Wczoraj przed Kongresem zeznawał Michael Cohen. Wielu z rzeczy, o których wczoraj na Kapitolu mówił Cohen, dowiedzieliśmy się już wcześniej z publicznie dostępnych dokumentów. Ale wczorajsze przesłuchanie było pierwszą okazją, aby usłyszeć o nich osobiście od byłego prawnika urzędującego prezydenta, który nazwał głowę państwa „oszustem, rasistą i krętaczem”.
Po pierwsze, Cohen potwierdził, że jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej w 2016 r. Trump starał się o rozpoczęcie budowy sygnowanego własnym nazwiskiem wieżowca w Moskwie. Idzie to wbrew deklaracjom wielokrotnie składanym przez samego prezydenta: że w momencie przystąpienia do wyścigu o najwyższy urząd w państwie moskiewski projekt był już martwy, w związku z czym Trump nie miał żadnych związków biznesowych z Rosją.
W tej sprawie Cohen już raz zeznawał przed Kongresem i skłamał wówczas – jak sam stwierdził – na polecenie swojego szefa, chociaż niewypowiedziane wprost (Trump miał się zwrócić do niego słowami: „Nie mamy interesów w Rosji, OK?”). Za krzywoprzysięstwo przed Kongresem Cohen został skazany w grudniu 2018 r. na trzy lata więzienia. Odsiadkę zaczyna 6 marca.
Po drugie, były prawnik zeznał, że Trump wiedział zawczasu o ujawnieniu przez portal WikiLeaks korespondencji elektronicznej wykradzionej z serwerów Partii Demokratycznej przez pracujących dla rosyjskiego wywiadu hakerów (dzisiaj znamy nawet ich imiona i nazwiska). Poinformować miał o tym jego współpracownik Roger Stone. To ważne stwierdzenie, ponieważ stanowi wyraźny łącznik między otoczeniem prezydenta a rosyjskimi służbami (nawet jeśli nie jest to bezpośrednia współpraca).
Cohen dorzucił też, że Trump nigdy nie podejrzewał, że najpierw wygra prawybory, a następnie wybory prezydenckie w USA. Wzięcie w nich udziału było zdaniem prawnika decyzją biznesową – miało zwiększyć moc oddziaływania marki „Trump”. – To miała być największa kampania informacyjna w historii polityki – stwierdził Cohen. Zaś na pytanie, czy prezydent byłby zdolny do tego, żeby współpracować z obcą potęgą dla osiągnięcia własnych celów, po chwili wahania odpowiedział: „tak”.
Cohena próbowali wczoraj zdyskredytować republikanie, którzy kpili, że Kongres za prawdę przyjmuje słowa skazanego za oszustwa finansowe (taki wyrok również na nim ciąży). Jeszcze podczas przesłuchania syn prezydenta Eric wrzucił na Twittera informację, że Cohen miał wszystkich namawiać, żeby wstawili się za nim, aby został szefem gabinetu prezydenta – i że stało się to powodem żartów. Zamieścił także wpis: „powodzenia w więzieniu” z linkiem do kompilacji wypowiedzi Cohena, kiedy ten był jeszcze „po stronie prezydenta”. ©℗
Jak pozbyć się atomówek z Korei Północnej
Podczas gdy kongresmeni grillowali Michaela Cohena, jego były pryncypał Donald Trump znajdował się po drugiej stronie kuli ziemskiej w wietnamskim Hanoi, gdzie wczoraj zaczęło się jego spotkanie z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem.
Wczorajszy program szczytu nie był zbytnio przeładowany. Obaj liderzy spotkali się na obiedzie, w którym wzięli udział także najważniejsi doradcy od polityki zagranicznej z Pjongjangu i Waszyngtonu. Uraczyło ich menu: stek z antrykotu, kimchi, a na deser ciasto czekoladowe.
Po obiedzie prezydent Trump napisał na Twitterze: „Doskonałe spotkania i obiad dziś wieczorem z Kim Dzong Unem z Korei Północnej. Doskonały dialog. Wracamy do niego jutro!”. W nawiązaniu zaś do szybkiego rozwoju nominalnie komunistycznego Wietnamu wspomniał, że podobna przyszłość może czekać Pjongjang: „Będę bardzo się starał, aby wypracować jakieś rozwiązania w zakresie denuklearyzacji, a następnie zrobienia z Korei Północnej gospodarczej potęgi”.
Dzisiaj odbędzie się właściwa część szczytu, czyli rozmowy między przedstawicielami rządów państw na niższych szczeblach, podczas których mają zostać wypracowane szczegóły porozumienia między Stanami Zjednoczonymi a Koreą Północną.