"Natychmiastowej reakcji i szczegółowych wyjaśnień" od premiera Mateusza Morawieckiego, a także dymisji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i kontroli NIK w MZ zażądali w środę poseł Borys Budka i senator Tomasz Grodzki. Skłoniła ich do tego środowa publikacja w "Gazecie Wyborczej", m.in. o nowej liście leków refundowanych.

Środowa "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że w miniony weekend odbyło się wyjazdowe posiedzenie kierownictwa resortu zdrowia w hotelu należącym do jednego z koncernów farmaceutycznych. "GW" wskazała, że wizyta w hotelu miała miejsce ledwie kilkadziesiąt godzin po tym, jak projekt listy leków refundowanych uzupełniono o te, produkowane przez ten koncern.

"Domagamy się jeszcze dzisiaj natychmiastowej reakcji pana premiera (Mateusza) Morawieckiego, wprowadzenia +opcji zero+ w Ministerstwie Zdrowia, łącznie z dymisją ministra (Łukasza Szumowskiego - PAP) oraz szczegółowego wyjaśnienia tej bulwersującej sytuacji" - oświadczył poseł Budka podczas konferencji prasowej w Sejmie. Dodał, że PO będzie domagać się także "pilnej kontroli" Najwyższej Izby Kontroli w resorcie zdrowia, a "w szczególności z uwzględnieniem sposobu ustalania listy leków refundowanych".

Senator Grodzki przypomniał, że lista leków refundowanych jest ogłaszana co dwa miesiące. W jego ocenie, Ministerstwo Zdrowia "stara się stworzyć wrażenie, że tworzenie tej listy to jest wiedza tajemna, do której nikt nie powinien mieć dostępu".

"Ale efekty są dramatyczne. Leki zamiast tanieć, drożeją. Symbolem tego jest niezbędny dla dzieci, nie mający zamiennika, lek przeciwwirusowy po przeszczepach, który trzy lata temu kosztował 3,20 zł, teraz kosztuje już ponad 900 zł" - mówił senator PO.

Grodzki zwrócił uwagę, że "zanim lista został zamknięta, całe kierownictwo Ministerstwa Zdrowia udaje się na suto opłacony weekend do hotelu należącego do właścicieli jednego z koncernów farmaceutycznych". Zauważył, że gdyby zrobił to szeregowy lekarz, to "z powodu polityki przejrzystości i zasad INFARMY (Związek Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych – PAP), natychmiast ponosiłby ciężkie konsekwencje".

W jego ocenie, sytuacja opisana w środowej "GW" "przypomina czasy, gdy ludzie ze świata kryminalnego kupowali benzynę policjantom, żeby kupić sobie ich łaskawość".

Grodzki mówił także o trwającej w resorcie zdrowia kontroli CBA, która w jego ocenie - "prowadzona jest w sposób kuriozalny". Jak wyjaśnił, "ponieważ wyrzucona dyrektorka Departamentu Polityki Lekowej, jako zarzut usłyszała, że należy do osób, które agresywnie walczą o obniżkę cen leków w Polsce".

"Jeżeli to jest zarzut, to przestaje dziwić, że lek, który kosztował 3,20, teraz kosztuje ponad 900 złotych. Tak dalej być nie może" - podkreślił Grodzki.

Poseł Budka dodał, że "nie może być tak, że organy, które mają strzec przed nieprawidłowościami, stawiają zarzuty pracownikowi, który w sposób normalny walczył o lepsze wydatkowanie środków publicznych". Mówił także, że "nie może być tak, że procedury, które mają zapewnić transparentność tego procesu, nie są przestrzegane, a z mediów dowiadujemy się o sytuacjach skandalicznych".

Planujemy kontynuację tematu. (PAP)

Autor: Mieczysław Rudy