowane z resztą członków. Wyraził też wątpliwość co do aktualności artykułu 5 Traktatu północnoatlantyckiego. Mówi on o reakcji wszystkich partnerów w przypadku napaści na jedno z państw sojuszniczych. Macron w rozmowie przekonywał pozostałe państwa unijne do tworzenia własnych struktur bezpieczeństwa bez USA.
– Tak, chcemy silnej i suwerennej Europy, ale potrzebujemy jej jako części silnego NATO, a nie jako jego zastępcy – komentował wywiad Heiko Maas, szef niemieckiej dyplomacji. – Taki ogląd spraw nie odpowiada mojemu – skomentowała opinię Macrona kanclerz Angela Merkel. Również szefowa rządzącej w Niemczech Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej i równocześnie minister obrony RFN Annegret Kramp-Karrenbauer nie zostawiła francuskiemu przywódcy żadnych złudzeń. – Francuzi stawiają na silną współpracę europejską, która ma zastąpić NATO – tłumaczyła w niedzielnym wywiadzie dla „Die Welt”. – Ja mówię natomiast o zdolności do działania. Chodzi mi o to, żeby każde wzmocnienie obrony europejskiej wzmacniało również europejski filar NATO – zwracała uwagę na fundamentalną różnicę dzielącą Paryż i Berlin.
Kramp-Karrenbauer podtrzymała także gotowość do wypełnienia traktatowych zobowiązań łożenia 2 proc. PKB na obronność. Słowa niemieckich polityków są jasnym wsparciem dla jedności sojuszu przed nachodzącym grudniowym szczytem NATO.

Stosunek do Rosji

Również postulowany przez francuską administrację reset z Rosją nie może liczyć na ciepłe przyjęcie u niemieckich partnerów. – Jeśli chcemy budować pokój w Europie, odbudować europejską autonomię strategiczną, musimy ponownie rozważyć nasze stanowisko wobec Rosji – mówił dziennikarzom „The Economist” francuski przywódca.
Macron przed kilkoma miesiącami z honorami przyjmował prezydenta Rosji Władimira Putina oraz doprowadził do organizacji pierwszego od trzech lat spotkania w formacie normandzkim, czyli rozmów na temat konfliktu na wschodzie Ukrainie, w których biorą udział przywódcy Rosji, Ukrainy, Niemiec i Francji. Spotkanie odbędzie się już 9 grudnia. Macron liczy, że właśnie postępy w tych rozmowach pozwolą na otwarcie nowego rozdziału UE w relacjach z Rosją. Ale Niemcy, choć sami stawiają na punktową współpracę z Kremlem, np. w sprawach energetycznych czy współpracy społeczeństwa obywatelskiego, inaczej zapatrują się na całościową zmianę podejścia.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” relacjonuje poniedziałkową wizytę Sigmara Gabriela w Moskwie. Były wicekanclerz i minister spraw zagranicznych był dotychczas uznawany za zwolennika utrzymywania jak najbliższych relacji z Moskwą. A jednak dziennikarze relacjonują, jak goście Forum Niemiecko-Rosyjskiego usłyszeli od Gabriela, że konflikt na Ukrainie stoi na drodze do unijnego porozumienia z Rosją. Aneksja to dla wciąż wpływowego socjaldemokraty „poważne naruszenie prawa międzynarodowego”. Od normalnej współpracy z Rosją Zachód oddalony jest wciąż „o wiele mil” – przekonywał w Moskwie Gabriel.