Najpilniejsze elementy do zaadresowania na najbliższą kadencję to m.in. dalsza przebudowa systemu, lepsza opieka, skrócenie kolejek do specjalistów i na SOR-ach, tworzenie rejestrów i edukacja o zdrowiu – powiedział w sobotę w Katowicach minister zdrowia Łukasz Szumowski.

W debacie podczas trwającej w stolicy Górnego Śląska Konwencji Programowej Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy szef resortu zdrowia ocenił, że ochrona zdrowia należy do kluczowych obszarów, w których Polacy oczekują systematycznej poprawy.

"Polacy nie oczekują rewolucji. To, co robimy, to wiarygodna naprawa systemu, który od wielu, wielu lat był niedofinansowany, był zacofany i nie był priorytetem politycznym naszych poprzedników praktycznie chyba nigdy" – powiedział minister. Akcentował, że naprawy systemu ochrony zdrowia nie uda się przeprowadzić w ciągu roku, dwóch czy nawet jednej kadencji.

Jak wyliczał, tzw. utracony dochód z powodu chorób osiąga w Polsce wartość 50 mld zł rocznie, a Polacy chorują w sumie 226 mln dni w roku. Stąd – zapewnił – środki przeznaczane na ochronę zdrowia to nie koszt, ale inwestycja. "Jest to na pewno inwestycja, którą warto zrobić i którą robimy" – mówił.

Przypomniał, że obecnie wydatki na ochronę zdrowia są o 25 mld zł wyższe niż na początku kadencji obecnego rządu. "100 mld zł przeznaczamy na ochronę zdrowia Polaków. W 2024 r. to będzie 160 mld zł, a co dalej? Myślę, że te nakłady będą rosły dalej. Jestem przekonany, że powinniśmy w kolejnych latach osiągnąć średnią europejską wydatków na ochronę zdrowia" – mówił, podkreślając, że środki w tej dziedzinie są inwestowane racjonalnie, m.in. dzięki ustawie o sieci szpitali.

"Nie wydatkujemy tych pieniędzy w sposób dowolny, na dowolny szpital, który gdziekolwiek się pojawi. Dzięki temu, że wzrastają nakłady, mogliśmy wzmocnić kadry (...), możemy również zwiększyć wycenę świadczeń, możemy wprowadzić nielimitowane świadczenia w taki sposób, żeby kolejki w tych obszarach, w których interweniujemy, za niedługi czas spadły w sposób bardzo istotny" – powiedział Szumowski, podając przykład zabiegów usuwania zaćmy, do których w niektórych regionach praktycznie nie ma obecnie kolejek.

Szef resortu zdrowia zaznaczył, że naprawa systemu ochrony zdrowia jest inwestycją wieloletnią. "Nie naprawimy systemu ochrony zdrowia w rok, dwa, a nawet nie w jedną kadencję. Jeżeli chcemy mówić o onkologii, która jest w tej chwili trochę naszą polską piętą achillesową, trzeba zobaczyć, jakie ogromne ruchy zrobiliśmy w zakresie onkologii" – powiedział Szumowski, wskazując m.in. na pilotażową sieć onkologiczną służącą wyrównywaniu standardów opieki w tej dziedzinie w całej Polsce.

Za "milowe kroki" minister zdrowia uznał działania w sferze informatyzacji ochrony zdrowia, m.in. wdrażanie e-recepty, e-skierowanie czy e-zwolnienia oraz internetowego konta pacjenta. Jak mówił, dzięki temu lepsza jest wiedza o jakości oraz o kosztach leczenia.

Minister mówił podczas debaty, że "jeżeli miałby zdefiniować punkty na następną kadencję, które należy zaadresować, to po pierwsze byłaby to demografia, czyli długoterminowa opieka, domowa opieka, dzienne domy opieki, w tym rola szpitali powiatowych, bo przecież one mogą funkcjonować niekoniecznie jako wysokospecjalistyczne jednostki, ale też jako takie, które dbają o opiekę nad społeczeństwem danego regionu".

"Specjaliści, ambulatoryjna opieka, szpitalnictwo, czyli kolejki do specjalistów, kolejki na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Musimy uregulować te relacje. Ocena jakości, rejestry kliniczne. Pacjent ma prawo wiedzieć, gdzie są bardzo dobre wyniki leczenia, a gdzie niekoniecznie" – wyliczał szef MZ.

Dodał, że także edukacja o zdrowiu jest obszarem wymagającym działań, także międzyresortowych. "Jeżeli nie zaczniemy uczyć dzieci w młodych klasach o zdrowym życiu, nie osiągniemy efektów profilaktyki pierwotnej" – wskazał.

"I oczywiście choroby cywilizacyjne, onkologia, kardiologia, diabetologia. (…) Te punkty to najpilniejsze elementy do zaadresowania na najbliższą kadencję. I przebudowa systemu nadal, tak, by środki, które mamy, zasoby kadrowe były racjonalnie wykorzystywane, żeby nie leczyć w szpitalach w najdroższym systemie, ale blisko domu w opiece podstawowej" – dodał.

Zastępca prezesa NFZ Adam Niedzielski podnosił, że podstawowe dwa założenia, które warunkują dobre wydatkowanie rosnących nakładów na ochronę zdrowia to szczelność systemu i przemyślany sposób wydatkowania środków, uzależniony od jakości i efektywności leczenia.

"Ta zmiana filozofii płacenia odejdzie od tego, z czym mamy teraz do czynienia, czyli płacenia za tzw. procedurę, na rzecz płacenia za wynik, który z tej procedury trzeba uzyskać" – wskazał. Dodał, że takie podejście wprowadzi ogromną zmianę w funkcjonowaniu całego aparatu rozliczeniowego związanego z finansowaniem zdrowia.

Powiedział, że "pewne elementy takiego płacenia za jakość czy za wynik, NFZ powoli wprowadza". Wskazał, że przykładem takich działań jest "płacenie za koncentrację świadczeń", czyli promowanie tych świadczeniodawców, którzy wykonują dużą liczbę zabiegów.

"Specjalizacja, doświadczenie zespołu nie bierze się znikąd, tylko ono powstaje przez intensywną pracę, powtarzalność pewnych zabiegów, przez ciągły proces doskonalenia. Jeżeli ktoś wykonuje (...) jeden zabieg na tydzień, to trudno, żeby dysponował tym samym doświadczeniem, tymi samymi kompetencjami w porównaniu do zespołu, który tych zabiegów wykonuje dwadzieścia, trzydzieści razy więcej" – wyjaśniał. Wskazał, że takie premiowanie koncentracji już funkcjonuje w trzech obszarach: okulistyce (np. operacje usunięcia zaćmy), endoprotezoplastyce i onkologii.

Koordynator Sekcji Ochrony Zdrowia w Narodowej Radzie Rozwoju prof. Piotr Czauderna podkreślał, że choroby nowotworowe stanowią bardzo ważny problem w polskiej ochronie zdrowia. "To jest druga przyczyna zgonów i na dodatek to jest przyczyna zgonów, która stale wzrasta. Rośnie liczba zachorowań, w tej chwili jest ich ok. 160-170 tys. rocznie i ta tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać w najbliższych latach" – ocenił.

Dodał, że według prognoz, za 10-15 lat to będzie pierwsza przyczyna zgonów. "Trzeba sobie zdawać sprawę, że 40 proc. nowotworów można zapobiec, stosując odpowiednie środki profilaktyczne, dlatego tak ważne jest prowadzenie całościowej polityki w tym zakresie" – podkreślił.

Przypomniał, że Sejm uchwalił w tym roku ustawę o Narodowej Strategii Onkologicznej, która ma wytyczyć kierunki rozwoju poszczególnych obszarów systemu opieki onkologicznej i obszarów wspierających onkologię.

Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Zofia Małas wskazywała, że w ciągu ostatnich czterech lat liczba pielęgniarek w systemie zwiększyła się o 20 tys. Zaznaczyła jednocześnie, że Polska nadal ma jeden z najniższych w UE wskaźników liczby pielęgniarek w stosunku do liczby mieszkańców.

"Według statystyk mamy 130 tys. pracujących lekarzy, 200 tys. pracujących pielęgniarek i położnych, z czego pielęgniarki stanowią 10 proc. Można powiedzieć, że w liczbach to jest dużo, ale niestety to jest za mało" – powiedziała Małas. Zwróciła uwagę, że Polska ma jeden z najniższych wskaźników liczby pielęgniarek w Unii Europejskiej. "Wskaźnik na 1000 mieszkańców wynosi w tej chwili 5,2, przy średniej unijnej 9,4" – wskazała prezes NRPiP.

Zaznaczyła, że opracowano strategie dla naprawy polskiego pielęgniarstwa i położnictwa. "Przed 2015 rokiem 1500 osób pobierało zaświadczenia dla pielęgniarek i położnych i wyjeżdżało za granicę. W 2018 tylko 430 pielęgniarek pobrało takie zaświadczenie. Maleje zainteresowanie pracą za granicą (wśród) pielęgniarek i położnych" – podkreśliła.

Małas wyjaśniła, że ten spadek wynika m.in. z poprawy warunków płacowych w Polsce. "Kadr medycznych nie można odbudować w ciągu kilku lat. Niszczono je przez 15-20 lat. Były fale strajków. Zawsze pielęgniarki i inni medycy byli balastem i kosztem, a powinni być dobrem narodowym" – powiedziała Małas.

"Postawiliśmy na odbudowanie kadr medycznych, kadr pielęgniarskich. W ciągu czterech lat liczba pielęgniarek w systemie zwiększyła się o 20 tys." – dodała. Podkreśliła, że nie ma wysokiej jakości lecznictwa bez odpowiedniej liczby personelu medycznego.

Małas zwróciła także uwagę, że średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi obecnie 52 lata. "Jeżeli szybko nie podwoimy liczby absolwentów pielęgniarstwa, to w 2030 r. średnia wieku wyniesie 60 lat" – powiedziała. Wskazała, że z problemem braku kadr borykają się także diagności i fizjoterapeuci.

Urszula Jaworska z Fundacji im. Urszuli Jaworskiej, która pomaga chorym – m.in. na nowotwory i prowadzi akcje edukacyjno-informacyjne, zwracała z kolei uwagę, że pacjenci są coraz bardziej widoczni w systemie. "Przyszedł czas na to, by pacjent był współodpowiedzialny za to, co z nim się dzieje; żeby wspólnie decydował, bo wtedy ma zaufanie do lekarza i stosuje się do zaleceń" – mówiła.