Wiceminister infrastruktury Rafał Weber uważa, że jest ciągle szansa na zmianę niekorzystnych dla Polski i części krajów UE przepisów pakietu mobilności. Ten pakiet zakłada m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników.

W piątek w Brukseli ministrowie transportu dyskutowali o kwestiach związanych z pakietem mobilności. Głos w dyskusji zabrał też Weber, który powiedział dziennikarzom po spotkaniu, że coraz więcej krajów członkowskich jest sceptycznych wobec regulacji w proponowanym kształcie.

"Pojawiali się nowi sojusznicy rozwiązań, które są przez nas krytykowane - Malta, Cypr, Irlandia. To też kraje, które podkreślają, że z perspektywy klimatu zapisy pakietu mobilności są niekorzystne" - przekazał Weber. Zaznaczył, że te trzy kraje dołączyły do bloku tworzonego m.in. przez Polskę, Bułgarię, Rumunię, Litwę, Łotwę.

Wiceminister poinformował, że "są też tacy (...), którzy głośno i oficjalnie nie krytykują tych zapisów, ale po cichu mówią, że myślą podobnie jak my i są coraz bardziej skłonni, żeby krytykować i negować tego typu zapisy pakietu mobilności". "Mamy nadzieję, że w efekcie kolejnych rozmów to przyniesie skutek i te zapisy zostaną wycofane" - zaznaczył Weber.

Jego zdaniem wtorkowe głosowania nad mandatem do negocjacji nad ostatecznym kształtem przepisów może być dla Polski i innych podobnie myślących krajów "przy odrobinie szczęścia korzystne". W tym kontekście zaapelował do polskich europosłów, aby przekonywali kolegów z innych państw, aby niekorzystne przepisy zostały usunięte z projektu.

Weber wcześniej podczas spotkania ministrów ostrzegł, że skutki wejścia w życie regulacji tzw. pakietu mobilności będą negatywne dla środowiska. Jak przekonywał, spowoduje on zwiększenie liczby przejazdów ciężarówek po europejskich drogach.

Przykładem propozycji zawartej w pakiecie mobilności, która jest sprzeczna z celami środowiskowymi UE, jest - jak wskazał polski wiceminister - obowiązek regularnego powrotu pojazdu do kraju siedziby, jak również wprowadzenie ograniczeń w wykonywaniu usług kabotażowych i przewozów, które polegają na wielokrotnym załadowaniu i rozładowaniu samochodu. "Są to rozwiązania niewpisujące się w cele polityki prośrodowiskowej. Ich rezultatem będzie wzrost (...) emisji CO2" - zauważył wiceminister.

Jak podkreślił, resort ma dane, z których wynika, że każdy punkt procentowy utraconej zdolności przewozowej w Europie będzie wymagał dodatkowych 6 tys. pojazdów na drogach. "Polski Instytut Transportu Samochodowego wyliczył, że ograniczenie wykonywania kabotażu z siedmiu do trzech dni, licząc na podstawie operacji obecnie wykonywanych przez polskich przewoźników, spowoduje konieczność spalenia dodatkowo 200 tys. ton paliwa rocznie na puste przebiegi, co przełoży się na wzrost emisji CO2 o około 635 tys. ton rocznie. Stanowi to ekwiwalent 5,7 tys. lotów przez Atlantyk z Chicago do Amsterdamu" - wskazał Weber.

Jego zdaniem dane te pokazują, że niestety nie zawsze w polityce unijnej wpływ na klimat jest brany pod uwagę. "Apeluję o nieprzyjmowanie niekorzystnych dla środowiska rozwiązań w ramach obecnie prowadzonych negocjacji" - wskazał.

Podziękował też, że podobne stanowisko wyrazili przedstawicieli Rumunii, Węgier i Bułgarii. "Krajów, które podobnie oceniają kwestie pakietu mobilności, jest więcej" - dodał wiceszef resortu infrastruktury.

W czwartek komisja transportu Parlamentu Europejskiego odrzuciła wniosek o odesłanie kontrowersyjnego projektu pakietu mobilności do Komisji Europejskiej, która miałaby przygotować nowe propozycje. Prace nad pakietem będą kontynuowane w PE.

Chodzi o regulacje z pakietu mobilności zakładające m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Wzbudzają one w UE wiele kontrowersji; część państw członkowskich, w tym Polska, jest im przeciwna i wskazuje na ich protekcjonistyczny charakter. Sektor transportu drogowego jest szczególnie silny w Polsce, a polskie firmy doskonale radzą sobie na rynku unijnym. Kraje zachodnie uważają jednak, że konkurencja ze strony firm z Europy Środkowo-Wschodniej zabiera im miejsca pracy.

W kwietniu regulacje przyjął Parlament Europejski poprzedniej kadencji. Do ich wejścia w życie potrzebny był jednak jeszcze kompromis z Radą UE (państwami członkowskimi) w negocjacjach nad ostatecznym kształtem zapisów. Czasu na te rokowania zabrakło z uwagi na to, że 18 kwietnia zakończyła się kadencja PE. We wrześniu sprawa wróciła do europarlamentu, bo komisja transportu, mimo poparcia na sesji, musi dać zielone światło do rozpoczęcia negocjacji, czyli tzw. mandat negocjacyjny. Nad tym mandatem europosłowie mają głosować w przyszły wtorek.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)