Nie ma porozumienia ze związkowcami polskiego oddziału największego producenta stali.
Z powodu wysokich cen prądu i praw do emisji dwutlenku węgla oraz światowego spowolnienia na rynku stali ArcelorMittal Poland podjął w maju decyzję o wygaszeniu wielkiego pieca i stalowni w krakowskiej hucie. Koncern zapewnia, że to działania tymczasowe, ale związkowcy obawiają się, że to faktycznie zamknięcie części firmy. O swoje stanowiska boi się ponad tysiąc osób. Protest, planowany na 24 lipca, może być odwołany, jeśli Mittal wycofa się ze swoich decyzji – zdecydowali hutnicy. – Jeśli ten protest nie pomoże, będziemy podejmować kolejne działania – mówi DGP Władysław Kielian z Solidarności krakowskiego oddziału firmy. – Rozumiemy sytuację gospodarczą, ale ograniczenie produkcji o 1,5 mln ton w skali roku można rozłożyć na trzy wielkie piece bez wyłączania krakowskiego. W oddziale pracuje 800 osób, ale wraz z zakładem energetycznym czy utrzymaniem ruchu problem dotyczy 1200 ludzi. Tylko część z nich pójdzie na postojowe czy do innych oddziałów. Wielu już szuka pracy – tłumaczy.
Wcześniej Mittal zdecydował, że wielki piec w Dąbrowie Górniczej nie przejdzie generalnego remontu, a tylko doraźny – właśnie ze względu na niepewną sytuację gospodarczą. – Informując o naszych planach na początku maja, zaznaczaliśmy, że przemysł stalowy boryka się z trudnościami o charakterze globalnym, regionalnym i lokalnym. Mamy do czynienia ze spowolnieniem światowym, które odbija się na sektorze stalowym w Europie – mówi Marzena Rogozik z działu komunikacji ArcelorMittal Poland.
Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Stali globalna nadwyżka mocy produkcyjnych w hutnictwie wynosi 425 mln ton. – Naszemu sektorowi potrzeba rozwiązań na szczeblu europejskim. Dotyczy to szczególnie wzmocnienia ochrony rynku przed nieuczciwym importem z krajów trzecich oraz systemu handlu prawami do emisji CO2 – tłumaczy Rogozik.
Od maja warunki dla branży jeszcze się pogorszyły – cena rudy żelaza wzrosła o 30 dol. za tonę, a 1 lipca UE zwiększyła kontyngenty na import wyrobów stalowych o kolejne 5 proc., co oznacza ich wzrost o 10 proc. w ciągu półrocza. Branża optowała za zmniejszeniem kontyngentów, a minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił nawet o konieczności wprowadzenia w UE podatku od śladu węglowego, by stal z krajów, w których nie ma opłat za emisję CO2 (w poniedziałek cena tony wynosiła 29,23 euro), nie obniżała konkurencyjności europejskiego przemysłu.
– Zawiesiliśmy rekrutację zewnętrzną. Kończymy analizę dostępnych miejsc pracy i profilów zawodowych pracowników. Mamy nadzieję, że warunki rynkowe ulegną poprawie i że równowaga między podażą a popytem oraz równe warunki konkurowania zostaną przywrócone – mówi Rogozik.