Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow uznał kolejne antyrosyjskie sankcje nałożone przez USA za nieprzemyślane. Oświadczył, że waszyngtoński zwyczaj nakładania sankcji na Moskwę grozi podważeniem globalnej stabilności i jest częścią niebezpiecznej gry.

Administracja Trumpa nałożyła w czwartek sankcje na chińskie siły zbrojne za kupowanie myśliwców i systemów rakietowych od Rosji. Waszyngton podkreślił, że Chiny złamały w ten sposób amerykańską ustawę o sankcjach, karzącą Moskwę za ingerowanie w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku. Administracja USA obłożyła też sankcjami kolejne 33 osoby i podmioty powiązane z rosyjskimi siłami zbrojnymi i wywiadem.

Riabkow wydał w piątek oświadczenie, w którym stwierdził, że Moskwie wydaje się, iż nakładanie sankcji na Rosję stało się narodową rozrywką USA. Zwrócił uwagę, że był to 60. pakiet sankcji od 2011 roku.

"Każda nowa runda sankcji dowodzi całkowitego braku sukcesów naszego nieprzyjaciela w wywieraniu presji na Rosję za pomocą poprzednich takich prób" - uznał Riabkow i dodał, że Waszyngton nigdy nie zdoła dyktować swoich warunków Moskwie.

"Nie byłoby źle, gdyby pamiętali oni o koncepcji globalnej stabilności, którą bezmyślnie podważają, podsycając napięcia w relacjach Rosja-USA. Igranie z ogniem jest głupie i może się stać niebezpieczne" - ostrzegł Riabkow.

Wśród osób prawnych objętych nowymi sankcjami USA znalazły się m.in. zakłady lotnicze w Komsomolsku nad Amurem, firma najemnicza znana jako Grupa Wagnera, agencja badań internetowych z Petersburga (zwana "fabryką trolli") i dwie spółki należące do Jewgienija Prigożyna, biznesmena z najbliższego otoczenia prezydenta Rosji Władimira Putina.

Natomiast wśród osób fizycznych są - oprócz Prigożyna - obywatele Rosji oskarżeni wcześniej przez amerykański resort sprawiedliwości o ingerowanie w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku i włamanie do serwerów Partii Demokratycznej.

Na "czarną listę" trafili też szef wywiadu wojskowego GRU Igor Korobow i jego zastępca Siergiej Gizunow.