Podczas wczorajszych prawyborów w Wieruszowie przedstawiciele Ministerstwa Cyfryzacji testowali „elektronizację procesu”.
11,5 tys. uprawnionych mieszkańców Wieruszowa mogło oddać głos w jednym z 12 lokali wyborczych na jeden z sześciu komitetów wyborczych zarejestrowanych w okręgu sieradzkim.
W prawybory zaangażowało się Ministerstwo Cyfryzacji (MC). Korzystając z tej okazji, urzędnicy chcieli przetestować głosowanie elektroniczne, przy czym swój głos można było oddać na obydwa sposoby.
– Same wybory to pewnego rodzaju zabawa, tak więc ten pilotaż traktujemy w podobnych kategoriach. To nie ma żadnego związku z głosowaniem przez internet. Zresztą ja sam nie jestem gorącym zwolennikiem e-votingu – przyznaje nam Marek Zagórski, minister cyfryzacji.
Z tych względów MC nie mówi o głosowaniu przez internet bez wychodzenia z domu, lecz o „elektronizacji procesu głosowania”. Chodziło o zbadanie możliwości oddania głosu za pomocą terminala z ekranem dotykowym, znajdującego się w lokalu wyborczym. – Taka forma głosowania być może uprościłaby życie komisjom, przyspieszyła liczenie głosów i tworzenie protokołów. Jeśli to rozwiązanie się sprawdzi, to kto wie, być może kiedyś dojrzejemy do głosowania internetowego – ocenia jedna z osób zaangażowanych w przygotowania do prawyborów.
Wcześniej MC nie chwaliło się, że przeprowadzi pilotaż przy okazji prawyborów. Dlaczego? Urzędnicy przede wszystkim nie chcą tworzyć wrażenia, że zapadły jakieś wiążące decyzje dotyczące wdrożenia e-votingu w Polsce. Tym bardziej że w PiS raczej są mieszane uczucia co do takiej formy.
Eksperci twierdzą, że możliwość głosowania z domu wymusiłaby na partiach radykalną zmianę taktyki agitacyjnej. Wciąż są też pytania o bezpieczeństwo głosowania online. Inaczej wygląda to w liczącej 1,3 mln osób Estonii, a inaczej wyglądałoby w Polsce, gdzie uprawnionych do głosowania jest ok. 30 mln osób.
– Temat e-votingu został skutecznie pogrzebany przez wybory samorządowe z 2014 r., gdy było mnóstwo oskarżeń o fałszerstwa. To było głosowanie metodą tradycyjną, proszę sobie wyobrazić, co by było, gdy to było głosowanie przez internet – dodaje jeden z naszych rozmówców.
Mimo to głosowanie przez internet w swoich programach wyborczych zapowiedziały Koalicja Obywatelska i PSL. – Frekwencja uległaby zwiększeniu, przede wszystkim wśród ludzi młodych. Polonia i osoby niepełnosprawne wreszcie mogliby uczestniczyć w wyborach bez konieczności pokonywania zbędnych barier – przekonują ludowcy.
Doktor Adam Gendźwiłł, politolog z UW, nie przeceniałby jednak roli e-votingu w kontekście budowania większej frekwencji.
– Osobiście szacowałbym, że głosowanie internetowe mogłoby zwiększyć frekwencję może o 3–5 proc., ale nie o kilkadziesiąt – ocenia. – Wiele osób chciałoby pewnie zagłosować online, traktując to jako nowinkę technologiczną. Ale czy to jest rozwiązanie, które spowodowałoby, że obywatele wyalienowani z polityki i głęboko nią rozczarowani nagle masowo by zagłosowali? Nie sądzę. Sama technologia nie zastąpi obywatelskiej edukacji i naturalnego przekonywania ludzi, że ich głos ma znaczenie – dodaje dr Gendźwiłł.