Zarzut dla byłego szefa policji postawiono opierając się o tzw. owoce zatrutego drzewa - podaje wtorkowa "Rzeczpospolita".

Jak informuje wtorkowa "Rz", służby w sposób nielegalny podsłuchiwały gen. Zbigniewa Maja w czasie, kiedy był on komendantem głównym policji.

"Materiały z takich działań powinny zostać zniszczone. Stało się jednak inaczej - trafiły do prokuratury w Rzeszowie, która na ich podstawie postawiła mu zarzuty (za to, że informował media o prowadzonych przez policję śledztwach)" - czytamy.

Jak podaje dziennik, "obecnie Wielkopolski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu bada domniemane nadużycia służb wobec gen. Maja - a on sam ma w tym postępowaniu status pokrzywdzonego (jak powiedział "Faktowi", wystąpi za to o odszkodowanie)".

W rozmowie z "Rz" Zbigniew Maj tłumaczy, że od początku uważał, że padł ofiarą prowokacji z kilku źródeł, "zarówno ze strony BSW, jak i CBA, które potem zostały wykorzystane politycznie".

"Śledztwo prowadzi Wielkopolski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu. Tu Maj został miesiąc temu przesłuchany jako świadek" - informuje gazeta.