Szef Rady Europejskiej Donald Tusk zarzucił brytyjskiemu premierowi Borisowi Johnsonowi, że domagając się usunięcia z umowy o wyjściu z UE zapisów dotyczących mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej, w rzeczywistości wspiera przywrócenie twardej granicy.

Również Komisja Europejska, a także sprawująca prezydencję Finlandia chłodno wypowiedziały się o stanowisku szefa brytyjskiego rządu, który chce nakłonić UE do renegocjacji umowy rozwodowej i rezygnacji z zapisów backstopu.

"Backstop to ubezpieczenie, by uniknąć twardej granicy na wyspie irlandzkiej, dopóki nie zostanie znaleziona alternatywa. Ci, którzy są przeciwko i nie proponują alternatywnych rozwiązań, w rzeczywistości popierają przywrócenie granicy. Nawet jeśli tego nie przyznają" - oświadczył we wtorek na Twitterze Tusk.

W poniedziałek wieczorem Johnson napisał do przewodniczącego Rady Europejskiej, że chciałby zastąpienia backstopu zobowiązaniem do wprowadzenia alternatywnych rozwiązań przed końcem okresu przejściowego. Nie wskazał jednak jak miałyby one wyglądać.

Rzeczniczka KE Natasha Bertaud podkreśliła na wtorkowej konferencji prasowej, że pismo premiera Wielkiej Brytanii nie zawiera prawnego, operacyjnego rozwiązania, by zapobiec powrotowi twardej granicy na wyspie irlandzkiej.

"List (...) nie wskazuje, jakie mogłyby być inne rozwiązania (poza backstopem - PAP) i tak naprawdę przyznaje, że nie ma gwarancji, iż takie rozwiązania zostałyby wprowadzone przed końcem okresu przejściowego" - oświadczyła Bertaud.

Backstop to "polisa ubezpieczeniowa", która ma zagwarantować, że nie będzie twardej granicy pomiędzy Irlandią a Irlandią Północną. Ma ona być uruchomiona tylko wówczas, gdyby nie doszło do zawarcia umowy dotyczącej przyszłych relacji między UE a Wielką Brytanią.

Komisja Europejska, która prowadziła negocjacje w imieniu państw członkowskich z Londynem, zapewniła, że jest gotowa do konstruktywnej pracy z Wielką Brytanią, jednak w ramach udzielonego jej mandatu przez państwa członkowskie. Ten jednak daje zielone światło tylko na rozmowę o zmianach zapisów deklaracji politycznej dołączonej do umowy o wyjściu, a nie samego porozumienia rozwodowego.

Unijna "27" podtrzymuje jednomyślne stanowisko, że renegocjacji umowy o wyjściu, która była wypracowywana przez trzy lata i na którą zgodził się rząd w Londynie pod przywództwem premier Theresy May, nie będzie.

Odpowiadając na oświadczenia, że to, czy dojdzie do bezumownego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE zależy teraz głównie od strony unijnej, Bertaud podkreśliła, że nie chce wchodzić w grę polegającą na wzajemnych oskarżeniach, ale KE uważa, że uporządkowany brexit jest w najlepszym interesie obu stron.

"To brexit spowodował problemy dla wyspy irlandzkiej. Obie strony rozpoczęły negocjacje z zobowiązaniem, że unikną twardej granicy. Backstop jest dotychczas jedynym środkiem, który został wskazany przez obie strony, by utrzymać to zobowiązanie" - zaznaczyła rzeczniczka KE.

Rozmowy na poziomie negocjatorów są na razie zawieszone. Do tej pory Londyn nie zwrócił się o dwustronne spotkanie z szefem KE Jean-Claude'em Junckerem. Bruksela deklaruje jednak owartość. "Jesteśmy gotowi do przeanalizowania jakichkolwiek propozycji, które są zgodne z porozumieniem o wyjściu" - oświadczyła Bertaud.

Johnson domaga się usunięcia zapisów o backstopie, bo to przez nie porozumienia z UE nie udało się przeprowadzić przez brytyjski parlament. Eurosceptycy na Wyspach wskazują, że w razie uruchomienia zapisów tej polisy Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i w elementach wspólnego rynku, aby nie dopuścić do powrotu twardej granicy między Irlandią Płn. a pozostającą w UE Irlandią.