Planowych kontroli w supermarketach sprzedających żywe karpie chce Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. W kontrolach mieliby uczestniczyć powiatowi lekarze weterynarii i policja.

Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt zajął się w czwartek wytycznymi w sprawie sprzedaży żywych ryb w supermarketach. Chodzi głównie o przedświąteczną sprzedaż karpi. Jak zaznaczali podczas dyskusji przedstawiciele organizacji zajmujących się prawami zwierząt, powołując się na tegoroczne badania CBOS-u, zakazu sprzedaży żywych ryb bez wody chce 86 proc. Polaków.

Spotkanie Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt zakończyło się wnioskiem do Głównego Lekarza Weterynarii o przeprowadzenie planowych kontroli w sklepach wielkopowierzchniowych. Mieliby brać w nich udział także policjanci.

Anna Plaszczyk z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva! na posiedzeniu zespołu poinformowała, że kontrole fundacji wykazały, że 80 proc. sklepów sprzedających żywe karpie oferowało ich sprzedaż w plastikowych torbach bez wody, a 30 proc. sklepów zaobserwowano przypadki, gdy pracownicy wrzucali żywe karpie do pojemników i na podłogę. W 51 proc. sklepów stwierdzono z kolei ranne karpie, a w 31 proc. martwe karpie stwierdzono w zbiornikach z żywymi rybami. Według fundacji Viva! w 50 proc. stłoczenie karpi w pojemnikach było duże lub bardzo duże, a w 33 proc. sklepów podnoszono ryby za skrzela i płetwy. Jak dodała Plaszczyk, tylko w okresie przedświątecznym sprzedaje się w Polsce ok. 9 mln karpi.

"Tradycja sprzedaży żywych ryb na Wigilię została wymyślona i wprowadzona w życie przez władze PRL w latach 50. XX wieku i to nigdy nie była tradycja katolicka. Należy pamiętać, że to nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi polskimi świętami Bożego Narodzenia" – powiedziała Plaszczyk. Dodała, że wynikało to z tego, że w latach 50. Polacy nie mieli w domach lodówek.

Plaszczyk pokazała również filmy nagrane w ubiegłym roku przez klientów supermarketów. Widać na nich było m.in. zakrwawione ryby w torbach foliowych, ryby wypadające na podłogę supermarketu, rzucanie rybami czy podnoszenie karpi za skrzela oraz uderzanie ich w głowę.

Przedstawiła także opinię profesora nauk biologicznych Andrzeja Elżanowskiego, według której tlen ze skórnej wymiany gazowej karpia w przypadku trzymania go bez wody jest praktycznie w całości zużywany przez skórę i nie trafia do organów wewnętrznych ryby. Jak dodała, powołując się na tę opinię, brak dopływu tlenu powoduje u karpi m.in. rekordowy wystrzał kortyzolu i obrzęk komórkowy mózgu.

Obowiązujące wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii z 2017 r., sporządzone na podstawie m.in. wyników badań przeprowadzonych w Zakładzie Ichtiobiologii i Gospodarki Rybackiej Polskiej Akademii Nauk w Gołyszu wskazują, że karpie bez wody można sprzedawać w opakowania pozwalających rybom na wykorzystanie naturalnej wymiany gazowej przez powierzchnię skóry. Chodzi o tzw. kratki dystansujące, mające oddzielać skórę ryby od folii, w której transportowana jest ryba.

Zastępca dyrektora Biura Zdrowia i Ochrony Zwierząt w Głównym Inspektoracie Weterynarii Anna Hoffman wyjaśniała, że wytyczne nie dotyczą tylko kwestii pakowania, ale również wielu innych aspektów, m.in. sposobu uśmiercania karpia.

"To nie jest tak, że ja marzę, żeby karp był sprzedawany żywy i pakowany w worki foliowe – nie, ale nawet Sąd Najwyższy w wyroku, który jest często przez wszystkich przywoływany, nie powiedział, że wytyczne są niezgodne z przepisami. Powiedział, że było niezgodne z przepisami, to, że pracownicy nie stosowali tych kratek, tylko pakowali do torby reklamowej i owijali szczelnie karpia" – mówiła Hoffman.

Dodała, że do tego roku Główny Lekarz Weterynarii nie dostał żadnych naukowych dowodów, które by świadczyły o tym, że badania PAN są niewłaściwe. Zaznaczyła, że opinia prof. Elżanowskiego dotarła do GIW w tym roku. Jest ona "ciekawa" i "prawdopodobnie będzie ona wzięta przez Głównego Lekarza Weterynarii pod uwagę".

Marek Ferlin z Polskiego Towarzystwa Rybackiego podkreślał, że producentom zależy na tym, żeby sprzedawać produkt dobry. Dodał, że producenci dostarczają sprzedawcom pompki z napowietrzaniem i dodatkowe baseny. Przykłady złego traktowania karpi w sklepach nazwał sporadycznymi. "Dajmy czas na to, żeby nastąpiła jakaś zmiana" – powiedział. Dodał, że ilość sprzedawanej ryby przerobionej rośnie.

Prezes spółki Polski Karp Paweł Wielgosz mówił, że od siedmiu lat wspólnie z sieciami handlowymi prowadzone są szkolenia pracowników i sprzedawców ryb żywych. Dodał, że takie szkolenia są prowadzone każdego roku, a w roku 2018 przeszkolonych zostało około 500 osób. "Nie ma sieci, która zezwala i godzi się na takie traktowanie ryb, jak tutaj było przedstawione" – powiedział.

Przedstawiciel biura prewencji KGP kom. Piotr Lubaszko mówił z kolei, że policja potrzebuje przede wszystkim fachowej informacji dotyczącej tego, czy warunki, w których są trzymane karpie, są faktycznie warunkami, które wyczerpują znamiona przestępstwa. Zaproponował, by w kontrolach sieci handlowych brały udział również instytucje, które pomogłyby w ocenie tych warunków.

Autor: Marcin Chomiuk