Nigdy nie wpływałem na wyniki konkursów na stanowiska w NIK - zapewnił we wtorek przed warszawskim Sądem Okręgowym prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Jego zdaniem, wszystkie konkursy były przeprowadzane obiektywnie i w oparciu o przesłanki o charakterze merytorycznym.

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces m.in. prezesa NIK i b. szefa klubu PSL Jana Burego. Są oni oskarżeni o nadużycie władzy przy obsadzaniu stanowisk w Izbie w 2013 r. Grozi im do trzech lat więzienia.

W akcie oskarżenia Kwiatkowskiemu zarzucono cztery przestępstwa nadużycia władzy w związku z postępowaniami konkursowymi na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska Izby, a także podżeganie - w czasie gdy Kwiatkowski nie był jeszcze prezesem Izby - do nadużycia władzy przez ówczesnego wiceprezesa NIK Mariana Cichosza w związku z konkursem na szefa rzeszowskiej delegatury.

Odnosząc się do zarzutów przedstawionych w akcie oskarżenia, Kwiatkowski powiedział przed sądem, że nie podejmował żadnych nielegalnych działań które wpływałyby na wyniki konkursu na stanowiska w Izbie lub na jego przebieg. "Nigdy nie było tak, że wpływałem na wyniki konkursu na stanowiska. Swoje obowiązki wykonywałem w sposób zgodny z prawem, zgodny z ustawą o NIK i zarządzeniem prezesa NIK o procedurze konkursowej" - oświadczył szef NIK.

Zapewnił, że wszystkie konkursy były przeprowadzane obiektywnie i w oparciu o przesłanki o charakterze merytorycznym. "Jakiekolwiek moje rozmowy z jakąkolwiek osobą nigdy nie skutkowały jakimkolwiek bezprawnym działaniem przy obsadzie stanowiska. W żaden sposób nie wpływałem pozamerytorycznie na wyniki konkursów, ani nie mam powodów, żeby podejrzewać, że w rozstrzygniętych konkursach ktoś kierował się innymi przesłankami, niż merytoryczne dokonując wyboru, czego najlepszym dowodem są zeznania członków komisji konkursowej" - zaznaczył Kwiatkowski.

Kwiatkowski odnosząc się do zarzutu nadużycia przez niego władzy przy postępowaniu konkursowym na dyrektora w delegaturze NIK w Łodzi zeznał, że bezpośrednio przed rozstrzygnięciem konkursu na szefa tej jednostki wpłynęły do niego pisma od pracowników łódzkiej delegatury, w których autorzy alarmowali, że radca - członek komisji konkursowej wyznaczony przez Kwiatkowskiego - "z góry przed pracą komisji wybrał zwycięzcę konkursu".

"Niestety opisany przez pracowników proceder zaczął się realizować na moich oczach. Radca zaczął forsować kandydaturę jednej kandydatki. Doszło do sytuacji, w której kandydatka odpowiadała na jeszcze niekierowane do niej (pytania) ze strony radcy. W tej sytuacji jedyne, co mogłem zrobić jako prezes, to unieważnić konkurs. Nie mogłem postąpić inaczej, ponieważ mogłem się spotkać z zarzutem, że pozwoliłem na rozstrzygnięcie konkursu, który był z góry rozstrzygnięty, mimo iż wcześniej otrzymałem informację o tym procederze" - wyjaśnił szef NIK.

Podkreślił, że nie żałuje tej decyzji i dziś zrobiłby dokładnie to samo. Zapewnił, że nie zdradzał żadnemu z kandydatów pytań konkursowych. Kwiatkowski poinformował też, że po wyborze dyrektora delegatury łódzkiej w prawidłowo przeprowadzonej procedurze, delegatura ta stała się jedną z najsprawniej funkcjonujących w kraju.

Prokuratura zarzuciła też Kwiatkowskiemu, że miał tak wpływać na prace komisji konkursowej na stanowisko dyrektora delegatury NIK w Rzeszowie, aby postepowanie wygrał Paweł A. Kwiatkowski zaprzeczył temu zarzutowi. "Zaprzeczam kategorycznie, aby jakiekolwiek moje rozmowy z jakimkolwiek posłem mogły wpłynąć na ustalenie składu komisji konkursowej, na przebieg konkursu i na decyzję w sprawie wyboru kandydata. Konkurs został przeprowadzony zgodnie z zasadami" - zapewnił.

Zeznał, że jeden z posłów oczekiwał od niego, aby w składzie komisji konkursowej, znalazł się wiceprezes NIK Marian Cichosz, a wykluczony ze składu został radca prezesa Izby. "Tymczasem na mocy mojej decyzji stało się dokładnie odwrotnie. W tym przypadku skład komisji jest ewidentnym dowodem na to, że przeprowadzając konkurs nie pozwoliłem, żeby na decyzję komisji konkursowej wpłynął w jakikolwiek sposób jakikolwiek mój rozmówca" - wyjaśnił Kwiatkowski.

Kwiatkowski zeznał też, że nie wpływał bezprawnie na wyniki konkursu na stanowisko dyrektora departamentu ochrony środowiska w NIK, co zostało mu zarzucone w akcie oskarżenia. Podkreślił, że konkurs ten wygrała osoba, która uzyskała największą liczbę punktów, spełniała wszystkie kryteria, żeby to stanowisko objąć i nie była obciążona żadnymi negatywnymi okolicznościami.

Wskazał przy tym, że jedna z niewybranych przez komisję kandydatek w tym konkursie, pełniła wcześniej stanowisko wiceministra środowiska. Jak dodał, zgodnie z przepisami, "każdorazowo w przypadku kontroli dotyczącej okresu, kiedy ona sprawowała funkcję wiceministra, musiałaby być ona wyłączona z kontroli".