Początkujący nauczyciel przychodząc do szkoły ma 1830 zł netto pierwszej pensji, to oznacza, że ma zdecydowanie mniej niż gdyby się zdecydował pójść do pracy w sklepie – powiedziała we wtorek szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.

W radiu TOK FM Lubnauer mówiła dlaczego jej zdaniem nauczyciele zamierzają strajkować. „Zarówno samorządy, jak i nauczyciele, są teraz silnie zdeterminowani, żeby powalczyć” – stwierdziła.

Zdaniem Lubnauer, zapowiadany strajk ma powody praktyczne. „Początkujący nauczyciel przychodząc do szkoły ma 1830 zł netto pierwszej pensji, to oznacza to, że ma zdecydowanie mniej niż gdyby się zdecydował pójść do pracy w sklepie" - mówiła.

Jak dodała, "mamy sytuację, że w dużych miastach już brakuje nauczycieli przedmiotów ścisłych, jak matematyka, fizyka i informatyka; brakuje też specjalistów od przedmiotów zawodowych".

Na pytanie jaki jest sens postulatu, żeby wszyscy nauczyli otrzymali po 1000 zł podwyżki, szefowa Nowoczesnej stwierdziła, że wynika on z tego, że "najmniej zarabiający, czyli stażyści, zarabiają niewiele więcej niż najniższa krajowa".

"Jeśli chcemy zachęcić młodych ludzi do tego, żeby wybierali karierę nauczycielską, to przynajmniej na początku muszą odczuć, że przynajmniej są w stanie się utrzymać. W dużym mieście to utrzymanie się jest odpowiednio droższe. W dużych miasta trochę dokładają jeszcze samorządy. Na wsiach oczywiście już nie mogą na to liczyć" – powiedziała Lubnauer.

Przewodnicząca Nowoczesnej zastrzegła, że jej partia zawsze była zwolennikiem takiej "zmiany w Karcie nauczyciela, żeby najsłabsi odchodzili z zawodu, a najlepsi dostawali więcej".

Jej zdaniem, to nieprawda, że nauczyciele mogliby dostać więcej pieniędzy, gdyby samorządy ich nie zachowywały i nie wypłacały na inne cele, a nie na dodatki na nauczycieli.

"Samorządy nie tylko nie zostawiają sobie żadnych pieniędzy, które dostają w ramach subwencji, ale jeszcze dokładają do każdej złotówki (na edukację – PAP) 44 grosze, czyli ponad 40 proc." – podkreśliła Lubnauer. To więcej – dodała - niż samorząd dostaje z subwencji państwa.

"To jest głos samorządu, żeby nie przerzucać na nich odpowiedzialności. Samorząd mówi, że ma tego dosyć: +przerzuciliście na nas koszty edukacji, wszystkie koszty dodatkowe nie dając dodatkowych pieniędzy+. Powiedzieli dość. Tak to odbieram, to co się dzieje teraz w samorządzie" - powiedział Lubnauer.

O ogólnopolskim strajku nauczycieli i pracowników oświaty poinformował na początku marca prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Decyzją Związku Nauczycielstwa Polskiego od 5 marca do 25 marca trwa referendum strajkowe we wszystkich szkołach i placówkach, z którymi w ramach prowadzonego sporu zbiorowego zakończono etap mediacji, nie osiągając porozumienia co do żądania podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o 1 tys. zł.

Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny; a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasisty. 6 maja mają zaś rozpocząć się matury.

W ramach negocjacji płacowych minister edukacji Anna Zalewska zaproponowała wprowadzenie dodatku dla rozpoczynających pracę w zawodzie "Stażyści na start" (ma to być jednorazowe świadczenie dla nauczyciela stażysty: 1000 zł w pierwszym i tyle samo w drugim roku stażu), przywrócenie obowiązku corocznego uchwalania regulaminów wynagradzania nauczycieli i ich uzgadniania ze związkami zawodowymi zrzeszającymi nauczycieli. Szefowa MEN zapowiedziała również przyspieszenie wypłaty trzeciej z trzech zapowiedzianych podwyżek – we wrześniu 2019 r., a nie w styczniu 2020 r.