Przebijając się przez odmęty prawicowego internetu po publikacji filmu „Tylko nikomu nie mów”, dowiedziałem się, że za pedofilią w Kościele stoi lobby LGBT, które zdążyło przez lata zakorzenić się w jego strukturach.

Winni byli oczywiście także komuniści, współpracownicy SB oraz same ofiary, które przecież z własnej woli przychodziły i kusiły dojrzałych mężczyzn w sutannach.

Arcybiskup Gądecki przyznaje, że co prawda pedofilia w Kościele stanowi pewien problem, ale nagłaśnianie tego typu spraw jest bardziej przejawem ataku na samą instytucję niż chęcią pomocy ofiarom i sprawiedliwego rozliczenia sprawców przestępstw. Pedofilskie czyny przypisuje ludzkiej skłonności do czynienia złego, która drzemie w każdym z nas. Arcybiskup Gądecki podziękował jednak oficjalnie za film braci Sekielskich i przeprosił wszystkie pokrzywdzone osoby, choć udziału w filmie twórcom odmówił.

Nieco inną postawę zaprezentował w niedzielę abp Sławoj Leszek Głódź. Zapytany przez reporterkę TVN o to, czy zapoznał się już z filmem "Tylko nie mów nikomu" odpowiedział wprost: "nie oglądam byle czego".

Problemem dla prawicy w związku premierą filmu stała się także opozycja, która według narracji prawej strony, cały czas wspiera pedofilię angażując się w „promowanie homoseksualizmu”. To przecież PiS na czele ze Zbigniewem Ziobrą stworzyli rejestr pedofili, a politycy PO masowo głosowali przeciwko jego uruchomieniu. To nic, że publiczna wersja rejestru nie ma nic wspólnego z ochroną potencjalnych ofiar przestępców seksualnych, a dodatkowo prowadzi do stygmatyzacji rodzin samych skazanych, na co niejednokrotnie zwracał uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.

Sami politycy PiS nie przepuścili też i tym razem okazji, by na kolanie zacząć przygotowywać przepisy zaostrzające kary dotyczące przestępstw seksualnych wobec dzieci. Jarosław Kaczyński uznał ponadto to, że rozwiązaniem problemu pedofilii może być podniesienie wieku osoby, z którą stosunki seksualne będą legalne. "Jest to konieczne. Trzeba być tutaj twardym" – stwierdził.

Mogłoby się wydawać, że głos rozsądku po prawej stronie sceny politycznej należeć będzie do Tomasza Terlikowskiego. Przyznał on co prawda, że film może być wykorzystany jako "kolejny atak na Kościół", ale konsekwentnie stoi na stanowisku, że należy domagać się wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z wykorzystaniem seksualnym dzieci. Jeszcze przed premierą filmu napisał: "jako ojciec piątki chcę wiedzieć, czy ludzie, którzy bronili przestępców seksualnych nadal pełnią swoje funkcje, czy mogą nadal decydować o tym, kto będzie pracował z dziećmi i młodzieżą, a kto nie, czy rozliczyli się ze swoich decyzji”. Jednak na końcu poczęstował nas wisienką na torcie, zrównując wg schematu popularnego na prawicy homoseksualistów z pedofilami, którzy „z powodu powiązań o charakterze gejowskim chronią sprawców dość obrzydliwych przestępstw".

Temat wykorzystywania seksualnego dzieci zdominuje teraz debatę polityczną i nie zakończy się zapewne 26 maja wraz z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Prezes PiS zamiast chwalić się swoim barwnym życiem towarzyskim w poniedziałkowym "Pytaniu na Śniadanie", mógłby przy okazji powtórzyć swój głośny swego czasu apel, ale teraz w bardziej odpowiednim dla niego kontekście: wara od naszych dzieci.

A najlepiej, gdyby wreszcie zareagowali niektórzy hierarchowie, którzy dotąd niewiele zrobili, nie poczuwają się do winy, a problem zamiatali przez lata pod dywan. Teraz też udają, że ten film nie jest o nich. Tymczasem jedynym honorowym rozwiązaniem byłaby reakcja, którą proponował dziś na antenie radia TOK FM dominikanin, o. Paweł Gużyński abp. Głodziowi: "Każdy uczciwy względem Ewangelii katolik, ksiądz, czy świecki, powinien dzisiaj bardzo wyraźnie powiedzieć: arcybiskupie Głódź, twój czas się skończył. Jeżeli chcesz, zrobimy zrzutkę na bilet do Rzymu. Leć, podaj się do dymisji, zrób nareszcie coś dobrego dla Kościoła".